Przekład: Góralska-Gluma Beata
Tytuł polski: Blask
Tytuł oryginalny: Halo
Seria: Blask #1
Wydawnictwo: Bukowy Las
Wydanie polskie: 2010
Wydanie oryginalne: 2010
Ilość stron: 449
Cena okładkowa: -
Moja ocena: 8/10
Do
senego miasteczka Venus Cove przybywają trzy anioły: Gabriel –
wojownik, Ivy – uzdrowicielka oraz najmłodsza, a przy tym mająca
najwięcej z człowieka, Bethany. Zadaniem aniołów jest nieść
dobro na ziemi, który w coraz większej skali ulega wpływom
ciemności. Podczas misji zmuszeni są ukrywać swoje nadnaturalne
zdolności, świetlistą poświatę, a także – co najtrudniejsze –
anielskie skrzydła. Pomagając społeczności, próbują nie
przywiązywać się do pojedynczych ludzi... I wtedy Bethany poznaje
w szkole Xaviera. Żadne z nich nie potrafi oprzeć się wzajemnemu
przyciąganiu. Kiedy zaczyna łączyć ich prawdziwe uczucie, zdają
sobie sprawę, że przekraczają granice ustalone przez niebo. I nie
jest to jedyne zagrożenie dla ich szczęścia. Ciemne moce nie
czekają i wciąż rosną w siłę. Nie ma czasu do stracenia. Czy
miłość do człowieka stanie się źródłem klęski Bethany i jej
misji?
Usłyszałam
o tej książce jakiś rok temu i początkowo nie miałam zamiaru jej
czytać, bo patrząc na samą okładkę wydawało się, że nie
przypadnie mi do gustu. Ale jak to często bywa, kiedy nadażyła się
okazja wzięłam i zapoznałam się z powieścią młodziutkiej
autorki. Adornetto miała dokładnie osiemnaście lat, kiedy „Blask”
ujrzał światło dzienne i szczerze, jeśli pisze dalej, jej nowsze
powieści muszą być jeszcze lepsze. Nie postawiłam jej wielkich
wymagań, miała być po prostu czymś całkiem lekkim i przyjemnym,
pomimo sporej objętości. I takie jest. Przede wszystkim to kolejna
książka, która może wydawać się schematycznym, odgrzewanym
kotletem, a jest zupełnie inna. Momentami wciąga, a momentami
nurzy. Przez pierwsze 3/4 nie znajdziecie tu zbyt wiele akcji, a
jedynie bardzo szybko rozwijające się uczucie pomiędzy dwójką
głównych bohaterów. Nawet to mi nie przeszkadzało, kiedy gdzieś
tam pomiędzy wplecione zostały nawiązania do „Romea i Julii”
oraz dyskusja humanistów o miłości od pierwszego wejrzenia.
Zdecydowanie na plus działa też przedstawienie tego romansu od tej
nadprzyrodzonej strony: jej decyzje, dylematy i uczucia.
Przedstawienie, że ich problemy prawie niczym nie róznią się od
naszych.
Niektórzy
mogą poczuć się zawiedzeni, jeśli chodzi o kreacje bohaterów –
Bethany i Xavier to typowa para z gatunku nazywanego paranormal
romans. Ona jest naiwna, łatwowierna, nieśmiała, wyobcowana i
zdecydowanie nie poradzi sobie w życiu bez niego – chłopaka,
który jest szanowany, lubiany, ale stroni od dziewczyn, choć wiele
z nich zabiłoby za bycie zaproszonym na randkę właśnie przez
niego. Tylko tutaj to idealnie pasuje. Dziewczyna dopiero uczy się,
jak być człowiekiem. Jest, jak małe dziecko, które musi wszystko
zobaczyć, dotknąć i poczuć, aby zrozumieć. Xavier poradził
sobie tutaj doskonale w roli takie przewodnika po ludzkim świecie
oraz ochroniarza w jednym. Razem tworzyli doskonały związek. Dawali
sobie nawzajem miłośc, bezpieczeństwo, spokój i zaufanie.
Rozmawiali o wszystkim co ich dręczył, a więc nawet szczerość
była u nich na porządku dziennym. Zdenerwowało mnie tylko
zachowanie Xaviera gdzieś pod sam koniec. To, że bardziej wierzył
jakiemuś głupiemu zdjęciu i znajomym zamiast własnej dziewczynie
i pomyślał, że ona go zdradza. Ten wątek chyba najbardziej mnie
zaskoczył, bo – uwaga, fanfary – pojawiła się możliwość
stworzenia trójkąta miłosnego, a może nawet on zaistniał przez
krótką chwilę, ale główna bohaterka nie miała żadnego dylematu
i nie stwierdziła nagle, że kocha obu chłopaków naraz.
No i
w końcu jestem zachwycona stylem pisarskim Alexandry Adornetto.
