poniedziałek, 28 września 2015

Podsumowanie września

Odeszły błogie dni lenistwa i topienia się w letnich, wręcz niemożliwych do wytrzymania, upałach. Zaczął się okres wczesnego wstawania i późnego wracania do domu. Okres ślęczenia nad nie tymi książkami, które chciałabym przeczytać. Niby powoli zaczyna się to na mnie odbijać katarami, niewyspaniem i okropnymi wynikami w czytelnictwie, ale cieszę się, że to już. Jesień znaczy powolne zbliżanie się do zimy, - mojej ulubionej pory roku - której muszę wybaczyć jeszcze gorsze warunki życia, bo daje mi kilka wspaniałych miesięcy białego puchu i narciarskiego szaleństwa. 
Tylko dziś nie o tym. Dziś mam wam opowiedzieć, jak wszystko powoli rozkręca się na blogu i jak powoli idzie mi czytanie. Wspomniałam już wcześniej, że pierwszy szał związany z pojawianiem się Biblioteczki już opadł, albo raczej ja zmniejszyłam swoje zaangażowanie w promowanie bloga wszędzie naokoło i odeszli, ci którym zależało tylko na komentarzach i obserwacji ich blogów, a zostali ci, którym naprawdę się podoba i im serdecznie dziękuję (nawet tym anonimowym, którzy się nie ujawniają). Pojawiają się też nowi, coraz nowsi czytelnicy bloga co cieszy mnie najbardziej, bo chociaż coś w życiu mi wychodzi.
Wrzesień był również bardzo zabieganym miesiącem. Rozpoczęłam trzeci rok z rzędu nauki w szkole średniej fachowo nazywanej technikum organizacji reklamy i przeszłam swój typowy wrześniowy stan niepewności, czy tym razem sobie poradzę z ogarnięciem rozszerzeń, przygotowaniem do matury (która notabene już za niecałe dwa lata) i przedmiotów zawodowych na równi ze swoim drugim życiem prowadzonym tutaj w internecie. Dodatkowo nauczyciele zrzucili na mnie kilka poważnych obowiązków (zostałam klasowym skarbnikiem!), konkursów i różnych wyjazdów związanych z poszczególnymi przedmiotami, a w przyszłości czeka tego jeszcze więcej. Mam do zorganizowania swój styczniowy wyjazd oraz wzgląd, że będzie ciężko, bo rodzice również wymagają ode mnie znacznej pomocy w domu, ale z drugiej strony zadomowiłam się już tutaj na dobre i wciąż mam kolejne pomysły na innowacje na blogu. 
Na razie poprzestaniem na wyzwaniu Czytam nie tylko Amerykanów! i serii postów Wywiad z Książkoholikiem, oraz moim nieautorskim pomysłem na porównywanie książek i ich ekranizacji. W najbliższym czasie mam jednak nadzieję opracować jakiś książkowy TAG, a muszę powiedzieć, że moją głowę nawiedza w tej chwili kilka pomysłów związanych z nieksiążkowymi zainteresowaniami oraz może coś o jakiejś ulubionej pozycji, która własnego jeszcze nie posiada. Gorzej niestety dzieje się jeśli chodzi o czytanie książek, bo jesienna chandra odciąga mnie od nich. Coraz rzadziej mam ochotę wyłączyć komputer i dać się ponieść niesamowitej przygodzie. Aktualnie rozpoczęłam dwie książki, z których jedna idzie mi w sumie całkiem dobrze, a druga jest dość ciężka w odbiorze i trzeba się na niej mocno skupić, dlatego w ciągu tygodnia przeczytałam niespełna dwieście stron z pięciuset. Ta kategoria w tym miesiącu wypadła najgorzej...

            Książka miesiąca:

Przeczytane: 3

Hodkin Michelle Mara Dyer. Przemiana 9/10

Plany czytelnicze na październik:

Mitchell David Atlas Chmur
C.S. Harris Kiedy bogowie umierają
Kisiel Marta Dożywocie
Hodkin Michelle Mara Dyer. Zemsta
Susana Vallejo Chavarino Brama Światów
Oliver Jana Córka Łowcy Demonów
Weeks Brent Droga Cienia
Winterson Jeanette Kamienni Bogowie
Ćwiek Jakub Kłamca
                                                           Zink Michelle Proroctwo Sióstr


Tymczasem na blogu:

Wyświetleń: 3692
Opublikowanych komentarzy: 506
Obserwatorów: 58

Recenzji: 4

Pozostałych postów: 7

Jestem w stu procentach pewna, że nie dam rady z wszystkimi zaplanowanymi książkami i nie obiecuję, że w przyszłym miesiącu cokolwiek zmieni się pod kątem czytania, ale sama z siebie postaram się trochę rygorystyczniej podejść do czytania. Postaram się częściej przeznaczać swój czas wolny na czytanie zamiast siedzenia przed komputerem lub cokolwiek innego co ja tam robię. Mam nadzieję, że mi się uda i w październiku górne statystki będą wyglądać co najmniej tak dobrze, jak dolne.
A jak było u was? Piszcie! Zostawiajcie linki do podsumowań! Chętnie poczytam :)

sobota, 26 września 2015

"Scarlet" Marissy Meyer - recenzja książki.

Autor: Meyer Marissa
Przekład: Konowrocka Dorota
Tytuł polski: Scarlet
Tytuł oryginalny: Scarlet
Seria: Saga Księżycowa #2
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Wydanie polskie: 2013
Wydanie oryginalne: 2013
Ilość stron: 494
Cena okładkowa: -
Moja ocena: 8/10

Drogi Cinder i Scarlett krzyżują się w chwili, w której Ziemia zostaje zaatakowana przez Lunę... Cinder, dziewczyna cyborg zarabiająca na życie, jako mechanik, próbuje wydostać się z więzienia, choć wie, że jeśli jej się uda, stanie się najbardziej poszukiwanym zbiegiem we Wspólnocie Wschodniej. Po drugiej stronie kuli ziemskiej ginie babcia Scarlet Benoit. Okazuje się, że dziewczyna nie miała świadomości wielu związanych z nią spraw ani śmiertelnego zagrożenia, w którym żyła. Kiedy spotyka Wilka, mającego prawdopodobnie wiadomości o miejscu pobytu babci, czuje powstającą  między nimi więź, choć nie potrafi przełamać nieufności. Wspólnie rozwiązują zagadkę, ale wówczas los zderza ich z Cinder przynoszącą nowe pytania bez odpowiedzi.
Od samego początku miałam świadomość, że dalsze części tej serii nie zostaną wydane w Polsce, że Scarlet to najprawdopodobniej ostatnia, część Sagi Księżycowej, jaką przeczytam i jestem na siebie cholernie zła, że w ogóle zaczynałam, że dałam się skusić dwóm prześlicznym okładkom stojącym na bibliotecznej półce i jeszcze pachnącym drukarnią. Totalnie zakochałam się w uniwersurum stworzonym przez Marissę Meyer, choć miałam obawy, że jednak  mimo wszystko okaże się wręcz kopią baśni o Kopciuszku, a druga część o Czerwonym Kapturku i cholernie się pomyliłam. To jest coś jeszcze piękniejszego niż baśń to niesamowicie zgrane wplecenie motywów baśniowych do realistycznej wizji przyszłości opanowanej przez zabójczego wirusa letumosis. I pierwsza część okazała się dobra, choć ogromnie przewidywalna i schematyczna to właśnie Scarlet jest jej genialną kontynuacją - nieprzewidywalna, pełna zwrotów akcji i napięcia książka. Głównie chcę tu położyć nacisk na to napięcie, bo autorka tak idealnie je budowała, że momentami miałam wrażenie, że powoli robi się z tego powieść sensacyjna zwłaszcza w kontekście wątku porwania babci Scarlet. I to właśnie ten tom autorka wybrała na zakończenie ukrywania przed czytelnikami całej przeszłości Cinder, której można się było domyślić, ale mi znowu coś po drodze uciekło i tego wszystkiego nie skojarzyłam do pewnego momentu, dalej mamy się już tylko skupiać na walce z mściwą królową Luny, Levaną. I może się wydawać, że wszystko jest pięknie i ładnie, ale mam jedno wielkie, ogromniaste 'ale' do opisu - zawarto w nim wydarzenie z praktycznie samego końca powieści i pomimo, że to również nie powinno być dla czytelnika nowością, nie jest to miłe. Gdyby go nie byłoby mielibyśmy choć mały margines dla zastanowienia, czy historię Cinder i Scarlet zostaną splecone.
Zakres bohaterów się poszerza. Dochodzą nie tylko ci drugoplanowi, ale ważniejsi, z których perspektywy prowadzona jest trzecioosobowa narracja. Bez dwóch zdań wśród nich pozostaje Cinder, która nieszczególnie zmienia się pod wpływem odkrytej w sobie mocy. Lata wychowania, jakiemu została poddana wciąż pozostawiają na niej piętno i nie pozwalają jej poczuć pewności siebie. Tłumi w sobie uczucia. Nie może uwierzyć, że jest godna bycia tym kim jest, ale bardzo pragnie odkryć prawdę o swoim pochodzeniu. Mam wrażenie, że delikatnie "mota się" pomiędzy tym co dobre dla niej, a dobre dla społeczeństwa, co niesamowicie odciąga ją od szablonowej bohaterki powieści młodzieżowych - nie chce ratować świata, ona chce świętego spokoju. Pierwszą i najważniejszą postacią, która na stała gości w historii od tego właśnie tomu jest tytułowa Scarlet, czyli rudowłosa, francuska dziewczyna, która niestrudzenie będzie szukać swojej babci nawet za cenę własnego życia, a której wątek ogromnie polubiłam. Najbardziej w całej historii mroził krew w żyłach i najbardziej zaskakiwał - szczególnie postacią Wilka, bo w pewnym momencie naprawdę nie wiedziałam już czy jest po stronie dziewczyny czy może raczej swojego "stada". Dodatkowo autorka zaczyna też prowadzić nas oczami cesarza Kaia i jego dylematów pomiędzy ratowaniem świata i swojego kraju, a miłością do Cinder. Jego perspektywy dodawała nowego smaczku historii, ponieważ znaliśmy również wydarzenia z tej politycznej perspektywy. Mogliśmy zobaczyć jak wielkim poświeceniem okazuje się być rządzenie wielkim państwem.
Styl pisania Marissy Meyer delikatnie przypomina mi ten, którym posługuje się Maggie Stiefvater, a który dość mocno zaniżył ocenę Wyścigu Śmierci, ale jest o niebo lepszy, bo uczucia bohaterów nie są zepchnięte na aż tak daleki plan. Wszystko postawione jest głównie na rozwijanie akcji, ale one są i w odpowiednim momencie się ujawniają. Poza tym autorka płynnie prowadzi nas przez całą powieść, którą pomimo sporych gabarytów dość szybko się czyta. Nie trzeba zbyt mocno skupiać się na każdym możliwym słowie, a niekiedy wystarczy niezbyt szybkie przejechanie wzrokiem po linijce tekstu. Nawet słownictwo typowe dla tej powieści jest ogromnie łatwe do zapamiętania i opanowania - w porównaniu do teraźniejszości zmieniają się tylko nazwy niektórych sprzętów codziennego użytku oraz oczywiście trzeba rozróżniać cyborgi i androidy.
Może zróbmy jakiś zbiorowy apel do wydawnictwa i jeszcze szturmujmy blogi ksiażkowe wszelkimi możliwymi postami o Sadze Księżycowej, co? Może nam wydadzą dwa kolejne i jednocześnie ostatnie tomy? Bo nie dość, że to wszystko jest tam tak wciągające to po zakończeniu ma się ochotę wyrzucić tę książkę przez okno. Jest tak otwarte.

