sobota, 29 sierpnia 2015

"Zaginieni" Jane Casey - recenzja książki.

Autor: Casey Jane
Przekład: Mazan Maciej
Tytuł polski: Zaginieni
Tytuł oryginalny: The Missing
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydanie oryginalne: 2009
Wydanie polskie 2010
Ilość stron: 360
Cena okładkowa 36 zł
Moja ocena: 8/10

Zaginęła dwunastoletnia Jenny Shepherd. Jej nauczycielka angielskiego Sarah Finch lepiej niż ktokolwiek inny rozumie niepokój, przerażenie i złość jej rodziców oraz to, że szanse na odnalezienie dziewczynki z każdym dniem coraz bardziej maleją. Kiedy Sarah była mała jej starszy brat wyszedł się bawić i nie wrócił do domu. Świadomość, że już nigdy nie dowie się co stało się z Charlie'm zawsze będzie przytłaczać jej rodzinę. Teraz jako ponad dwudziestoletnia kobieta wciąż mieszka z nadużywającą alkoholu matką, która z sypialni syna zrobiła kapliczkę. To właśnie Sarah odnajduje ciało Jenny porzucone w lesie niedaleko jej domu przez co zostaje wmieszana w policyjne śledztwo i burzę medialną. Ale czy tylko oni się nią interesują?
Uwielbiam kryminały i widząc tę książkę na bibliotecznej półce, a potem zapoznając się z jej opisem nie mogłam się oprzeć przed sięgnięciem po nią. Ostatnio wyszukałam gdzieś informację, że jest to debiut autorki, co diametralnie zmienia mój pogląd na tę powieść. Już przed tą wiadomość bardzo mi się podobała, a teraz naprawdę widzę jej potencjał. Dochodzenie w sprawie śmierci Jenny zaskakiwało tylko w niektórych momentach, w innych już wcześniej zaczęłam się czegoś domyślać. Ostateczną odpowiedź autorka podawała nam właściwie co chwilę, jak na tacy, tylko ja cholera brałam ją za zbyt oczywistą i ignorowałam kombinując dalej. Ogromny plus należy się za rozwiązanie sprawy zaginięcia Charliego, ponieważ podejrzewałam zupełnie co innego niż się wydarzyło. Cały czas myślałam, że chłopiec jest wśród wysuwających się na pierwszy plan postaci, a tymczasem prawdziwe wydarzenia mnie zaskoczyły
Co do samej Sarah'y to odnalazłam w niej po części samą siebie – cichego, wyobcowanego mola książkowego, który nie wierzy, że może podobać się mężczyzną. Tak samo jak ona bardzo angażuje się w pewne sprawy, choćby i nie były moimi własnymi. Obie w ciężkich chwilach potrzebujemy wsparcia nawet obcej osoby, a także obie traktujemy swój zawód, jako przykrą konieczność. Tyle, że Sarah nigdy nie miała planu na swoje życie – nie wiedziała, kim chce zostać w przyszłości, a ja doskonale czuję kim powinnam być, choć w polskich realiach to naprawdę bardzo mało prawdopodobne. Doskonale zostały opisane jej relacje z matką, które były raczej jednostronne, ponieważ to właśnie Sarah została przez nią oskarżona o zaginięcie jej ukochanego synka, a mimo to dziewczyna nie potrafiła zostawić jej samej sobie. Matka nie była jej obojętna, ponieważ wiedziała, że bez niej by zginęła. Przy tej dwójce blakały inne bardzo dobrze wykreowane postacie, choć w moim odczuciu trochę nijakie albo zdecydowanie zbyt skryte lub ukazujące swoje szaleństwo. W przypadku tej ostatniej grupy Jane zdecydowanie przesadziła z ilością psychopatów, którzy kręcili się po tak małym miasteczku.
Książka pisana jest z perspektywy Sarah'y w narracji pierwszoosobowej w czasie teraźniejszym. Jest to bardzo dobry zabieg, ponieważ wszystkie wydarzenia związane zarówno ze sprawą Charliego, jak i Jenny kręciły się właśnie wokół niej i widzieliśmy dokładnie tyle samo, co ona. Gdyby autorka dopuściła do głosu kilka innych postaci mogłaby zdradzić zbyt dużo przed ostatecznym finałem. Bardzo lubię narratorów będących uczestnikami historii, ponieważ właśnie wtedy można się z nimi najlepiej zżyć, przeżywać ich historię, właśnie wtedy czyta mi się szybko, łatwo, przyjemnie. I taki sam jest styl Jane Casey, choć zdecydowanie operuje ona bardzo małym zasobem słownictwa, co nie bardzo łączy się z jej wizją głównej bohaterki, jako nauczycielki angielskiego, osoby po studiach szeroko mówiących o ich języku, a także osoby oczytanej w klasykach literatury angielskiej.
W tej książce nie spodziewałam się jednak nagromadzenia poetyckich cytatów czy głębokich przemyśleń bohaterów, a jedynie dobrej intrygi kryminalnej, na której się nie zawiodłam. Gorąco polecam, ale nie spodziewajcie się po tej książce jakiś ogromnych fajerwerków oraz zbiorowych ochów i achów. Jest dobra, ale nie genialna.

