piątek, 7 września 2018

tancerze burzy - jay kristoff

Po raz pierwszy od dawna sięgałam po książkę z ogromnymi oczekiwaniami. Nasłuchałam się o niej naprawdę wiele dobrego od pewnej osoby, której zdaniu bardzo mocno ufam. Zwykle nie przysparza to powieściom zbyt wiele dobrego. Najlepiej czyta mi się te, do których mam raczej neutralny stosunek z pewnością, że będzie w tej historii coś co lubię. Tutaj byłam tego wręcz pewna, a jednak nie do końca polubiliśmy się z Tancerzami Burzy.

Yukiko żyje w świecie opanowanym przez lotos. Hoduje i przetwarza się go wszędzie, co niebezpiecznie zbliża Shimę do katastrofy ekologicznej. Pewnego dnia szalony szogun wysyła jej ojca na poszukiwania legendarnej Arashitory, latającego tygrysa gromu. Dziewczyna wyrusza wraz z nim, nie wiedząc, że ta podróż na dobre odmieni jej życie.

Początkowo kompletnie nie mogłam się wciągnąć w powieść Jaya Kristoffa z tego względu, że w momencie czytania, oczekiwałam po niej akcji. Tymczasem na początku autor wprowadza nas w stworzony przez siebie świat - hierarchię, bóstwa, a przede wszystkim sytuacje polityczną. Co wychodzi mu naprawdę zgrabnie, ale mało cierpliwych może zniechęcić. Sama na dobre wciągnęłam się dość późno, wraz z rozkręceniem się na dobre najciekawszego wątku, który na pewno przemówi do miłośników zwierząt.

Społeczeństwo Shimy jest kolejnym przedstawicielem antyutopii. U władzy stoi bezwzględny tyran, który pragnie natychmiastowego spełnienia swoich zachcianek pod groźbą kary śmierci. U jego boku zakon z rygorystycznymi, zabobonymi i czasami wręcz śmiesznymi zasadami. Do tego wszystko w stu procentach opiera się uprawie oraz przetwórstwie lotosu, doprowadzającego środowisko do zagłady. Ludzie zmuszeni są osłaniać twarze przed wyziewami, a zwierzęta już dawno wymarły. Osobiście nie mam najmniejszej ochoty żyć w takim miejscu.

Z drugiej strony jestem pewna, że gdybym podeszła do tej książki zupełnie inaczej. Wiedząc o jej drugim dnie, a nie tylko formie rozrywkowej to spodobałaby mi się zdecydowanie bardziej. W końcu to jest dokładnie to, czego ostatnimi czasy szukam w literaturze. Właśnie przez wzgląd na to, chciałabym w przyszłości do niej wrócić, a na pewno kontynuować tą serię.

Co się zaś tyczy bohaterów, to byli naprawdę przeróżni. Yukiko niekoniecznie przypadła mi do gustu. Była nieco rozkapryszona, obiwiniała ojca za całe zło tego świata. Jego z kolei wyrzuty sumienia i brak zajęcia popchnęły w pijaństwo oraz hazard. Było mi go naprawdę żal. Za to niesamowicie polubiłam zschwytaną arashitorę. Buruu. Miał ogromną wolę przetrwania, dumę i trzeba było się wiele napracować, aby zyskać jego zaufanie i zdobyć wspaniałego przyjaciela. Szogun kierował się własnymi zasadami, które nie zawsze były zgodne z tym co powszechnie przyjęte. Kompletnie nie nadawał się na władcę, co próbował zatuszować wzbudzeniem strachu u poddanych. Kin śmieszył mnie swoim totalnym posłuszeństwem wobec reguł zakonu, nawet w krytycznych momentach.

Myślałam, że Jay Kristoff przekaże mi całkowicie inną historię, przez co nie mogłam jej w pełni docenić. Tancerze Burzy to powieść posiadająca genialny świat przedstawiony, drugie dno oraz różnorodnych bohaterów - nie wszystkich da się polubić. Osoby oczekujące czegoś z niesamowitą akcją mogą się nieco zawieść, bo najpierw trzeba przebić się przez przydługawy wstęp, ale pewien wątek może zachwycić kochających zwierzaki. Ta powieść jest po prostu specyficzna, co nie wszystkim może się spodobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...