środa, 23 września 2015

Dokoła Świata Book TAG

Za do jej autorskiego TAGu nominację serdecznie dziękuję Liss Carrie z bloga W świecie fikcji :)
Dzisiaj odbędziecie ze mną małą podróż dokoła świata w zaledwie kilka minut, podczas której wraz z książkami pokażemy wam wiele ciekawych miejsc na naszym globie!

Las Vegas, czyli bohaterzy książkowi, z którymi mogłabym spędzić weekend w Vegas dobrze się bawiąc.

Tak trochę mi teraz smutno, bo z chęcią zabrałabym tam swoich Fińczyków, ale skoro mają być bohaterzy książkowi to chyba jedyne co przychodzi mi teraz do głowy to zdecydowanie ekipa z Darów Anioła: Clary, Jace, Simon, Isabelle i Alec. Byli nie tylko świetnymi kompanami do walki (wciąż pamiętam scenę wtargnięcia do siedziby feerii (?), wszyscy z bronią, a Simonowi wystarczyły tylko jego zęby), ale także genialnie zgraną "paczką" przyjaciół, nigdy nie nudzili się w swoim towarzystwie. I chyba trochę się obawiam tego, co się stanie, jak ich wpuszczą do tego Vegas.

Nowy Jork, czyli książka, w której bohaterowie walczą o wolność.

Znowu nie wiem którą książkę wybrać, bo samo przejechanie wzorkiem po półce wyłoniło czterech kandydatów, a idąc jeszcze dalej tego jest coraz więcej, bo taki motyw przewija się przez trzy czwarte ostatnio wydawanych książek młodzieżowych. Dlatego może zostawię Igrzyska Śmierci, Czerwoną Królową i Rywalki, a przejdę do trochę poważniejszych książek z mojej biblioteczki. Myślę o Bransoletce z Kości Kevina Crossleya-Hollanda, czyli pierwszym tomie Sagi o Wikingach. Możecie być ogromnie zdziwieni, bo to powieść historyczno-przygodowa, a wspomniałam, że nie lubię historii, jednak przeczytałam ją z polecenie twitterowej znajomej i jest o ludzie, który jednak dość mocno mnie interesuje. Główny wątek Bransoletki z Kości toczy się wokół podroży głównej bohaterki Solveig śladami ojca, który zaś wyruszył, aby wraz z zaginionym księciem utworzyć armię przeciwko, opanowujących terytoria Wikingów, Szwedom. 

Paryż, czyli książka z piękną historią miłosną.

Nie mogę się powstrzymać, żeby i tym razem o tym nie powiedzieć, ale jestem zakochana nawet w subtelnym wątku miłosnym z Nomen Omen Marty Kisiel. Całe uczucie rodzące się pomiędzy Salką, a Bartkiem jest sobie gdzieś tam w tle i niby nie ma wielkiego znaczenia. Czasami nawet wcale go nie widać, ale to jak autorka zwieńczyła książkę szczytem właśnie tego wątku kompletnie złamało mi serce, że akurat w takim momencie!

Londyn, czyli książka, w której występują różnorodni, ciekawi i dopracowani bohaterowie.

Właśnie taką różnorodnością, wielowątkowością, humorem i morałem zaczarował mnie Cień Wiatru Carlosa Ruiza Zafona. Mamy tutaj cały zestaw typów bohaterów, z których każdy ma swoją własną niepowtarzalną historią i właściwie nigdy nie wiesz, co potem wydarzy się w jego życiu, a nawet każdego na swój sposób da się lubić i... Właściwie to nie wiem, co konkretnie o tym powiedzieć, ale o nią też powinnam wam truć dupę.

Amsterdam, czyli książka, której świat mógłbym zwiedzić jadąc rowerem.

Pamiętam, że historia mi się podobała, ale miałam ogromne 'ale' do jej konstrukcji, chyba dokładnie do narracji, która nie odpowiadała bohaterowi z którego perspektywy była prowadzona. Myślę jednak, że nie będzie mi to przeszkadzało w przejechaniu się po wyspie Thisby. No chyba, że napatoczy mi się jakiś mściwy koń morski i stwierdzi, że trzeba się za to na mnie zemści.

Wenecja, czyli książka, w której bohater zmienił się w trakcie trwania historii.

Patrzę, patrzę i długo zastanawiam się nad odpowiednią pozycją, w której bohater zmienia się tak bardzo znacząco. Odrzucam Americę, Ozziego, mojego kochanego Johna Smitha, Celeanę, i dochodzę do Ann Burden z postapokaliptycznej powieści Roberta C. O'Briena Z jak Zachariasz. W trakcie jej trwania dziewczyna wyraźnie dojrzewa, wyrasta z dziecięcych marzeń, że kiedyś przybędzie do niej jakiś mężczyzna i razem odtworzą gatunek ludzki. Pod wpływem strachu przed tajemniczym przybyszem bardziej zaczyna się zastanawiać, czy jednak są jeszcze jacyś ludzie na ziemi poza ich dwójką i zaczyna działać, aby ich odnaleźć.

Transylwania, czyli bohater, który wzbudza w Tobie strach.

Nie było by dobrego TAGu bez wspomnienia o Martwej Strefie i Johnie Smithie. Na początku jego postać bardziej pobudzała moją ciekawość - jak potoczy się jego historia? jakich decyzji dokona? jak ten cały dar na niego wpłynie?. Ale im bardziej przybliżamy się do zakończenia historii tym bardziej się go bałam, zwłaszcza w już końcowych scenach poprzedzających wielki finał historii.


 Wiedeń, czyli książka z monarchią w tle.

Od razu do głowy przychodzą mi tylko i wyłącznie Rywalki, ponieważ cała książka opiera się na tym wątku. Pokazuje, że nawet na pałacowych korytarzach nic nie jest pięknie i kolorowe, że rządzenie wymaga wiele ciężkiej pracy, że nawet panujący nie są idealni i przede wszystkim, że lud nigdy nie będzie zadowolony.


Kraków, czyli ulubiona książka/baśń/legenda z dzieciństwa.

Nie pamiętam, żebym w dzieciństwie jakoś szczególnie szalała za jakąś fikcyjną historią, oprócz oczywiście Harrego Pottera, ale z perspektywy czasu chyba najlepiej przemawia do mnie Dziewczynka z zapałkami Hansa Christiana Andersena, ponieważ jest z nich wszystkich najbrutalniejsza, a jednocześnie najbardziej rzeczywista. :)


Tokio, czyli książka, która wywołuje w tobie pozytywne emocje.

Bardzo miło wspominam lekturę Czekając na Gonza Dave'a Cousinsa, czyli przezabawnej historii o, mogę szczerze się pokusić o takie stwierdzenie, perypetiach czternastolatka, który odkrywa wielki sekret swojej siostry. Niektóre sytuacje może i są delikatnie przerysowane, ale naprawdę wywołują uśmiech na twarzy, a już szczególnie kilka ostatnich zdań, które mnie po prostu zabiły!