środa, 26 sierpnia 2015

My Little Pony Book TAG


Za nominację serdecznie dziękuję Alicji w Krainie Książek oraz Liss Carie :)
My Little Pony to zdecydowanie nie jest kreskówka mojego dzieciństwa, ale pomimo osiągniętych już osiemnastu lat wciąż uwielbiam animowane produkcje tak, jak małe dziecko. Tylko, że akurat nie kreskówki tego typu - bardziej kręcę się wokół tych puszczanych przez stację Nickelodeon, stary Cartoon Network, czy klasyki takie, jak Smerfy, Muminki, Gumisie, Scooby Doo. O tej przepełnionej różem i słodkością "bajce" nie dowiedziałabym się pewnie, gdyby nie moja ośmioletnia bratanica, która wciąż jest w fazie uwielbienia do wszystkiego co różowe i dziewczęce, a mnie czasem w udziale przypadnie opiekowanie się nią i jej młodszym bratem. Ale pomimo tego bardzo cieszę się z jakiejkolwiek i nominacji i z wielką chęcią wykonam zadania ustalone w tym tagu, który w ogromnym skrócie polega na przypisaniu danemu bohaterowi wyżej wymienionej kreskówki odpowiedniej książki, więc nie przedłużając, oto oni:

Applejack, czyli książka w której ważne są wartości rodzinne.

Dokładnie lustruję swoją półkę i widzę kilka takich booków, a wśród nich kryminały Harlana Cobena i jeden Henninga Mankella, które kręcą się głównie wokół tragedii rodzinnych, ale chciałabym wam przedstawić coś bardziej uroczego, gdzie rodzina nie musi desperacko walczyć o przetrwanie. Mowa tutaj o serii Selekcja i ogromnej więzi, która łączyła rodzinę Singerów. Oni nawet się nie zastanawiali, czy któryś z ich członków będzie chciał pomóc całej reszcie, dla nich to była oczywistość.


Pinkie Pie, czyli najzabawniejsza książką, z jaką spotkałeś się w swojej czytelniczej karierze.

Ugh, dopiero po chwili zobaczyłam drugą kategorię, przez którą musiałam zmienić pierwszą odpowiedź, żeby dwa razy nie dawać tej samej książki. Przy Applejack miałam odpowiedzieć właśnie o "Nomen Omen" Marty Kisiel, których oboje wielbię całym serduszkiem i zbuntować się nie opowiadając wam nic, póki sami nie przeczytacie! Przy tym arcydziele śmiałam się do rozpuku, rozpływałam nad subtelnym wątkiem romantycznym i odzyskałam wiarę w polskich pisarzy.


Rarity, czyli książka z silną i niezależną bohaterką, która ma wielu adoratorów.

