sobota, 5 września 2015

"Kwiaty na poddaszu" Virginii C. Andrews - recenzja książki.

Autor: Andrews Virginia C.
Przekład: Wiercińska Bożena
Tytuł polski: Kwiaty na poddaszu
Tytuł oryginalny: Flowers in the attic
Seria: Rodzina Dollangangerów #1
Wydawnictwo: Świat Książki
Wydanie polskie: 2012
Wydanie oryginalne: 1979
Ilość stron: 380
Cena okładkowa: 34,90 zł
Moja ocena: 3/10

Z pozoru szczęśliwą rodzinę Dollangangerów spotyka tragedia – w wypadku samochodowym ginie ojciec. Matka z czwórką dzieci pozostawiona bez środków do życia postanawia wrócić do swojego rodzinnego domu. Obrzydliwie bogaci rodzice mieszkający w ogromnej posiadłości wyrzekli się córki z powodu małżeństwa z bliskim krewnym, a zrodzone z tego związku dzieci uważają za przeklęte. W tajemnicy przed dziadkiem rodzeństwo zamieszkuje na poddaszu, którego nigdy nie wolno im opuszczać. Żyją w ciągłym strachu i nie dojadają, a dodatkowo brata i siostrę coś niebezpiecznie do siebie zbliża.
Biorąc książkę do rąk w bibliotece kompletnie nic o niej nie wiedziałam, poza tym, że moja przyjaciółką bardzo chciała ją kupić. Nie wiedziałam o czym jest, a co dopiero mówić o roku wydania oryginalnej wersji oraz opiniach innych osób. Wypożyczając ją skoczyłam do wody kompletnie w ciemno i miałam ogromną nadzieję, że to jezioro nie okaże się zbyt płytkie, ale totalnie się przeliczyłam. Pierwszym, a właściwie głównym problemem jest opis, który zamieściłam wam, prawie słowo w słowo, w tej recenzji, choć zdradza zbyt dużo faktów. Przez pierwsze dwieście stron nie wydarzyło się właściwie nic więcej ponadto o czym mówiła okładka, a dzieci siedziały na tym poddaszu i przez cały czas tylko się bawiły naiwnie wierząc w zapewnienia matki. Kolejne strony niby budowały napięcie rozgrywanymi wydarzeniami, ale zdecydowanie zbyt małe, błahe oraz takie, którego można się było domyślić jeszcze przed rozpoczęciem czytania lub przerzucając kolejne strony. Zaskakiwały tylko pojedyncze sceny, które nie miały dużego wypływu na przebieg wydarzeń, i zakończenie w bardzo małej części, ale jednak tym wątkiem zostałam kompletnie zbita z tropu.
Ogromne rozczarowanie spotkało mnie także przy kreacji bohaterów, bo skoro nie ma żadnej akcji to autor powinien choć w części poświęconej na ich psychikę, monologi wewnętrzne i rozmowy zwalić czytelnika z nóg. O ile mogłam przeżyć niedostatki w pierwszej części, o tyle przez te braki miałam ochotę rzucić książką o ścianę. „Drezdeńskie laleczki” niczym się nie wyróżniały, poza przypadkami jakiejś dodatkowej cechy i zainteresowaniami, które mimo wszystko kręciły się właściwie wokół jednej dziedziny: sztuki. Cała czwórka była dokładnie taka sama, jak ich matka. Byli egoistycznymi, naiwnymi materialistami, dla których miliony prezentów były dowodem miłości i bezgranicznego zaufania. Ponadto najstarszy z nich, Christopher, był człowiekiem pozornie inteligentnym – owszem miał dużą wiedzą, ale potrzeba chwalenia się nią przed wszystkimi komuś takiemu nie przystoi. Mogę przyznać tu tylko dwa plusy: jeden za kreacje bliźniąt, oraz widoczne dojrzewanie psychiczne Cathy. Carrie i Cory pomimo że byli „jak ogień i woda” (zaznaczyłam to w cudzysłowie, ponieważ tu również sprowadzało się to tylko do jednej cechy. Carrie była wygadana i radosna, a Cory cichy i zamknięty w sobie) byli sobie bardzo bliscy i trudno im było bez siebie wytrzymać. Starsza z sióstr w ciągu tych niecałych czterystu stron bardzo dojrzała pod wpływem obowiązków, które na nią spadły, ale widać tam dokładnie punkt, w którym to wszystko się stało, a nie przedział czasu. Na uwagę zasługuje również matka całej czwórki, ponieważ to ona tutaj najbardziej doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Podczas każdej wizyty u dzieci zapewniała o swojej bezgranicznej miłości, ale jednocześnie nigdy nie powiedziała im całej prawdy, mamiła wielkim bogactwem, które miało czekać po śmierci dziadka i obsypywała milionem drogich prezentów wynagradzając stracony czas. Jedynie to starczało im, aby jej wierzyć. Cały czas dokładnie wiedziałam, że apodyktyczna babka bardziej je kochała niż ich własna matka, dla której liczyły się tylko pieniądze i luksus.
Pojawia się tutaj również wątek książki w książce – narratorką całej historii jest Cathy, która spisuje swoje wspomnienia związane z życiem na poddaszu Foxwarth Hall i ma zamiar wydać je w formie książki. Bardzo mi się to podoba, ponieważ widzę to, jako rodzaj terapii pomagającej pogodzić się ze straszliwą przeszłością, ale jej rola jest tutaj trochę zbyt wyolbrzymiona. Silne charaktery przytłaczają tego wątłego, słabego, cichego i zamkniętego w sobie Cory'ego spychając go daleko w tło historii. Trzeci i ostatni plus „Kwiatów na poddaszu” to styl autorki. Jest lekki i sprawia, że początkowo dość szybko się to czyta, a zwalniasz dopiero w momencie, kiedy uświadamiasz sobie jak książka jest nudna, a bohaterowie irytujący, ale dokładnie wczuwa się w rozumek dwunastoletniej dziewczynki.
Wyliczyłam kilka plusów i chyba po czasie powoli zaczyna mi się podobać, bo zaczynam widzieć pewne rzeczy, z którym wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Niestety w trakcie na zmianę nudziłam się, irytowałam, nudziłam, irytowałam. Nie wiem nawet, czy sięgać po kolejny tom, który ponoć jest jeszcze dziwniejszy. Pewnie zrobię to z czystej ciekawości, czy dalej rzeczywiście jest jeszcze gorzej.