Taguję:
http://ksiazkinastolatki.blogspot.com/
http://ksiazki-mitchelii.blogspot.com/
http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/
http://ilmiogattonero.blogspot.com/
i całą resztę, która ma ochotę to zrobić.
Można nawet tutaj w komentarzu, a tymczasem zaczytanego po południa!

poniedziałek, 21 września 2015

Wywiad z Książkoholikiem #1


Miała być seria postów, a jest wyzwanie, seria postów i chyba jeszcze stworzę jakiś własny autorski TAG, a może nawet kilka. :) Okazało się, że z blogiem ksiażkowym będzie tak samo, jak z moimi opowiadaniami - wręcz jestem, jak King, czyli po prostu sram pomysłami na prawo i lewo. Na ten wpadłam przypadkowo i ogłosiłam go już wcześniej na fanpage'u na facebooku. Na pierwszy rzut pójdzie moja internetowa znajoma, która zgodziła się zostać królikiem doświadczalnym i odpowiedzieć na kilka pytań. Nie wiem, jak to wszystko wyszło, a najbardziej nie wiem, jak mi poszła zabawa w reportera, więc piszcie szczerze co myślicie!

S: Na samym początku początku chcę zaznaczyć, że próbowałam wymyślić jakieś przykładowe pytania, ale zwyczajnie nic nie przyszło mi do głowy. Z tego powodu postanowiłam pobawić się w trochę w prawdziwego reportera, który zostaje zaskoczony i nie ma czasu przygotować się do rozmowy. Nauczyłam się też, że należy zadawać pytania poczynając od tych o ogół, a kończąc na szczegółach, więc zacznę od, możesz szczerze powiedzieć, banału i pewnie się takiego pytania spodziewałaś, ale... Jak to wszystko się zaczęło? Od jakiejś konkretnej książki, czy może raczej coś innego na ciebie wypłynęło?

W: Jak byłam małą dziewczynką nienawidziłam czytać książek! Wszystkie lektury mnie zrażały i ograniczałam się do streszczeń już w podstawówce. Pierwszą moją serią, którą przeczytałam z przyjemnością i dobrowolnie był... "Zmierzch". Pamiętam, że niesamowicie się wkręciłam, wydawało mi się to boskie, świetne i najlepsze na świcie. Myślę, że można mi to wybaczyć ze względu na fakt, iż miałam wówczas jedenaście lat.

S: Nie musisz się niczego wstydzić, bo pewnie znajdzie się wiele z nas, które w podobnym wieku szalało za tą serią. Potem w trakcie dorastania przejrzeli na oczy i zobaczyli jej wady. "Zmierzch" to typowa książka młodzieżowa, więc to nawet wskazane. Jest przeznaczona na pewien etap w życiu człowieka. Możesz pokrótce przedstawić, jakie etapy z danymi gatunkami przechodziłaś lub przechodzisz?

W: Zaczęłam od "Zmierzchu", a mimo wszystko po tej pozycji miałam ogromną przerwę od fantastyki. Stwierdziłam, że czytanie jest ciekawe i może stać się doskonałą formą spędzania wolnego czasu. Nie mogłam się powstrzymać od podkradania książek mojej siostrze, która w tamtym okresie czytała obyczajówki oraz powieści kobiece. Przeskok okazał się dość duży, ale to właśnie od podkradania książek, których autorką jest Monika Szwaja zaczęłam czytywać powieści obyczajowe. Następnie siostra wpakowała mi w ręce dzieła Dana Browna, co poskutkowało przeczytaniem wszystkich jego sześciu książek jedna po drugiej. Nie ominęły mnie również historie na faktach opowiadające o osobach niepełnosprawnych lub zmagających się z nowotworami. Horrory wcisnął mi mój najlepszy przyjaciel, więc przez pewien czas czytałam Grahama Mastertona. Z powieściami historycznymi spotkałam się jednak tylko w szkole i jakoś nie ciągnie mnie do tego. Co do klasyków literatury jak "Przeminęło z wiatrem" chociażby przekonała mnie mama. W wieku czternastu lat sięgnęłam także po książki o narkomani takie jak "My dzieci z dworca zoo", czy "Pamiętnik Narkomanki. Do fantastyki wróciłam dopiero w lutym tego roku, ponieważ to właśnie wtedy dałam drugą szansę "Harry'emu Potterowi", którego w wieku dwunastu lat obsmarowałam od góry do dołu. Nie potrafię jednak uszeregować tych gatunków w odpowiedniej kolejności.

S: Widzę, że duży wpływ miało (i być może wciąż ma) na ciebie środowisko. Między tymi książkami poleconymi czytasz coś, co wybrałaś sama dla siebie, czy może jednak tylko na tym opierasz swoje plany czytelnicze?

W: Od samego początku czytam to, co polecają mi ludzie. Nie widzę w tym jednak nic dziwnego. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele pozycji, które wypada znać, a koniec końców czyta się mi je bardzo przyjemnie. Spokojnie mogłabym wymienić dwieście książek, które muszę przeczytać i wszystkie zostały polecone przez kogoś. Nie potrafię tego uniknąć, choćby z tego powodu, że oglądam około 10 booktuberów, a oni naprawdę potrafią zachęcić. Poza tym chciałabym znać to, co zna już większość, żeby dorzucić swoje trzy grosze i nie mieć trudności ze znalezieniem kogoś do dyskusji na temat danego tytułu.

S: Czyli nie widzisz nic złego w blogowaniu czy vlogowaniu o książkach? Spotykałam się już z bardzo skrajnie negatywnymi opiniami, jakobyś byli tylko i wyłącznie żebraczami darmowych książek od wydawnictw.

W: Skądże znowu! Jestem jak najbardziej na tak. Kocham poznawać opinię innych ludzi na temat jakieś powieści, ponieważ może zostać ona przedstawiona za każdym razem w całkowicie inni sposób. To cudowni ludzie, którzy dzielą się ze swoimi widzami/czytelnikami całą masą różnorakich emocji i dzięki nim możemy sięgnąć po genialne książki. Co więcej uważam, że takim osobą wręcz należą się darmowe egzemplarze książek, bo większość odwala kawał dobrej roboty, a zrecenzowanie to nie taka łatwa sprawa, jakby się mogło wydawać, nie mówiąc już o montażu filmów.

S: A gdybyś sama pewnego dnia wpadła na pomysł takiego dzielenia się swoimi odczuciami? Dołączyłabyś bez wahania, po dłuższej walce z samą sobą, czy może raczej zrezygnowałabyś od razu na starcie?

W: Niejednokrotnie chciałam dołączyć do blogowych recenzentów, ale rezygnowałam z tego pomysłu. Wynika to z faktu, że mam masę zajęć i nie czytam tak wielkich stosów jak niektórzy. Nie chciałabym, aby notki ukazywały się raz w miesiącu. Poza tym powstało tego bardzo dużo, więc myślę, że ciężko byłoby mi się przebić oraz wymyślić coś, co by mnie charakteryzowało.

S: Nie trzeba być książkkoholikiem i czytać dwudziestu książek miesięcznie, żeby prowadzić o tym bloga. Osobiście czytam jednego bloga, którego autorka podkreślała już kilkokrotnie, że nim jest jest – bardziej utożsamia się z kolekcjonerem, bo woli robić sobie przerwy między jedną a drugą książką. Wystarczy ruszyć trochę głową i wykazać się kreatywnością i między recenzje upchnąć jakiś post około książkowy, TAG czy wymyśloną przez siebie serię postów, a przynajmniej takie formy cieszą się dużą popularnością. Które z nich najbardziej ci się podobają? Czy może wolisz, żeby na blogu/kanale pojawiały się same recenzje?

W: Wiem, że nie trzeba nim być, żeby pisać o książkach, ale moim zdaniem jeden post na miesiąc mija się z celem jeśli chodzi o prowadzenie bloga, a na tyle obecnie pozwoliłby mi mój tryb życia. Osobiście kocham wszelkie rodzaje TAGÓW, niektóre podobają mi się bardziej od recenzji. Wynika to zapewne z faktu, że w TAGU możemy mówić o wielu książkach i uzasadniać swoje opinie, a konkretna recenzja dotyczy jednego utworu. Takie TAGI to zresztą znakomita zabawa zarówno dla wykonującego jak i czytelnika. Można wtedy lepiej poznać upodobania osoby, którą się obserwuje.