I tutaj mogłabym znowu wybrać więcej niż jedną, a właściwie dwie pozycje. Silna i niezależna była Celeana ze "Szklanego Tronu", co pewnie wszyscy wiecie, oraz nieświadomie potrafiła zakręcić w głowie samemu księciu i przywódcy gwardii. Faceci oglądali wzrok również za Miriam Black z "Drozdów", ale ona właściwie traktowała ich tylko, jako zabawki (dopóki nie spotkała Louise'a, ale ciiicho!) i świetnie radziła sobie sama. Miała duszę podróżnika i buntownika.


Fluttershy, czyli wspaniała książka, o której istnieniu wiedzą nieliczni.

Mogłabym chyba wymieniać w nieskończoność, spośród tych, które przeczytałam, ale ograniczę się tylko do zawartości mojej skromnej półeczki nad łóżkiem. Otóż bardzo bym chciała, żebyście wszyscy przeczytali "Martwą Strefę" S. Kinga, "Nomen Omen" M. Kisiel, "Ocaloną" A. Pike i  "Drozdy. Dotyk Przeznaczenia" C. Wendiga.
Da się zrobić, prawda? Obiecuję, że się nie zawiedziecie! :)



Twilight Sparkle, czyli książka z postacią, która mogłaby zostać Twoją przyjaciółką.

Myślę, że świetnie dogadałabym się z Salką z "Nomen Omen", ponieważ obie jesteśmy mega fajtłapami i chyba jesteśmy na takim samym poziomie dziwactwa. Wspólny język znalazłabym również ze Sky z "Hopeless" i gadałybyśmy tylko o książkach i Holderze.





Rainbow Dash, czyli książka, do której masz największy sentyment.

Zdecydowanie "Martwa Strefa" S. Kinga, która jest chyba najlepszą książką mistrza horroru, a przynajmniej najlepszą, jaką do tej pory przeczytałam. Od pierwszego wejrzenia pokochałam głównego bohatera, który pomimo, że jest nieco przerażający, to jest postacią tragiczną i jest mi go okropnie żal. Życie ogromnie go doświadczyła, a potem, kiedy chciał zrobić dobrze, choć może wbrew normom moralnym i prawnym, to skończyło się, jak się skończyło. No i jeszcze bardziej doceniłam tę powieść po zobaczeniu, co zrobili z jej ekranizacją.

Spike, czyli książka z nieszczęśliwie zakochaną postacią.

Obserwując dzisiejszy rynek literatury młodzieżowej można wymienić miliony takich postaci, ponieważ z trójkąciku zawsze wychodzi ktoś szczęśliwy i ktoś pokrzywdzony, a ja mogłabym po raz kolejny powiedzieć, o Martwej Strefie, ale się powstrzymam. Wspomnę za to o, drugoplanowej, albo i nawet trzecioplanowej, postaci "Złodziejskiej Magii", czyli Sezee. Szybko się pojawiła i szybko zniknęła, była takim trochę lekkoduchem, ale jeśli przychodziło co do czego to twardo stąpała po ziemi i myślę, że jeśli powiem wam coś więcej o tej nieszczęśliwej miłość to mogę walnąć spojlerem, a przecież nikt ich nie lubi, dlatego... Domyślajcie się, albo przeczytajcie. ;)

To tyle, jeśli chodzi o ten post, który mam nadzieję, że się podobał!
Moi nominowani to: 
I całą resztę, która chciałaby go zrobić, więc nie krępujcie się! Możecie to nawet zrobić na dole w komentarze.

PS. Chyba coś mi nie wyszło to nie mówienie o tej samej książce przy kilku kategoriach ;)

sobota, 22 sierpnia 2015

"Zwycięzcy" Danielle Steel - recenzja książki.