Pomimo jej młodego wieku jest genialny – wszystko jest idealnie,
realistycznie opisane. Autorka posiada bardzo szeroki zasób
słownictwa i wielokrotnie odwołuje się do różnych klasyków
literatury anglojęzycznej takich, jak wspomnieni wcześniej „Romeo
i Julia”, czy kilka powieści Jane Austen. Mam wrażenie, że
powinien być trochę przyciężki z powodu dość mocno
rozbudowanych opisów, ale kiedy już się wciągniesz nawet nie
wiesz, że w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut przebrnąłeś
przez sto kolejnych stron.
Nie
jest to książka, z której da się wynieść jakieś wielkie ideologie, morały czy nauki życiowe. Wręcz mogę powiedzieć,
że jest z nią tak samo, jak ze „Zmierzchem” - opowiada o tym,
jak ważne jest, żeby mieć chłopaka, ale jest milion razy lepiej skonstruowana niż saga Stephanie Meyer. Z czystym sercem mogę ją polecić komukolwiek, kto spytałby mnie o ulubiony romans.
Brzmi bardzo ciekawie i myślę, ze spodoba mi się :)
OdpowiedzUsuńNo to się zaopatruj :D
UsuńOkładki serii kompletnie mnie zauroczyły i już od dawna na nie poluję, ciągle jednak z marnym skutkiem :)
OdpowiedzUsuńJa sama pożyczyłam od znajomej :)
UsuńCzytałam dość dawno, ale bardzo polecam <3
OdpowiedzUsuńJa też <3
UsuńWezmę tytuł pod uwagę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Między Stronami
Okładka.. niezbyt przyciągająca uwagę..
OdpowiedzUsuńBohaterowie.. anioły..
W pierwszej chwili nie brzmi ciekawie, ale po przeczytaniu Twojej recenzji wrzucę na swoją listę książek, które chcę przeczytać. Być może nie jest taka zła jak na początku się wydawało.
Bloga również obserwuję żeby być na bieżąco :)
Pozdrawiam Iza z bloga ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Niech książki będą z Tobą! :)
Dziękuję :)
UsuńChyba już po raz kolejny recenzujesz książkę, która miałam w swoich wielkich czytelniczych planach, alw zrezygnowałam. Myślę, że już wyrosłam z takich książek i jak na razie do nich nie wracam :)
OdpowiedzUsuńE tam, czasem warto się odmóżdżyć przy takich książkach :D
UsuńŚwietna recenzja, muszę przyznać że bardzo kusząca! :D
OdpowiedzUsuńhttp://skrytaksiazka.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńJaka cudowna okładka ♥ Fabuła wydaje się ciekawa, więc bardzo chętnie bym tę książkę przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Blondie in Wonderland
Powodzenia w szukaniu ;)
UsuńChyba trochę nie moja bajka. Jednak okładka jest, według mnie, bardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ilmiogattonero.blogspot.com
Na żywo jeszcze ładniejsza :)
UsuńNie moje klimaty, ale okładka mnie zachwyciła! *.*
OdpowiedzUsuńczytanienaszymzyciem.blogspot.com
Rzeczywiście jest śliczna :D
UsuńPoczątkowo brzmi ciekawie, a potem trochę banalnie. Kolejna para, w której jedna osoba jest niezwykłą istotą, druga człowiekiem i muszą pokonać przeciwności losu...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście tak jest, ale czyta się bardzo przyjemnie :)
Usuń"Zmierzchu" dotychczas nie czytałam, więc się nie wypowiadam, ale powyższą książką w sumie jestem zainteresowana ;) Jeśli tylko nadarzy się jakaś odpowiednia okazja do przeczytania, to czemu by nie? ;)
OdpowiedzUsuńCzytelnicze turbulencje- klik!
Wszystkiego trzeba w życiu spróbować :D
UsuńMnie niestety "Blask" nie przypadł do gustu, a główna bohaterka mnie cały czas irytowała, ale moją sympatię Xavier - uwielbiam go! Na półce czeka "Hades", ale nie wiem czy go przeczytam :/
OdpowiedzUsuńPoluję na te książki, ale nigdzie ich nie ma, nie wiesz może czy wycofali je ze sprzedaży?
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, tym bardziej zmobilizowałaś mnie do dalszych poszukiwań ;)
Pozdrawiam.
http://zagubieni-w-ksiazkach.blogspot.com/
Nie mam pojęcia, bo sama pożyczyłam ją od przyjaciółki. Gosia kupiła "Blask" na wyprzedaży w supermarkecie za 10 zł :)
UsuńMam tę książkę na swojej liście, nie wiem czemu jeszcze po nią nie sięgnęłam, zawsze jest coś innego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książkomiłościmoja.blogspot
Opis brzmi ciekawe, poza tym okładka jest prześliczna :) Chyba za jakiś czas ją przeczytam, zwłaszcza że twoja recenzja mnie do tego zachęciła. No i uwielbiam romanse :P Pozdrawiam! /Claudie
OdpowiedzUsuń