S: Skoro już mówimy o ulubionym rodzaju postów to może jeszcze wymienisz swoich ulubionych bloggerów/vloggerów? ;)

W: Anita z Book Reviews jest na samym szczycie - moje pierwsze odkrycie i od razu w dziesiątkę. Kobieta, która zaraża optymizmem, potrafi zachęcić do każdej książki jaką zapragnie, żebyśmy przeczytali. Cały czas się uśmiecha, posiada bardzo bogate słownictwo, opowiada w ciekawy sposób, a dobrego wspaniale się ją ogląda. Obejrzałabym każdy jej filmik, nie tylko o książkach. Według mnie to królowa polskiego BookTube'a . Marta z Secrets Book - podobnie jak Anita potrafi mnie przekonać do książki, jej recenzje są nietypowe, posiada ciekawe pomysły, a poza tym niejednokrotnie umie mnie rozbawić. Nie do każdego przemawia, ale ja jestem na tak. Poza tym mówi dużo o fantastyce, a ja znów chcę się wkręcić w ten gatunek. Darka z Więcek Książków - również dość znana na polskim BookTubie. Czyta ciekawe pozycje, umie przekonać do swoich racji, przyjemnie się ją ogląda. Poza tym potrafi mnie rozśmieszyć. Do dziś pamiętam jej filmik o kacu książkowym. Oglądam wielu książkoholików, ale to moja Złota Trójca.

S: No i zmierzając już powoli do końca, ale pozostając jeszcze w temacie blogowania i vlogowania chciałabym się oczywiście dowiedzieć, co tak naprawdę sądzisz o moim blogu? Jak sobie radzę z jego prowadzaniem? Z pisaniem recenzji? Wymyślaniem tematów na różnego rodzaju postów i wyzwań (choć dopiero mam po jednym na każdy ;))? No i z przeprowadzeniem tego wywiadu?

W: Czytam Cię już od samego początku. Wiem, że wkładasz całe serce w to co robisz i wróżę Ci wielką popularność. Lubię Twój sposób pisania recenzji, nigdy nie pomyliłabym autora. Do tego cenię sobie Twoje zdanie w kwestii książek i nie sądzę, żeby prędko się to zmieniło. Bądź systematyczna, pisz dalej tym samym stylem, a wszystko będzie świetnie. Czekam na kolejne wywiady z innymi książkoholikami. Dziękuję za ten wywiad.


S: To ja za niego dziękuję, a najbardziej za miłe słowa. :)

sobota, 19 września 2015

"Blask" Alexandry Adornetto - recenzja książki

Autor: Adornetto Alexandra
Przekład: Góralska-Gluma Beata
Tytuł polski: Blask
Tytuł oryginalny: Halo
Seria: Blask #1
Wydawnictwo: Bukowy Las
Wydanie polskie: 2010
Wydanie oryginalne: 2010
Ilość stron: 449
Cena okładkowa: -
Moja ocena: 8/10

Do senego miasteczka Venus Cove przybywają trzy anioły: Gabriel – wojownik, Ivy – uzdrowicielka oraz najmłodsza, a przy tym mająca najwięcej z człowieka, Bethany. Zadaniem aniołów jest nieść dobro na ziemi, który w coraz większej skali ulega wpływom ciemności. Podczas misji zmuszeni są ukrywać swoje nadnaturalne zdolności, świetlistą poświatę, a także – co najtrudniejsze – anielskie skrzydła. Pomagając społeczności, próbują nie przywiązywać się do pojedynczych ludzi... I wtedy Bethany poznaje w szkole Xaviera. Żadne z nich nie potrafi oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu. Kiedy zaczyna łączyć ich prawdziwe uczucie, zdają sobie sprawę, że przekraczają granice ustalone przez niebo. I nie jest to jedyne zagrożenie dla ich szczęścia. Ciemne moce nie czekają i wciąż rosną w siłę. Nie ma czasu do stracenia. Czy miłość do człowieka stanie się źródłem klęski Bethany i jej misji?
Usłyszałam o tej książce jakiś rok temu i początkowo nie miałam zamiaru jej czytać, bo patrząc na samą okładkę wydawało się, że nie przypadnie mi do gustu. Ale jak to często bywa, kiedy nadażyła się okazja wzięłam i zapoznałam się z powieścią młodziutkiej autorki. Adornetto miała dokładnie osiemnaście lat, kiedy „Blask” ujrzał światło dzienne i szczerze, jeśli pisze dalej, jej nowsze powieści muszą być jeszcze lepsze. Nie postawiłam jej wielkich wymagań, miała być po prostu czymś całkiem lekkim i przyjemnym, pomimo sporej objętości. I takie jest. Przede wszystkim to kolejna książka, która może wydawać się schematycznym, odgrzewanym kotletem, a jest zupełnie inna. Momentami wciąga, a momentami nurzy. Przez pierwsze 3/4 nie znajdziecie tu zbyt wiele akcji, a jedynie bardzo szybko rozwijające się uczucie pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Nawet to mi nie przeszkadzało, kiedy gdzieś tam pomiędzy wplecione zostały nawiązania do „Romea i Julii” oraz dyskusja humanistów o miłości od pierwszego wejrzenia. Zdecydowanie na plus działa też przedstawienie tego romansu od tej nadprzyrodzonej strony: jej decyzje, dylematy i uczucia. Przedstawienie, że ich problemy prawie niczym nie róznią się od naszych.
Niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni, jeśli chodzi o kreacje bohaterów – Bethany i Xavier to typowa para z gatunku nazywanego paranormal romans. Ona jest naiwna, łatwowierna, nieśmiała, wyobcowana i zdecydowanie nie poradzi sobie w życiu bez niego – chłopaka, który jest szanowany, lubiany, ale stroni od dziewczyn, choć wiele z nich zabiłoby za bycie zaproszonym na randkę właśnie przez niego. Tylko tutaj to idealnie pasuje. Dziewczyna dopiero uczy się, jak być człowiekiem. Jest, jak małe dziecko, które musi wszystko zobaczyć, dotknąć i poczuć, aby zrozumieć. Xavier poradził sobie tutaj doskonale w roli takie przewodnika po ludzkim świecie oraz ochroniarza w jednym. Razem tworzyli doskonały związek. Dawali sobie nawzajem miłośc, bezpieczeństwo, spokój i zaufanie. Rozmawiali o wszystkim co ich dręczył, a więc nawet szczerość była u nich na porządku dziennym. Zdenerwowało mnie tylko zachowanie Xaviera gdzieś pod sam koniec. To, że bardziej wierzył jakiemuś głupiemu zdjęciu i znajomym zamiast własnej dziewczynie i pomyślał, że ona go zdradza. Ten wątek chyba najbardziej mnie zaskoczył, bo – uwaga, fanfary – pojawiła się możliwość stworzenia trójkąta miłosnego, a może nawet on zaistniał przez krótką chwilę, ale główna bohaterka nie miała żadnego dylematu i nie stwierdziła nagle, że kocha obu chłopaków naraz.
No i w końcu jestem zachwycona stylem pisarskim Alexandry Adornetto. Pomimo jej młodego wieku jest genialny – wszystko jest idealnie, realistycznie opisane. Autorka posiada bardzo szeroki zasób słownictwa i wielokrotnie odwołuje się do różnych klasyków literatury anglojęzycznej takich, jak wspomnieni wcześniej „Romeo i Julia”, czy kilka powieści Jane Austen. Mam wrażenie, że powinien być trochę przyciężki z powodu dość mocno rozbudowanych opisów, ale kiedy już się wciągniesz nawet nie wiesz, że w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut przebrnąłeś przez sto kolejnych stron.
Nie jest to książka, z której da się wynieść jakieś wielkie ideologie, morały czy nauki życiowe. Wręcz mogę powiedzieć, że jest z nią tak samo, jak ze „Zmierzchem” - opowiada o tym, jak ważne jest, żeby mieć chłopaka, ale jest milion razy lepiej skonstruowana niż saga Stephanie Meyer. Z czystym sercem mogę ją polecić komukolwiek, kto spytałby mnie o ulubiony romans.

środa, 16 września 2015

The Social Media Book TAG

Za nominację serdecznie dziękuję Kasi Maz z bloga Książkomaniaczka :)
Środa będzie takim luźniejszym dniem zarówno dla mnie, jak i dla was, gdzie pozwolę sobie podpowiadać na wszelkie wasze nominacje. Za jego pomocą będę powoli wygrzebywać się spod tego wciąż rosnącego stosu książkowych tagów, w których już totalnie się pogubiłam i na pewno nie będą chronologicznie według kolejności otrzymania. Za każdym razem po prostu zapisuje sobie w nowym poście kto i do czego mnie nominował i wybieram ten z najstarszą datą aktualizacji, a że często tam robię jakieś przemeblowania to się mieszają. Wędrując już do głównego tematu - drogą takiego wyboru los pada dziś na The Social Media Book TAG, który jest bardzo prosty, a ja bardzo go lubię. :) Polega na przypisaniu jakiejś stronie internetowej, należącej do mediów społecznościowych, odpowiedniej według nas książki.

,czyli Twoja ulubiona krótka książka
(przy okazji pozdrawiam wszystkich twitterowiczów ;))

Jeszcze do niedawna powiedziałabym pewnie, że nowelki do serii "Selekcja", czyli "Książę i Gwardzista", bo ogromnie podobało mi się pokazania części tej historii z dwóch zupełnie innych perspektyw niż Ameriki, ale... Teraz moje spojrzenie na świat jest zupełnie inne niż te ponad pół roku wcześniej, kiedy ją kupiłam i przeczytałam. Aby odpowiedzieć na to pytanie muszę cofnąć się do czasów gimnazjum i drugiej lub trzeciej, kiedy omawialiśmy lekturę. Taką małą niepozorną książeczkę, która jako pierwsza w życiu tak doszczętnie zniszczyła mi serca. "Oskar i Pani Róża" to nie jest opowieść o dziesięciolatku z niewyparzonym językiem, ale opowieść o małym chłopcu, który musi pogodzić się z nieuchronnie nadchodzącą śmiercią.