Autor: Steel Danielle
Przekład: Kołodziej Irena
Tytuł polski: Zwycięzcy
Tytuł oryginalny: Winners
Wydawnictwo: Amber
Wydanie polskie: 2013
Wydanie oryginalne: 2013
Ilość stron: 319
Cena okładkowa: 39,80 zł
Moja ocena: 5/10

Siedemnastoletnia Lily Thomas marzy o olimpijskim złocie, więc temu marzeniu oraz treningom i narciarskiej karierze podporządkowuje siebie. Tragiczny wypadek w jednej chwili przekreśla jej przyszłe życie oraz nadzieję ojca na jej wielkie sukcesy sportowe. Jednocześnie splata historię Lily z losami neurochirurga, doktor Jessie Mathews, która w noc operacji dziewczyny została sama z czwórką dzieci, Joe'ego, finansisty, któremu zniszczono karierę, Carole, psycholog z bliznami na ciele i duszy oraz Teddy'ego, którego los pokrzywdził jeszcze bardziej niż Lily.
Mój kolejny łup biblioteczny, które podczas ostatnich polowań okazały się dość słabe, a tą książkę wzięłam tylko dlatego, że miło kojarzył mi się z zimą i sportami, które uwielbiam – narciarstwem. Nie miałam wobec niej wygórowanych wymagań. Spełniła je, ale czegoś tam brakowało.
Świat w „Zwycięzcach” wydaje się doskonale wykreowany i brutalny ale do bólu schematyczny, bo dosłownie każdemu bohaterowi w pewnym momencie wali się jego idealnie poukładane życie i, tylko na ogromne szczęście nie brakuje na nich choć maleńkich rysek, ale wszyscy jakoś się z tym godzą. Do momentu tego wielkiego krachu, który łamie ich na kawałeczki, którego nie chcą do siebie dopuścić, ale potem ktoś ich uświadamia, że przecież da się żyć dalej. Oni próbują i następuje wielki happy end, wszyscy są szczęśliwi. Idąc dalej mogę też pochwalić kreację bohaterów, bo pomimo tego jednego wielkiego schematu i podobieństw w ich historiach każdy ma swój własny charakter i inaczej reaguje na niepowodzenia, czy sukcesy, choć przydzieliłabym je zupełnie innym osobom niż zrobiła to autorka.
Pomimo, że Danielle Steel jest autorką obyczajówek, które powinno czytać się szybko, łatwo i przyjemnie, ma dość ciężkie pióro i czyta się wolno – co kilka chwil odczuwałam potrzebę zerknięcia, kiedy wreszcie skończy się ten rozdział. Rozłożenie tekstu pomiędzy poszczególne historię było idealne, ale trochę niesprawiedliwe, ponieważ kilku z nich, którzy podobno są równie ważni, co Lily, zostało pozostawione bardzo mało miejsca do popisu. No i mogę przyznać, że autorce udało się mnie, przez całą książkę, dwa razy zaskoczyć.
Podeszłam do tej pozycji z dystansem i bardzo zaniżonymi oczekiwaniami. Chciałam się tylko przy niej zrelaksować i zaczerpnąć trochę zimy w upalny, letni dzień. Udało mi się to, ale kosztem lekkiego odmóżdżenia i niedosytu, jakby Danielle nie wykrzesała z siebie wszystkiego co może i tę książkę dało się napisać lepiej, z większą ilością zaskoczeń i tragedii życiowych.

środa, 19 sierpnia 2015

Biblioteczny Bookhaul #1

W zeszłym tygodniu nastąpił w moim życiu moment, który osoba totalnie uzależniona od książek nazwałaby "tragedią", a mianowicie skończyły mi się książki do przeczytania! Co prawda mogłabym wrócić do którejś, które mam przeczytane na półce, ale zdecydowanie nie miałam na to ochoty. Musiałam ratować się szybkim i niespodziewanym wypadem do biblioteki miejskiej w miasteczku obok. Jak na standardy i wielkość jest bardzo dobrze wyposażona i zdarza mi się znaleźć tam prawdziwe perełki. Tym razem bardzo się ograniczyłam, żeby choć raz w życiu zmieścić się w torebce, co niestety i tak się nie udało przez tatkowe łupy - nie dosyć, że było ich dużo to jeszcze same w sobie były duże, a ja wzięłam tylko te cztery:


Skończyłam już czytać "Kwiaty na poddaszu" i jestem ogromnie zawiedziona, ale o tym posłuchacie więcej, kiedy ukaże się jej recenzja (patrz. terminarz). Dalej pozostaje mi tylko prosić was, żebyście w komentarzach przekazali mi, czy czytaliście którąś z tych pozycji i, jak wam się podobały.
Miłego dnia!

sobota, 15 sierpnia 2015

"Złodziejska Magia" Trudi Canavan - recenzja książki.

