wtorek, 1 września 2020

Głosząca Kres - Jay Kristoff


Przyznam się wam szczerze, że siedzę nad tym tekstem już kilka ładnych tygodni i wciąż nie umiem wykrzesać z siebie czegoś wartego publikacji, a właściwie to nawet czegokolwiek. Jednak mój stos hańby zaległych recenzji znowu zaczyna się niebezpiecznie rozrastać, dlatego uznałam, że pora wreszcie usiąść, wziąć się w garść i napisać wam co uważam o Głoszącej Kres. Nawet jeżeli nie umiem znaleźć odpowiednich słów to napisanie chociaż o tym, często bardzo pomaga i nagle z jednego zdania, które niby ma być żalem, rozrasta się cała, całkiem zjadliwa recenzja, więc może i tym razem się uda.

Wojna domowa w Shimie to już kwestia zaledwie kilku dni. Aisha - ostatnia przedstawicielka rodu cesarskiego - umarła bezpotomnie i Gildia Lotosu upatruje w tym swojego momentu na sięgnięcie po władze absolutną. W tym celu mają zamiar wykorzystać niedobitki samurajów oraz swoją tajną broń. Rebelianci zaś całą nadzieję pokładają w tancerce burzy, Yukiko i jej arashitorze Buruu. Nastolatka, targana własnymi problemami, zdaje sobie sprawę, że w pojedynkę nie wygra nawet jednej potyczki, a musi znaleźć sposób na wygranie całej wojny.

Nie mogę nie zacząć od stwierdzenia, że Głosząca Kres to moja ulubiona część z całej trylogii Wojny Lotosowej i ma na to wpływ naprawdę wiele czynników. Przede wszystkim bardzo dużo się w niej dzieje. Nigdy nie wiesz, gdzie zaraz wyląduje któryś z bohaterów i jaki kolejny zwrot akcji pojawi się za rogiem. W tym wszystkim Jay Kristoff dalej umiejętnie oraz ciekawie rozbudowuje świat przedstawiony. Cieszę się bardzo, że mogłam bliżej poznać nieco kultury oraz zwyczajów gaijnów oraz przede wszystkim ich stosunek do tego, co Shima robiła przez ostatnie dekady. Poza tym zostaliśmy też nieco bardziej wprowadzeni w świat tygrysów gromu, a co za tym idzie w końcu w pełni poznajemy przeszłość Buruu. Najbardziej jednak zaciekawił mnie ostatni wątek, którego nie chciałabym wam zdradzać, ponieważ moim zdaniem jest to największe zaskoczenie. Po prostu nie chcę psuć wam niespodzianki.

Jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem, jakie przemiany zaszły w wielu bohaterach Głoszącej Kres. Yukiko bardzo wydoroślała i dojrzała, ponieważ spadł na nią ogrom odpowiedzialności za siebie, innych oraz przede wszystkim za naród, który pokłada w niej wielkie nadzieje. Dziewczyna jednocześnie myśli bardzo trzeźwo i rozsądnie, liczy się ze swoimi możliwościami, ale i też nie boi się podejmować ryzykowanych kroków. Wśród wojennego zgiełku Hana odnajduje siebie, swoje miejsce na ziemi, ale przede wszystkim jednak w końcu nie boi się iść za głosem serca. Yoshi wydaje się bardzo zagubiony, kieruje nim chęć zemsty i po prostu musi popełniać własne błędy, aby w końcu przejrzeć na oczy. Buruu nabrał dużo więcej majestatyczności i w końcu stał się tym dumnym tygrysem gromu z shimańskich legend. Jego historia jest bardzo interesująca i bardzo umiejętnie została wykorzystana przez autora w toku fabuły. Kin bardzo mi zaimponował. Pomimo tego w jaki sposób został potraktowany przez Kage w poprzednich tomach nadal walczył u ich boku o wolną Shimę i przede wszystkim przebaczenie pewnym osobom na pewno nie było łatwe.

Niesamowicie mi szkoda, że to już koniec tej bardzo klimatycznej historii, jednak na pewno był to odpowiedni moment na zakończenie całości. Tym bardziej, że Jay Kristoff zrobił to w naprawdę epickim stylu. Cała Głosząca Kres to rollercoaster wrażeń i zwrotów akcji. Szczególnie polubiłam wątek, o którym - jak już wcześniej wspomniałam - nie będę wam opowiadać ze względu na spoilery oraz kreacje bohaterów. Jeśli lubicie kulturę Japonii czy Dalekiego Wschodu oraz/lub literaturę fantastyczną to na pewno jest to lektura w stu procentach dla was. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...