,czyli książka, którą przeczytałeś, bo poczułeś presję ze strony otoczenia.

Znalazłabym pewnie mnóstwo książek do tej kategorii, ale taką najbardziej świeżą sprawą wydają mi się "Igrzyska Śmierci". Jeszcze jakieś dwa lata temu praktycznie wcale nie śledziłam nowości wydawniczych, bo nie miałam w pobliżu jakiejś takiej porządnej księgarni, więc realistycznie myśląc o dziele Suzanne Collins usłyszałam, dopiero gdy ukazał się film. Dodatkowo koleżanka, która nie czyta zbyt dużo książek, powiedziała, że jej bardzo się podobało i może mi pożyczyć wszystkie trzy części. No i tak przepadłam. Jestem Trybutem. :)

,czyli książka, którą przeczytałeś zanim to było modne.

Miałam wtedy 13 lat i wściubdziu w głowie, ale książki już czytałam. To nic, że w większości były to książki o wampirach, bo jarałam się wtedy "Zmierzchem". Wybrałam się do biblioteki po kolejną dawkę tego, z czym dzisiaj za nic nie pokazałabym się na ulicy i wśród nich znalazłam coś co na zawsze zagości w moim serduszku, a mianowicie "Miasto Kości". W tamtym momencie nie miałam zielonego pojęcia, co to w ogóle jest, kto to napisał i czy to dobre, ale pokochałam ją w całości razem ze wszystkimi wadami i zaletami.

,czyli książka, która nie pamiętasz, czy ci się podobała czy nie.

Kolejna rzecz, za którą z chęcią byście mnie pewnie zlinczowali, ale wrzucam tutaj "Małego Księcia". Pamiętam z niego tylko pojedyncze wątki (najbardziej chyba właśnie ten cytat, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy), ale nie mogę wyłowić jaki miała ostatecznie morał. Może to oznaczać, że albo mi się nie podobała, albo po prostu byłam jeszcze na nią za głupia i nie zrozumiałam.

,czyli książka, która była tak ładna, że musiałeś jej zrobić zdjęcie.

Doskonale pamiętam jeszcze zeszłoroczny wrzesień, kiedy kupowałam trzeci tom "Selekcji" i pierwsze, co zrobiłam po dojechaniu do domu to zrobienie jej zdjęcia i wrzucenie go na Instagrama. Ta część ma zdecydowanie najpiękniejszą okładkę ze wszystkich. Jestem po prostu zachwycona widokiem tak uszczęśliwionej Ameriki w przepięknej, białej sukni. :)

,czyli książka, której ekranizacje chciałbyś zobaczyć.

Lekko odpycha mnie od ekranizacji, po tym jak zjechałam jedną w ostatnio pisanej recenzji porównawczej (która ukazała się w poniedziałek! :D), ale mimo wszystko wciąż niecierpliwie i najbardziej ze wszystkich czekam na "Rywalki" na dużym ekranie. Poza tymi, których zapowiedzi już są, sądzę, że "Black Ice" sprawdziło by się idealnie, jako film. ;)

,czyli książka, którą polecasz każdemu.

Ostatnio mam tendencję do polecania wszystkim "Martwej Strefy" i "Nomen Omen", ale przecież nie może zabraknąć tutaj nieśmiertelnego "Harrego Pottera"!

Taguję:

Nie mam pojęcia, czy któreś z was już go robiło, ale jestem ogromnie ciekawa waszych odpowiedzi :)
No i to było tyle na dzisiaj.
Miłego po południa dla was!

poniedziałek, 14 września 2015

Książka czy film? Part 1. "Martwa Strefa".


Jak już kiedyś wspomniałam, w przeciwności do większości książkoholików, uwielbiam ekranizację. Traktuje je, jako takie zderzenie dwóch zupełnie różnych spojrzeń i wyobrażeń tej samej książki – mojego i reżysera. Oczywiście w trakcie oglądania jestem w stanie na głos wypominać nieścisłości wydarzeń filmowych z tymi książkowymi, nawet te najmniej ważne, choć jestem w stanie je przeboleć. Jestem w stanie zrozumieć, że człowiekowi, który ślęczał nad przygotowaniem filmu pewnie równie długo, jak autor nad napisaniem książki, może nie pasować jakiś konkretny wątek, który dodatkowo nie jest zbyt ważny, więc chcę  po prostu coś z tym zrobić. Ale jednak moja anielska cierpliwość w pewnym momencie ma się ku kresowi, więc wyciągam swoją słynną, wirtualną siekierę i wybieram się do Stanów z zamiarem napaści na faceta, który totalnie zniszczył ekranizacje jednej z moich ukochanych książek. To, co zrobił ten człowiek jest niewyobrażalnym przestępstwem, wręcz morderstwem tak przecudownej książki!
Tylko może jednak zacznijmy od początku, od tego co w ogóle w trawie piszczy.
Johnny Smith, nauczyciel języka angielskiego, uważa się za człowieka szczęśliwego. Ma ukochaną dziewczynę, jest lubiany przez uczniów i przekonany, że już nic złego w życiu go nie spotka. Jednak pewnego dnia w wyniku groźnego wypadku zapada w śpiączkę, a z powodu rozległych obrażeń mózgu lekarze nie dają mu żadnych szans. Rodzice Johnny'ego, a w szczególności matka, która jest zagorzałą chrześcijanką, mimo wszystko się nie poddają i nie pozwalają synowi odejść na tamten świat. Dzięki nim i jakiemuś ogromnemu cudowi mężczyzna budzi się po prawie pięciu latach z niezwykłym darem – widzi przeszłość i przyszłość innych ludzi. Potrafi przewidzieć dosłownie wszystko, więcej niż sam by chciał. Niezwykły talent staje się dla niego przekleństwem...
Od razu wspomnę, że po tej powieści nie spodziewałam się żadnych ogromnych fajerwerków. Ot, zwykła spontanicznie zakupiona, w pobliskiej Biedronce, w okolicach świąt Bożego Narodzenia, za równowartość dziesięciu złotych, kolejna książka Kinga, które biorę wręcz w ciemno. Jeszcze bardziej obniżyłam swoje wymagania, kiedy autor na wstępie zaznaczył, że historia opisana w książce jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z historii Stanów Zjednoczonych, a ja przecież jestem noga z przeszłości własnego kraju, a co tu dopiero mówić o innych. Odczekała sobie około dwa tygodnie, może więcej, na półce i wreszcie po nią sięgnęłam i... Ta książka mnie po prostu pochłonęła by potem przeżuć, wypluć i jeszcze dla pewności rozjechać po mnie walcem. Wszystkie wydarzenia ogromnie mną wstrząsnęły, ale chyba mimo wszystko najbardziej nieszczęście, które spotkało Johnny'ego. On sobie smacznie spał, a w tym czasie całe jego życie zaczęło chwiać się w posadach, aby runąć, kiedy tylko otworzy oczy, wraz z jakimś cholernym darem, który nie wiadomo skąd się wziął i jeszcze bardziej skomplikował mu życie, które Smith krok po kroczku starał się jakoś odbudować. Nie wiem, co w nim takiego jest, ale to postać lekko przerażająca i jednocześnie taka, której nie da się nie współczuć – odczuwałam wobec niego zupełnie skrajne emocje, ale w żaden sposób go nie nienawidziłam i cały czas rozumiałam wszystkie jego decyzje. Z jednej strony chciał żyć normalnie, jakby wcale nie był medium, a z drugiej dzięki tej zdolności odkrył możliwość uratowania milionów ludzi. Zachwycałam się nawet nad kreacją pozostałych bohaterów, choć może nie wszystkich lubiłam i nie byłam zachwycona, kiedy robili coś zupełnie irracjonalnego, bo takie właśnie są postacie w tej książce – wszyscy popełniają jakieś błędy, zmierzają złą ścieżką życiową lub biorą niezbyt dobry przykład z Raskolnikowa (w książce nie ma odniesienia do niego, to tylko mi się tak skojarzyło!)
Moje ochy i achy na tą książką nie miały – i wciąż nie mają ;) - końca, więc jakieś pół roku później kierowana nudą i chęcią obejrzenia jakiegoś dobrego filmu odpaliłam na zalukaj produkcję pod tym samym tytułem. Powitała mnie całkiem nastrojowo pasująca do klimatu książki muzyka i w sumie na tym skończyły się plusy. Im dalej brnęłam w ten film tym było coraz gorzej, tym więcej scen zostało zmienionych lub pominiętych. Od razu na wstępie reżyser kompletnie olał pewien wypadek z dzieciństwa Johnny'ego, który jak dla mnie był zapowiedzią umiejętności, które w przyszłości posiądzie, i scenę z kołem fortuny w lunaparku, gdzie bohater wyczerpał cały swój zapas szczęścia, co nieuchronnie doprowadziło do wypadku z opisu fabuły. Na bardzo daleki plan została zsunięta matka – w książce niemiłosiernie mnie irytowała z tą swoją manią na punkcie religii, ale tutaj jej brak odczułam bardzo dotkliwie. Przebolałam drobną zmianę w wątku ze śledztwem, w którym pomagał Johnny, ale jestem na nie, jeśli chodzi o dalsze modyfikacje tej historii. Kompletnie spłycono część, kiedy przybliżamy się do tych wydarzeń z realnego świata – w książce do finału doprowadzono poprzez zainteresowanie głównego bohatera tym, jak polityka zmieniła się w czasie, kiedy on był pogrążony w śpiączce, a tutaj wszystko zawarło się w jego nieszczęśliwym uczuciu. Straszliwie nie podobał mi się też aktor dobrany do roli Johnny'ego i to, że reżyser zapomniał o tym, że idea bohatera romantycznego, jakim jest Smith, nie opiera się tylko i wyłącznie na źle ulokowanej miłości, przez co zamiast pełnokrwistego faceta z ogromnym bagażem wyszła totalna beksa i łajza. I wiecie, ja bym nawet przeżyła to wszystko powyżej, gdyby nie zmieniono znaczenia tytułu i brak wytłumaczenia zachowania głównego bohatera w zakończeniu...
Podsumowując w jednym zdaniu mój chaotyczny wywód, bo z chęcią zostawiłabym to bez komentarza, - błagam nie oglądajcie filmu, ale koniecznie przeczytajcie książkę! To nie jest zwykły horror, tylko przegenialna powieść o, pomimo wątku nadprzyrodzonego, brutalności i niesprawiedliwości świata. Na pewno coś z niej wyniesiecie.