Autor: Canavan Trudi
Przekład: Mazurek Izabella
Tytuł polski: Złodziejska Magia
Tytuł oryginalny: Thief's Magic: Book One of The Millenium's Rule
Seria: Prawo Millenium #1
Wydawnictwo: Galeria Książki
Wydanie polskie: 2014
Wydanie oryginalne: 2014
Ilość stron: 580
Cena okładkowa: 44,90 zł
Moja ocena: 9/10

To historia dwójki młodych ludzi z dwóch dosłownie różnych światów.
Tam, gdzie magia napędza rewolucje przemysłową student magii i historii, Tyen, podczas jednej z ekspedycji archeologicznych odnajduje starą księgę zwaną Vella, która posiada zdolność odczuwania. Niegdyś była młodą czarodziejką zajmującą introligatorstwem, ale jeden z najpotężniejszych czarnoksiężników wszechczasów zamienił ją w pożyteczne narzędzie. Od tamtej pory zbiera cenne informacje, między innymi kluczowe wskazówki dotyczące katastrofy czekającej świat Tyena.
Tymczasem w świecie rządzonym przez kapłanów Rielle, córka farbiarza, od najmłodszych lat uczona była, że używanie magii oznacza okradanie Aniołów. Jest świadoma, że ma tego do talent, a w jej mieście przebywa ktoś na tyle zdesperowany, że pragnie nauczyć jej tego rzemiosła, jeśli tylko odważy się zaryzykować gniew Aniołów
Nie wszystko jest jednak zgodne z przekonaniami w jakich wychowano Tyena i Rielle.
Ani natura magii, ani prawa ich krajów, a nawet ludzie, którym ufają.
Książka przyciągnęła mój wzrok już na półce sklepowej i dosłownie musiałam ją kupić, a po chwili nie mogłam się już doczekać, kiedy zacznę czytać. Mało obchodził mnie fakt, że w domu mam drugą zaczętą, a nie lubię czytać kilku książek naraz, żeby nie pomieszały mi się fabuły. Musiałam zagłębić się w cudowne i nieprzewidywalne uniwersurum stworzone przez autorkę.
Trudi Canavan od razu rzuca nas na głęboką wodę w środek ostro pędzącej akcji i na początku wydawało mi się, że może trochę zbyt szybko, ale nawet się nie obejrzałam, a już do tego przywykłam i zżyłam się z bohaterami, których nie dało się nie lubić pomimo ich wad. W Tyenie irytowało mnie jego poczucie sprawiedliwości i ciągłe postępowanie według zasad, czy to tych ustalonych czy moralnych, ale za to był inteligenty, ambitny i potrafił w bardzo ciekawy sposób zagospodarować sobie czas. Rielle jest jego totalnym przeciwieństwem – cały czas żyła pod kloszem. Rodzice ustalali jej plan dnia i to ich ambicje miała spełnić, czego bardzo bardzo nie chciała i potrafiła się przeciw temu zbuntować. Była przede wszystkim impulsywna, nieprzewidywalna, ale też niestała w obietnicach wobec siebie czy innych.
Język i styl pisania są lekkie, a książkę czyta się bardzo szybko i w wielu momentach niesamowicie wciąga w historię jednego z bohaterów. Denerwowały mnie jednak przeskoki od Rielle do Tyena czy też na odwrót w najbardziej wciągających momentach, ponieważ potem nie mogłam się wciągać w akcje w tym drugim świecie.
Książka z dynamicznie pędzącą akcją, nietuzinkowymi bohaterami i mnóstwem magii, która urzekła mnie tak mocno, że miałam po niej delikatnego kaca książkowego oraz nie mogę się doczekać wydania kolejnych tomów tej historii, a także zachęciła do sięgnięcia po inne książki pani Canavan.  