16 komentarzy:

  1. Jeju♥ książka wydaje się być cudowna. Ta jej okładka i tytuł zachęcają czytelnika do jej przeczytania. Zapraszam do siebie. Pozdrawiam Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale może się na niej nieźle przejechać. Nie polecam.

      Usuń
  2. To książka, która wywołuje bardzo sprzeczna opinie, ale na razie nie mam zamiaru po nią sięgać. Pozdrawiam,
    nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tobie się nie spodobała. Moją uwage przykuła okładka i opis, może kiedyś po nią sięgnę.
    Pozdrawiam.
    http://miedzy--stronami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu odniosłam podobne wrażenie, co Ty. Ta książka w ogóle do mnie nie przemówiła, dziwiłam się, jak na tylu stronach można umieścić opowiastkę, której wystarczyłaby połowa tego papieru. Dla mnie nuda, nie będę sięgać po kolejne tomy ;)
    Pozdrawiam!
    ilmiogattonero.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak wyżej: pewnie z czystej ciekawości sięgnę i będę fejspalmować tak samo, jak przy Wybranych.

      Usuń
  5. Dla mnie książka była dobra, szkoda, że nie chcesz sięgać po drugą część bo właśnie tam wychodzi więcej nowych faktów. Uważam, że książka pokazuje, że pieniądz rządzi światem i zmusza do głębszych refleksji czy aby na pewno kierujemy się w życiu dobrymi wartościami. Ale jak powiedziałaś każdy lubi co innego, ja zawsze w książkach szukam ukrytego dna i tu je znalazłam :)
    Pozdrawiam Justyna z książko miłości moja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że ja to widzę! Tylko, że no nic poza tym mnie nie zachwyca, a wręcz okropnie wszystko irytuje ;)

      Usuń
  6. Książka ma mnóstwo recenzji i same sprzeczne opinie. Sama nie wiem czy chcę po nią sięgać. Boję się, że jednak mnie rozczaruje

    Blondie in Wonderland

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się wahasz to może lepiej pożycz, a nie kupuj i sama się przekonaj :)

      Usuń
  7. Kiedyś chciałam przeczytać tę książkę, ale potem chęci mi odeszły. Ta powieść na pewno nie jest dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam ochoty nawet na te pozycje (tzn. tą i część kolejną o której wspominasz), bo to totalnie nie moje klimaty, ale widzę, że ta część nie zbiera zbyt pochlebnych opinii :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam na półce, książka zbiera strasznie różne oceny... Zobaczymy, jak to będzie ze mną.

    Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. E, to nie książka dla mnie - nienawidzę źle wykreowanych bohaterów, do tego z akcją krucho. Nie jestem zainteresowana :P
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...