sobota, 12 września 2015

"Skrzydła Laurel" Aprylinne Pike - recenzja książki.

Autor: Pike Aprylinne
Przekład: Olejnik Donata
Tytuł polski: Skrzydła Laurel
Tytuł oryginalny: Wings
Seria: Laurel #1
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Wydanie polskie: 2010
Wydanie oryginalne: 2009
Ilość stron: 257
Cena okładkowa: 29,90 zł
Moja ocena: 7/10

Laurel nie jest typową nastolatką, ale niespotykana historia dzieciństwa i oryginalne nawyki żywieniowe to nic w porównaniu z tym, co wydarzy się w jej życiu, gdy na plecach odkryje małe znamię. Magiczny świat, znany tylko z legend, splecie się ze światem ludzkim, w którym żyje Laurel. Dziewczyna doświadczy głębi uczuć, jakich dotąd nie znała, przeżyje przygody, o których nawet nie śniła. I dowie się rzeczy, które przyprawią ją o zawrót głowy. Co wybierze? Świat wróżek z magicznym chłopakiem o szmaragdowych oczach czy świat ludzi i zawsze pomocnego Dawida?
Zapragnęłam przeczytać tę książkę, gdy tylko zakochałam się w drugiej powieści autorki, czyli „Ocalonej”. Nie przeczytałam nawet opisu i nie orientowałam się, o czym dokładnie jest, ale wiedziałam, że muszę zaliczyć spotkanie z nią, ponieważ Pike pisze naprawdę świetne, wyjątkowe i oryginalne historie. Nawet jeśli czytając opis wszystko wydaje się schematyczne i powielane z miliona innych powieści młodzieżowych i nawet w trakcie czytania się takie wydaje. W końcu ile jest książek, gdzie główna bohaterka po prostu zmienia miejsce zamieszkania, a w jej życie wnosi to zmiany o całe trzysta sześćdziesiąt stopni, bo odkrywa świat, który dla wszystkich jest tylko mitem i baśnią? Ile dzisiejszych książek młodzieżowych opiera się wyłącznie na wyborze jednego z dwojga zupełnie różnych od siebie chłopaków? To jest właśnie jeden jedyny i główny problem tej książki, jak i samej Aprylinne, która reklamuje się, jako autorka typowych powieści młodzieżowych, w których nie ma ani krzty oryginalności. Przecież to jedna wielka bujda! Kiedy już przebrniesz lub po prostu przestaniesz zauważać powielane wątki otrzymasz niesamowitą pełną przygód, uczuć i emocji historie.
Nawet kreacja bohaterów nie wydaje się tutaj niczym szczególnym i wyjątkowym, bo znowu mamy do czynienia z lekko wyobcowaną dziewczyną, która przeprowadza się w nowe miejsce i idzie do nowej szkoły oraz popularnego chłopaka, który zaczyna się nią interesować już pierwszego dnia. Jednak Laurel wydaje mi się trochę inna niż tamte dziewczyny. Z jednego prostego względu: całe życie trzymana była pod kloszem nie tylko przez własnych rodziców, którzy początkowo nie posłali jej do publicznej placówki edukacyjnej i trzymają się z dala od szpitali, jakby to było największe zło. Uczyła się w domu i nigdy nie miała swojej „paczki” przyjaciół. Myślę, że część z was mogę irytować niektóre jej zachowania i pobudki, ale je należy tylko i wyłącznie zaakceptować, bo tak została wychowana. Daniel też nie jest do końca typowy. Jest lubiany i szanowany w gronie swoich rówieśników i kilka dziewcząt się w nim kocha, ale nie jest schematycznym bohaterem powieści młodzieżowej. Nie wzbudza w nich respektu i strachu, a wręcz przeciwnie jest takim dobrym duchem tej powieści, którego wszyscy lubią, bo jest naprawdę sympatycznym i oddanym przyjacielem. Drugi z wybranków Laurel, czyli wróżek Tamani autentycznie wywołał we mnie ogromne współczucie. Miałam wrażenie, że dziewczyna w ogóle nie rozważa związku z nim, a jedyne uczucia, które do niego żywi to tylko współczucie, że jest już kompletnie nastawiona na Dawida. Oboje wywołali we mnie na tyle pozytywnych uczuć, że miałam nie lada zagwozdkę, po którego stronie się opowiedzieć.
Styl pisarski Pike tym razem delikatnie zawiódł moje oczekiwania, bo początkowo nie mogłam wbić się w te powieść, ale gdzieś koło lub nawet przed setną stroną wszystko ruszyło z kopyta i nie zatrzymałam się już do końca. Nie jest on może jakoś szczególnie zachwycający i wyróżniający, ale bardzo lekki i przyjemny do czytania. Autorka zdecydowanie wyróżnia się w na innym tle. Na tle pomysłów, koncepcji i fabuł, które jak wspominałam wyżej są całkowicie skrajne – w pierwszym odruchu wydaje się, że to nic nowego, ot kolejna fantastyczna powiastka dla młodzieży, gdzie główna bohaterka nie może się zdecydować, kogo kocha, ale kiedy już przeczytasz to wiesz, że to było coś genialnego, wyjątkowego i niezapomnianego.
Mogłabym powiedzieć, że nie można oceniać książki zarówno po samej okładce, jak i po samym opisie, ale przecież sama kieruje się głównie tym! Nie mam kompletnego pojęcia, jak podsumować książkę, która łączy w sobie elementy schematyczne, jak i innowatorskie. Nie spotkałam się nigdy wcześniej z powieścią, która może wzbudzić tak skrajne emocje, więc mogę jedynie powiedzieć, że gorąco ją polecam, ale trochę młodszym czytelnikom.

środa, 9 września 2015

Liebster Blog Award #2, #3, #4, #5, #6 i #7 czyli natłok pytań ;)

Jestem bardzo wam wdzięczna za tak duży odzew z waszej strony (wszystkie komentarze, obserwację, wyświetlenia, lajki na facebooku), który ostatnio trochę opadł, ale mogę szczerze zwalić to na siebie, bo zmniejszyłam swoje zaangażowanie w promowanie bloga. Nie komentuję już wszystkich nowych postów, jakie znajdę i ogólnie staram się czytać tylko takie, które mnie interesują. I w sumie myślę, że trochę mnie to cieszy, ponieważ zostały osoby, którym naprawdę się podoba (albo mi podoba się ich blog, a oni się tylko odwdzięczają) i, które chcą to czytać. Nie mniej jednak w ciągu miesiąca otrzymałam dość dużo nominacji do przeróżnych TAGów i właśnie kolejnych sześć nominacji do Liebster Blog Award. 
Za wszystkie serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że was nie zanudzę. :)

Za drugą nominację serdecznie dziękuję kieruję w stronę Kącika Czytelnika!

1. Ile posiadasz książek w swojej bibliotece? Które tytuły zaczynają od pierwszej litery Twojego imienia?

Półka nad moim łóżkiem zawiera aktualnie 42 książki, ale oczekuję na przybycie kolejnych dwóch pozycji. Wiadomo również, że nie ze wszystkich jestem zadowolona i kilku najchętniej bym się pozbyła, ale większość to bardzo dobre książki. 
Wśród nich nie ma książki zaczynającej się na A? Trochę mnie to zdziwiło.

2. Czy często kupujesz książki?

Niestety nie, ponieważ dostaję dość niskie kieszonkowe, a i rodzice nie są zbyt skłonni dawać mi pieniądze na książki. Uważają, że to strata, bo przecież ja to przeczytam, odłożę i będzie się kurzyło na półce, kiedy tam jest biblioteka, gdzie mogę mieć książki za darmo. W ten sposób udaje mi się uciułać na około 3 książki miesięcznie. Czasami mniej, a czasami więcej.