środa, 12 sierpnia 2015

Libster Blog Award

"Nominacja do Liebster Blog Award - jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Ogromne dziękuję kieruję w stronę Kornelli z bloga Słownik Sztuki za nominację do tej "nagrody" - szczególnie, że nie spodziewałam się tak szybko jakiejkolwiek nominacji czy otagowania. Przy okazji podziękuję też za tak duży odzew z waszej strony, dzięki wam tym razem mam naprawdę ochotę dalej prowadzić tego bloga.
Z chęcią dołączę do zabawy odpowiadając na Twoje pytania oraz przekażę ją dalej.

1. Jeśli jakakolwiek postać fikcyjna mogłaby przeniknąć do rzeczywistości, to kto według ciebie mógłby to być?

Dalej będę się kierować moim niegasnącym zauroczeniem (choć chyba mogę powiedzieć, że to już miłość) do prozy panny Clare i jej bohaterów, a w szczególności Jace'a. Nie tylko wyglądem wpada idealnie w mój ideał mężczyzny, ale także ma wspaniałe poczucie humoru i jest jednym z niewielu mężczyzn, o którym słyszałam, że nienawidzi bałaganu, dlatego z chęcią poznałabym go w rzeczywistości.

2. Co cię najbardziej irytuje w ekranizacjach?

Mogę szczerze przyznać, że uwielbiam ekranizację, bo traktuję je, jako takie zderzenie moich wyobrażeń z wyobrażeniami jakiejś obcej osoby mieszkającej często wiele, wiele kilometrów ode mnie. Podczas jej oglądania jestem skupiona i jeśli pamiętam dokładnie wydarzenia z książki to komentuję, że coś było inaczej, że to zrobił ktoś inny, a tego na przykład w ogóle nie było w książce. Na koniec jest oczywiście uświadomienie sobie, ile ważnych scen pominął reżyser i to myślę, że to jest w tym wszystkim najbardziej irytujące.Najmocniej zdenerwowało mnie ogołocenie z jakiegokolwiek głębszego sensu mojej ulubionej książki Kinga i zmiana znaczenie jej tytułu. Mogłabym się tutaj o tym rozpisać, tylko nie chcę przedłużać odpowiedzi, ale jeśli chcecie o tym posłuchać to dajcie znać w komentarzach, z chęcią napiszę recenzję filmu.

3. Wolisz dobrych bohaterów czy czarne charaktery?

Odpowiedź na to pytanie całkowicie zależy od książki z jaką mam do czynienia - w szczególności cech charakteru tej dobrej strony i motywacji do czynienia zła przez te drugą. Przykładem mogą być moje dwie najukochańsze serie, czyli oczywiście Harry Potter i Dary Anioła. J.K. Rowling za tymi "złymi" ukryła bardzo poruszające serce historie o nieszczęśliwych miłościach, obok których nie mogła przejść obojętnie moja dusza romantyczki. Tymczasem w historii Cassie bardziej zżyłam się z tą dobrą stroną, z ich osobowościami itd.

4. Należysz do jakiegoś fandomu książkowego?

Przeczytałam już tyle, że nawet nie jestem pewna, które z tych książek mają fandomy, ale na pewno jestem Potterhead, Shadowhunter, Trybutem, Zwiadowcą i nie mam pojęcia, jak się nazywa fandom Rywalek oraz pewnie jeszcze z milion innych by się znalazło.

5. Ulubiony autor/autorka?

To jest okropne pytanie, bo każesz matce wybrać swoje ulubione dziecko i ja cholipka nie potrafię. Cenię wielu autorów, ale nie mogę wybrać jednego ulubionego tylko postawię na kilku, w których gronie bez dwóch zdań muszą się znaleźć Rowling i Clare. Bliscy mojemu sercu są również Kiera Cass, za przecudowną serię Selekcja, Harlan Coben, za nierozwiązalne do samego końca zagadki kryminalne, Colleen Hoover, za łamiące serce historie, Stephen Kinga, za genialny, bezpośredni styl pisania, Marta Kisiel, za przegenialne poczucie humoru, Chuck Wendig, za genialną Miriam oraz John Flangan, ze zajmujących w moim sercu szczególne miejsce Zwiadowców.

