sobota, 23 maja 2020

Dwór Mgieł i Furii - Sarah J. Maas


Twórczość Sarah'y J. Maas budzi we mnie skrajne emocje. Miałam bardzo wysokie wymagania wobec Szklanego Tronu i chyba to było gwoździem do trumny tej serii. Oczywiście nie spisuje jej całkowicie na starty i traktuje raczej jako zwykłe czytadło niż pompatyczną powieścią fantastyczną. Po prostu do mnie nie przemówiła. W pewnym momencie nawet zgubiłam się, co tam się właściwie już dzieje. Mimo wszystko dałam autorce drugą szansę i sięgnęłam po Dwór Cierni i Róż, w którym po prostu przepadłam. Historia Feyry i Tamlina niesamowicie mnie wciągnęła, dlatego musiałam sięgnąć po kontynuację.

Po setkach lat tyranii Prythian nareszcie jest wolny od krwawych rządów Amaranthy. Wydawałoby się, ze teraz już wszystko będzie dobrze i Feyra oraz Tamlin mogą żyć długo i szczęśliwie. Nie wszystko jest jednak takie kolorowe. Dziewczyna nigdy nie chciała być prawdziwą księżniczką z bajki i teraz czuje się, jakby żyła pod kloszem. Chce brać udział w polityce, walkach oraz polowaniach, na co niestety nie pozwala jej narzeczony. Ucieczką okazuje się przysięga złożona Rhysandowi, która zobowiązuje ją do spędzenia kilku tygodni w każdym miesiącu na Dworze Nocy. To właśnie tam Feyra odkrywa, przed czym tak gorliwie chroni ją Tamlin. Czy Prythian rzeczywiście jest już bezpieczny?

Słyszałam wiele nieprzychylnych opinii na temat drugiego tomu Dworów, ze względu na to, co wydarzyło się w nim z postacią Tamlina. Ja jestem jednak odmiennego zdania. Całkiem lubiłam tą postać, jednak jego rozwój w Dworze Mgieł i Furii jest bardzo ciekawym i realistycznym zabiegiem fabularnym, bo on dopiero teraz pokazał swoją prawdziwą twarz. W poprzedniej części mógł dawać jedynie subtelne znaki. Poza tym bardzo wciągnęłam się w akcję, która wydarzyła się w tej części. Sarah J. Maas świetnie rozbudowuje świat przedstawiony. Sięga poza granice Prythianu i świata ludzi oraz dodatkowo nawiązuje do legend i mitów związanych z poszczególnymi krainami, szczególnie jeśli chodzi o samo stworzenie świata przedstawionego. Przy tym nie zapomina również o rozwoju bieżącej akcji. Niesamowicie spodobało mi się, że przemiana Feyry w Fae nie przebiegła bez konsekwencji, a jej skutki mają bardzo ważną rolę w całej historii. Od początku do samego końca bardzo wiele się dzieje, co niesamowicie wciąga w sidła tej powieści. Nawet wątek miłosny jakoś nieszczególnie mnie mierzwi, bo jakby relacje między ukochanymi rozwijały się bardzo powoli, póki oni sami nie byli w stu procentach pewni, że są sobie przeznaczeni.

Niemal czułam ból Feyry przebywającej wiecznie w czterech ściana, wśród ludzi którzy oceniali każdy jej krok. Dodatkowo cały czas spędzała jedynie nad przygotowaniami do ślubu, w kwestii którego nie miała do powiedzenia właściwie nic. Całość miała być idealna dla kapłanek Fae, nie dla niej. Nie dziwię się, więc że chciała od tego uciec i wreszcie to zrobiła. Z Rhysandem mogła być sobą i jednocześnie decydować o sobie samej. Książę Nocy z kolei pod maską drania wobec innych dworów ukrywa człowieka o bardzo interesującej historii, ciekawym charakterze i nieco miękkim sercu. Życie nauczyło go jednak nie zwlekać, a działać zanim będzie za późno. Z tego powodu obecność Feyry na jego dworze jest mu na rękę i przyznam, że bardzo umiejętnie to wykorzystał. Tamlin zyskał u mnie ogromnego minusa, ponieważ okazał się być po prostu strasznym zazdrośnikiem i trzymał Feyrę na bardzo krótkiej smyczy. Dokładnie to samo Lucien, który nie potrafił mu się sprzeciwić. Całkiem inaczej odebrałam przyjaciół Rhysanda. Są zbiorem bardzo ciekawych osobowości. Każdy z nich ma swoje własne historie - jedni mniej lub bardziej mroczne - które ukształtowały z nich wspaniałych ludzi.

W tej chwili nie umiem powiedzieć, czy bardziej przemawia do mnie pierwsza czy druga część tej serii, jednak w obu totalnie przepadałam. Na bazie baśni o pięknej i bestii Sarah J. Maas zbudowała cudowną i niezwykle wciągającą serię fantasy. Przemawia za tym genialna konstrukcja świata przedstawionego, interesująca fabuła i przede wszystkim skupisko genialnych bohaterów, którzy nie są idealni. O ile Szklany Tron totalnie do mnie nie przemówił, o tyle w Dworach totalnie pokochałam i już nie mogę się doczekać aż będę mogła kontynuować czytanie tej serii. Nie obraziłabym się nawet, gdyby na jej podstawie powstał jakiś dobry serial.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...