3. W jakim mieście chciałabyś zamieszkać za granicą?

Moja piękna, cudowna Finlandia i najpiękniejsze miasto z najpiękniejszą skocznią narciarską na świecie, dodatkowo mieszka tam mój idol - mowa oczywiście o Lahti!

4. Czy oglądasz zagraniczny BookTube?

Niestety nie, z tych samych powód, dla których nie sięgam po książki anglojęzyczne.

5. W jakiej porze dnia czytasz najczęściej?

Zarówno teraz, kiedy mam obowiązki zabierają mi dość dużo z czasu wolnego, który w wakacje przeznaczyłabym na książki najwięcej czytam wieczorem. Na szczęście, jednak pora dnia nie ma dla mnie znaczenia, bo zdarza mi się czytać nawet zaraz po przebudzeniu, kiedy czekam, aż hormony zaczną działać i będę mogła zjeść śniadanie.

6. Jakie seriale uwielbiasz oglądać?

Zlinczujcie mnie teraz, zniknijcie i wyrzeknijcie się mnie, ale nie oglądam seriali, bo ogranicza mnie dość niski transfer. Mogłabym obejrzeć dwa co najwyżej dwa odcinki miesięcznie, żeby nie zablokowali mi internetu przed końcem miesiąca. Ale lubuję się w anime, które znacznie mniej obciążają mój modem, ponieważ ich odcinki są krótsze i mogę ich obejrzeć zdecydowanie więcej.
Do moich ulubionych należą Death Note, Tasogare Otome x Amnesia, Shingeki no Kyojin, Another i Guilty Crown.

7. Jeśli miałabyś szansę na spotkanie z jakimś autorem to, kto by to był?

Jak pewnie się spodziewacie mogłabym tu wymienić mnóstwo pisarzy, ale skoro ma to być tylko i wyłącznie jeden to postawiłabym na mateczkę Rowling. Chciałabym jej podziękować za najwspanialsze dzieciństwo, jakie mogła podarować milionom dzieci na świecie.

8. Czy Twoi znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga?

Wiedzą znajomi, których poznałam tutaj w internecie i wie moja najbliższa przyjaciółka i nawet do tego ma linka, a do pozostałych (na których piszę ff o skoczkach narciarskich) może w każdej w chwili dostać, jeśli tylko by chciała. Poza tym coś tam nabąknęłam kilku pozostałym znajomym ze szkoły, ale myślę, że raczej nie jestem kojarzona z prowadzeniem bloga.

9. Skąd pomysł na nazwę Twojego bloga?

Myślę, myślę i wymyślić nie mogę, bo zwyczajnie nie pamiętam, ale chyba chodziło o to, że będę przedstawiać tutaj książki, które trafiają do mojej biblioteczkę. Zarówno tej realnej, jak wirtualnej czy tej w mojej główce.

10. Cecha charakteru z której jesteś dumna.

Nie wiem, czy to jest cecha charakteru, ale lubię być inna niż wszyscy - mam zupełnie inne zainteresowania, inaczej się ubieram, bardzo przywiązuję wagę do nauki, albo raczej przychodzi mi to wręcz z łatwością i przede wszystkim mam swoje zdanie.

11. Co Cię potrafi wyprowadzić z równowagi?

Nie lubię, a wręcz nienawidzę, kiedy jestem na czymś mocno skupiona, albo po prostu mnie wciągnęła, a ktoś inny przychodzi/woła mnie i każe się od tego oderwać. Swoją drogą już kilka razy kogoś z klasy zlinczowałam, bo podczas sprawdzianu domagał się podpowiadania. I nie, nie chodzi o to, że ja uznaję to za złe, tylko po prostu chciałam się skupić na swojej pracy!

Kolejna nominacja przywędrowała do mnie od Fleur z bloga Carpse Books i tobie również serdecznie dziękuję!

1. Jak długo prowadzisz już bloga?

W momencie otrzymania nominacji było to około półtorej tygodnia, a teraz zmienia się w ponad miesiąc. :)

2. Gdybyś pewnego dnia obudziła się niesamowicie bogata, na co w pierwszej kolejności wydałabyś pieniądze? (zaraz po książkach!)

Na pewno na książki (:D), wyjazdy na skoki, ubrania, mangi, nowy komputer i telefon oraz koncerty moich ulubionych zespołów, ale myślę, że postawiłabym też piękny dom mojej rodzinie, oraz kupiła wszystkie sprzęty, które ułatwiłby mojej mamie, mi i mojej siostrze sprzątnie tego domu. Potem to już tylko na jakieś chwilowe zachcianki, które niespodziewanie przyszły mi do głowy np. pluszowego Spongeboba.

3. Jak widzisz siebie na starość?

Nie widzę siebie na starość :(

4. Gdybyś mogła natychmiast zyskać doskonałą umiejętność gry na jakimś instrumencie, co by to było?

Zawsze fascynowała mnie gitara i to w jej dźwięk próbuje najmocniej się wsłuchać we wszystkich piosenkach.

5. Co widzisz teraz za oknem?

Drzewa.

6. Najdziwniejsze okoliczności, w jakich przydarzyło Ci się czytać?

Lekcja Edukacji dla bezpieczeństwa i banda wrzeszczących siedemnastolatków. Nawet nauczycielka, która swoją drogą jest moją wychowawczynią, pytała się jak ja mogę czytać w takich warunkach i przy tym rozumieć coś z tego, co czytam.

7. Z którym autorem chciałabyś porozmawiać przy kawie/herbacie i ciasteczkach?

Lubię być groteskowa, więc wybiorę sobie Kinga i rozmowę o jego książkach. :D

8. Gdyby książki mogły pachnieć inaczej niż pachną zazwyczaj, jaki byłby to zapach?

Najbardziej lubię zapach mięty, mango, herbaty, spaghetti i skoszonej trawy, więc niech to będzie któryś  z nich ;)

9. Ulubiony środek transportu? (Niekoniecznie znany z codziennego życia)

Znając wszystkie te niesamowite metody przemieszczania się to i tak wybiorę stary, dobry autobus. Mogłabym wsiąść i jeździć przez całe życie. :)

10. Możesz zyskać umiejętność idealnego posługiwania się obojętnie którym językiem. Który wybierasz?

Jednogłośnie i bezapelacyjnie: fiński!

11. Twoja ulubiona piosenka wszechczasów? (możesz wybrać kilka)

Tak całym serduszkiem i najmocniej wielbię dwie piosenki. Jedna z nich jest autorstwa najlepszego zespołu na świecie Nightwisha, a nosi tytuł "The Escapist". Uwielbiam ją za to, że pięknie i poetycko opowiada o tym, jaka jestem wewnątrz. Kolejna to utwór eurowizyjny (mam bzika na punkcie eurowizji, więc w przyszłym roku pewnie zasypię was jakimiś moimi topkami ulubionych piosenek ;)) i w 2012 roku do finału dostał się z nią, do finału, islandzki solista Eypor Ingi Gunnlaugsson. "Eg o lif" w przeciwieństwie do pierwszej piosenki opowiada o tym, jak chciałabym żyć w przyszłości.
Oba utwory doskonale oddają moją duszę romantyczki.

Kolejne dzięki kieruję w stronę Marty P z Cuddle up with a good book

1. Przy wyborze nowej pozycji książkowej kierujesz się bardziej opiniami innych czy własnym przeczuciem?

Opinie innych są dla mnie ważne, ponieważ wtedy wiem, czego się spodziewać po książce, ale często kupuję coś pod wpływem impulsu. Widzę okładkę i już wiem, że ta książka mi się spodoba, w większości przekłada się to na rzeczywistość, ale czasem się przeliczam.

2. Co czytasz najczęściej? Jaki klimat powieści urzeka Cię najbardziej?

Jak już wspomniałam mam dość groteskowy charakter, ponieważ z pozoru jestem wiecznie uśmiechniętą, optymistyczną, miłą i chętną do pomocy osobą, ale po prostu uwielbiam mroczne, przerażające klimaty typu dużo krwi, psychopaci, mordercy, klątwy itd. Dlatego głównie czytam fantastykę, kryminał i sensację. Rzadziej sięgam, choć też lubię, romanse i obyczajówki.

3. Gdybyś mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na świecie, byłoby to...?

Tak, jak wyżej - Lahti w Finlandii.

4. Jakie dwie ukochane przez Ciebie książki mi polecisz?

"Martwą Strefę" S. Kinga i "Nomen Omen" M. Kisiel.

5. Czym według Ciebie jest książka? Co daje ona człowiekowi?

Książka to taki mały, papierowy przyjaciel, który zabiera Cię w niesamowitą podróż. ;)

6. Złoty środek na stres?

Książka, herbata i muzyka w słuchawkach.

7. Książka, która Cię rozczarowała?

"Kwiaty na Poddaszu" Virginii C. Andrews - okropnie mnie nudziły, a sami bohaterowie irytowali. (więcej w recenzji, która pojawiła się w dwa posty temu ;))

8. Jakie jest Twoje ulubione danie (dla ciała, nie ducha)?

Kocham nad życie pizzę i spaghetti bologsne i zapewne pozostałe dania z kuchni włoskiej.

9. Jakie są Twoje największe wady i zalety?

Największą wadą to na pewno łatwowierność i to, że dość mocno przywiązuję się do ludzi i nie umiem potem się od nich odciąć, nawet pomimo tego, co mi zrobili. Najbardziej w sobie lubię nieposkromioną chęć nauki, poznawania nowych rzeczy i swoją kreatywność. 