6. Masz jakaś ulubioną okładkę? Podziel się z nami jej zdjęciem!

Jestem takim pomieszaniem wzrokowca ze słuchowcem, a więc często zdarza mi się kupować książkę tylko, dlatego że podoba mi się okładka. No i tych okładek było już mnóstwo, ale po każdej wracam do mojego bezgranicznego uwielbienia okładek całej serii Selekcja, ponieważ są urocze, dziewczęce i pięknie prezentują się na półce.















7. Czytasz książki w obcych językach?

Niestety, mój angielski jest na takim poziomie, że wolę nie próbować.

8. Miałeś/miałaś okazję spotkać swojego idola/idolkę?

Nie, a właściwie mogę powiedzieć, że jeszcze nie, ponieważ zimą planuję wyjazd, który prawdopodobnie umożliwi mi spotkanie tego wspaniałego człowieka. Czeka mnie jeszcze decyzja, czy wybiorę się w styczniu, czy w marcu, potem załatwienia wszystkich formalności - bilety, noclegi, pociągi, a i dopiero jakieś kilka dni przed wyjazdem będę na pewno wiedziała, czy on również tam się pojawi.

9. Książki w miękkiej czy twardej oprawie?

Nie przywiązuję do tego wagi w trakcie kupna, bo kupuję albo tę, która jest tańsza, albo tę, która jest akurat dostępna. Tylko, że twarda oprawa jest dużo bardziej wytrzymała, a miękka bardziej poręczna.

10. Czy twoja ulubiona powieść jest szeroko znana w czytelniczym świecie czy raczej niewielu o niej słyszało?

Mam wiele ulubionych powieści i o części z nich bardzo często się mówi i bardzo wiele osób je lubi, kocha, uwielbia, ale posiadam na tej liście również książki, które zdecydowanie są niedocenione.

11. W jakich okolicznościach założyłeś/założyłaś bloga?

Od razu mogę przyznać się, że bloga książkowego zakładałam trzy razy. Za pierwszym razem był to taki kaprys, bo spodobało mi się w booktube'ie i po chyba trzech-czterech miesiącach zrezygnowałam. Jakiś czas później przypomniałam sobie, że przecież mi się to podobało i bardzo miło spędzałam przy tym czas, więc spróbowałam znowu. Znowu miałam mały rozgłos i jeszcze zrobił mi się bałagan pomiędzy blogami recenzenckimi, a opowiadaniami fanfiction, więc go usunęłam z myślą, że przeniosę się na inne konto. Musiałam jednak znaleźć w sobie na nowo motywację oraz chęci i pewnego dnia wróciły pod wpływem Złodziejskiej Magii autorstwa Trudi Canavan.

Moje pytania:
1. Wolisz kupować książki, czy wypożyczać?
2. Jak podchodzisz do książek, które porównywane są do innych?
3. Oceniasz książki po okładce?
4. Z jakich krajów, według Ciebie pisarze są najlepsi?
5. Ulubiony gatunek?
6. Jaka, według Ciebie, książka powinna być lekturą?
7. Horrory bardziej Cię straszą czy śmieszą?
8. Jak podchodzisz do polskich pisarzy?
9. Jakie powiedzonka z książek weszły do Twojego codziennego języka?
10. Jakich książek na swojej półce się wstydzisz?
11. Jaka była pierwsza książka, którą zrecenzowałe/aś?

Nominowani:

Jeszce raz dziękuję i miłej zabawy reszcie!

niedziela, 9 sierpnia 2015

"Umarłe Dusze" Michaela Laimo - recenzja książki.

Autor: Laimo Michael
Przekład: Czub Marta
Tytuł polski: Umarłe Dusze
Oryginalny tytuł: Dead Souls
Wydawnictwo: Amber
Wydanie polskie: 2009
Wydanie oryginalne: 2007
Ilość stron: 286
Cena okładkowa: 29,80 zł
Moja ocena: 4/10

Młody John Petrie nigdy nie słyszał o człowieku, który zapisał mu w spadku ogromny majątek, ale cieszy się, że dzięki niemu, może wyrwać się z piekła, którym było jego dotychczasowe życie. Lecz wkrótce dowie się czym jest prawdziwe piekło i pozna prawdę o swoim dziedzictwie i tajemniczym dobroczyńcy – kapłanie straszliwych ceremonii krwi i szaleństwa, który za chęć nieśmiertelności zapłacił najwyższą z cen.
„Umarłe Dusze” przeleżały prawie rok na mojej półce oraz liście książek do przeczytania nim odważyłam się po nie sięgnąć. Interesowało mnie ich wnętrze, ale bałam się, że mogą okazać się kolejną katastrofą literacką z dziwną fabułą i słabym stylem pisania. Rzeczywiście z tymi prognozami po części się nie przeliczyłam.
Pierwszy błąd w tej książki polega na wyolbrzymieniu w opisie – życie Johnny'ego może i było dość ciężkie, ale na pewno nie było piekłem. Chłopak miał rodzinę, dach nad głową, chodził do szkoły i dostawał jeść tyle, ile potrzebował, tylko po prostu był poddany dość rygorystycznym zasadą wychowania. Następnie muszę podkreślić, że autor kompletnie zniszczył czytelnikowi przyjemność główkowania nad tym o co mu w tym wszystkim chodzi wplatając, w sceny z teraźniejszego życia Johna, sceny z przeszłości. Przez nie po niespełna pięćdziesięciu stronach domyśliłam się całej zagadki ukrytej na kartach tej książki, a ostatnie pięćdziesiąt stron po prostu przekartkowałam i przejechałam wzrokiem, bo tak straszliwie chciałam już ją skończyć.
Na szczęście książka nie jestem jednym wielkim gniotem i ma kilka plusów, które działają na jej korzyść. Styl pisania Laimo mogę zaliczyć do jednego z lepszych i lekkich. Nawet nie mogę wytknąć jakiejś powtarzalności czy przekombinowania w samej koncepcji fabuły. Pomysł był ciekawy i odpowiedni do gatunku, a autor doskonale grał na ludzkiej psychice. Pokazywał, jak duży wpływ miały wydarzenia z retrospekcji na wszystkich, którym udało się przeżyć i, którzy pamiętali tamtą straszliwą noc z roku 1988.
Żałuję czasu spędzonego przy tej książce, bo przez retrospekcje nie było tam niczego, co by mnie zaskoczyło, a zakończenie wprost wprowadziło mnie w chęć rzucenia książką o ścianę. Najbardziej w tym wszystkim denerwujące było, że autor zaprzepaścił i zniweczył szansę na bardzo dobry horror.

środa, 5 sierpnia 2015

Moi!

Witajcie książkoholicy!

Serdecznie i gorąco witam książkową część blogosfery na początku drogi do realizacji mojego projektu związanego z dzieleniem się miłością do książek, rozmawiania o nich, a przede wszystkim wyrażania subiektywnej opinii o poszczególnych pozycjach. W końcu nie od dziś wiadomo, że nie wszystko co się wydaje nadaje się do czytania, a czasem lepiej się upewnić u zwykłego człeka, żeby nie popełnić gafy. ;)
Tutaj niedługo się coś pojawi, a na razie mam nadzieję, że miło mnie przyjmiecie i z chęcią zostaniecie na dłużej, a praca na tym będzie owocna oraz przyjemna!

Suomi xx

PS. Uwielbiam, a wręcz kocham integrowanie i poznawania moich czytelników, a więc od razu na wstępie zapraszam do poznawania mnie na moich mediach społecznościowych - zadawania pytań, oglądania zdjęć, obserwowania, lajkowania fanpage'a i wielu innych rzeczy.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...