10. Wolisz wypożyczać książki z biblioteki czy kupować?

Częściej jestem zmuszona do wypożyczania, ale wolę kupować, ponieważ kocham zapach farby drukarskiej i świadomość, że to moje i nie muszę nikomu oddawać.

11. Książkę, która Ci się nie podoba, odkładasz i nie kończysz czy męczysz się do końca?


Zazwyczaj męczę do końca, ale jeżeli już naprawdę bardzo mocno mi się nie podoba, że wręcz mnie odrzuca, to odkładam.

No i jeszcze jedna nominacja od Moniki P z bloga Papierowa Wyobraźnia ;)

1. Gdybyś musiała spalić książkę to jaki miałaby tytuł, lub przez kogo byłaby napisana?

Wyczuwam inspirację "Cieniem Wiatru" Zafona ;) Odpowiedź jest jedna jedyna prawidłowa - Pięćdziesiąt Twarzy Greya.

2. Jaka postać z książki uważasz za tragiczną (w sensie tego co przeżyła, co ją/jego spotkało)?

Znowu odwołam się do "Martwej Strefy" S. Kinga, ponieważ to właśnie jej głównego bohatera uważam nie tyle za tragicznego, a co nawet romantycznego. Mogłabym powiedzieć wiele o tym, jak bardzo los go pokrzywdził, ale byłby to jeden wielki spojler, dlatego przeczytajcie sami!

3. W jakim książkowym świecie żyłoby Ci się najlepiej?

Znowu mam ciężki wybór, ponieważ z chęcią zamieszkałabym w większości książkowych światów, ale chyba jednak najbardziej preferowałabym Hogwart, Idris lub Illeę.

4. W jaką książkową postać chciałabyś się wcielić, gdybyś mogła zagrać w filmie?

Myślę, że ze swoim wyglądem i gabarytami pasowałabym do roli Eleonory z Eleonory i Parka. Choć nie czytałam tej książki to już mniej więcej orientuję się jak wygląda główna bohaterka, tylko musiałabym przefarbować włosy ;)

5. Gdybyś miała możliwość współpracy z pisarzem nad nową powieścią to kogo byś wybrała?

Sama piszę i bardzo dobrze czuję się w klimatach grozy, napięcia i sensacji, gdzie ukryta jest jakaś zagadka, więc albo Stephen King, albo Harlan Coben.

6. Jaki jest twój ulubiony gatunek?

Jest ich wiele - bardzo lubię fantastykę, sensację i młodzieżówkę, ale chyba jednak najbardziej mimo wszystko horror.

7. Kto według Ciebie jest najlepszym pisarzem gatunku, który wymieniłaś w pytaniu 6.?

Stephen King ;)

8. Jaka jest Twoja ulubiona książka i z jaką piosenkę Ci się kojarzy?

Po raz kolejny powtarzam, że nie mam jednej ulubionej książki, ale jeśli do tej puli ulubionych mam dopasować piosenkę to zdecydowanie wybieram "Rywalki" i "Hunter of Stars" Sebaltera :)

9. Gdybyś miała stworzyć czasopismo poświęcone książkom, jaki chwytliwy tytuł byś mu nadała?

Tytuł musi być chwytliwy, krótki i przyciągać uwagę, więc chyba "Read it!" bądź po prostu po polsku "Przeczytaj to!"

10. Czy uważasz, że książka elektroniczna wyprze książkę tradycyjną z rynku księgarskiego?

Nie, ponieważ zawsze zostaną jacyś konserwatyści, którym czytnik nie zastąpi prawdziwej książki - szelestu papieru i zapachu farby drukarskiej.

11. W jaki sposób można by polepszyć poziom czytelnictwa w Polsce?

Zdecydowanie obniżyć ceny książek, ale też uczyć tego od najmłodszych lat zarówno w domu, jak i w szkole. Moja wychowawczyni z pierwszych klas szkoły podstawowej kazała wszystkim przynosić jedną książkę i pod koniec dnia zostawiała nam dziesięć minut (albo więcej, nie pamiętam) na czytanie. I to nie był przymus, jak z lekturami, ponieważ mogliśmy czytać to, co chcemy, a dzieci zachęcane na pewno spróbują i same zdecydują, czy chcą to robić dalej.

Od zaczytanaa97 ;)

1. Oglądasz seriale? Jeśli tak, to jaki jest Twój ulubiony?

Odpowiedź taka sama, jak powyżej :)

2. Gdybyś miała możliwość przeniesienia się w daleką przeszłość to jaki czas byś wybrała?

Myślę, że około X wieku w Finlandii, żeby zapobiec podbiciu plemion fińskich przez Szwedów ;)

3. Co (oprócz czytania książek) lubisz robić?

♦ Oglądać anime, filmy i skoki narciarskie,
♦ blogować,
♦ pisać,
♦ recenzować ;)
♦ poznawać nowych ludzi,
♦ spędzać czas z przyjaciółką
♦ robić zakupy.

4. Jaka jest Twoja ulubiona książka?

Nie mam jednej ulubionej książki :D

5. Masz jakieś ulubione miejsce do czytania książek? Jeśli tak, to napisz jakie?

Zdecydowanie moje łóżko lub balkon. ;)

6. Ile masz książek w swojej biblioteczce?

Znowu ta sama odpowiedź co wyżej. :)

7. Najciekawsze miejsce jakie odwiedziłaś?

Zakopane i Karlskrona ;)

8. Zbliża się koniec świata. Możesz ocalić 5 książek ze swojej biblioteczki. Jakie to będą książki i dlaczego?

A seria liczy się, jako jedna książka? :( Jeśli tak to bardzo chcę uratować całą serię Selekcja, Martwą Strefę, Nomen Omen, Prawo Millenium i Szklany Tron.

9. Jaką istotą nadprzyrodzoną chciałabyś być?

Dementorem :>

10. Jaki jest Twój ulubiony czarny charakter z książki/filmu?

Jednogłośnie i bezsprzecznie - SEVERUS SNAPE!

11. Napisz coś śmiesznego.

Budyń.

Od Call Me Pond z Pond Zeznaje.

1. Gatunek, którego nie lubisz czytać i dlaczego?

Powieść historycznych, ponieważ zawsze byłam nogą z historii i nie umiem się w niej odnaleźć ;)

2. Opowiedz o książce, od której zaczęła Twoja przygoda z czytaniem.

Nie ma za dużo do opowiadania, bo to był oczywiście Harry Potter. :D

3. Posiadasz jakieś fandomowe rzczy? Jeśli tak, to co?

Mam wisiorek z herbem Slytherinu, ale poza tym tylko flagę do kibicowania (Ski Jumping Family to nie fandom, ale ciiicho!)

4. Z jaką książką kojarzy ci się Twój ulubiony kolor?

Ciemny fiolet kojarzy mi się z "Hopeless".

5. Universum, w którym mogłabyś zamieszkać?

Hogwart, Illea, Idris lub Skandia!

6. Co pijesz podczas czytania? (kawa, herbata, mleko, cola, cokolwiek?)

Zazwyczaj nic lub herbatę, ale czasem zdarza mi się walnąć szklankę coli lub puszkę Radlerka.

7. Co sądzisz o porównywaniu co drugiej książki do Igrzysk Śmierci?

Zacznijmy od tego, że Igrzyska Śmierci wywołały falę popularności powieści typu dystopia (dokładnie tak, jak kiedyś Zmierzch wywołał modę na wampiry), a wiadomo, że każdy chce osiągnąć popularność, więc autorzy piszą o tym co jest na topie. Nikt nie zważa na fakt, że powoli wyczerpują się pomysły na oryginalne fabuły no i  wszystko totalnie przypomina Igrzyska.

8. Ulubiona seria książek?

Harry Potter, Dary Anioła, Zwiadowcy i Selekcja.

9. Lubisz zapach książek?

Kocham!

10. Nosisz okulary do czytania?

Powinnam, ale ich nie nosiłam, więc mama wzięła sobie moje oprawki, żeby nie płacić za nowe. ;)

11. Książka, którą wszyscy się zachwycają, a tobie nie przypadła do gustu?

"Dotyk Julii" T. Mafi.

Moje pytania:
1. Czy była taka książka, którą przerwałaś w pewnym momencie i za nic nie chciałeś jej kończyć, bo tak odrzuciła cię pewna scena? Jaka to była książka?
2. Co aktualnie czytasz?
3. Wolisz szybką akcję czy przeżycia wewnętrzne?
4. Jest pewien gatunek literacki, które zaczęłaś czytać niedawno, a wcześniej go nienawidziłaś? Jaka książka otworzyła ci na niego oczy?
5. Jakie cechy charakteru najbardziej irytują Cię w bohaterach literackich?
6. Znaczysz w jakiś sposób ciekawe cytaty, czy jednak nie zwracasz na to uwagi?
7. Podaj trzy słowa, które opisują najlepszą książkę na świecie.
8. Kawa czy herbata?
9. Do jakiego domu w Hogwarcie należysz?
10. Jak zaczęła się Twoja przygoda z czytaniem?
11. Co sądzisz o moim blogu?

Moje nominacje:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...