sobota, 14 marca 2020

Małe Licho i anioł z kamienia - Marta Kisiel


Za recenzję książek Marty Kisiel zawsze najciężej mi się zabrać. Nie mogę znaleźć słów, które w ten odpowiedni sposób opisałyby ich genialność, nie wywołując w was wrażenia "a ta znów się zachwyca" z poirytowanym przewróceniem oczów. Szczególnie, że Małe Licho to książka dla dzieci... Tylko albo aż książka dla dzieci, bo przyznam szczerze nawet w tym gatunku ałtorka nie obniża poziomu.

W domu dożywotników wybuchła epidemia ospy, więc Karmilla wysyła Bożka, Tsadkiela oraz Gucia na ferie zimowe do ciotki Ody. Jej dom położony na działce, na której kiedyś stała Lichotka, skrywa kilka ciekawych tajemnic i tylko Tsadkiel na wszystko kręci nosem. Sprawy komplikują się, gdy anioł stróż odkrywa, że Oda mieszka pod jednym dachem z najprawdziwszym czortem oraz pije herbatkę ze słowiańskim demonem!

Książka zaczyna się niewinnie i w typowo kisielowskim stylu - mamy rodzinną atmosferę, asymilację Bożka z kolegami z klasy oraz problemy typowych ludzi przeniesionych do świata dożywotników. Przede wszystkim mamy jednak wiecznie niezadowolonego i psującego świetną atmosferę Tsadkiela. W tej części to on sprawia największe kłopoty i zmusza Bożka do kolejnej podróży w zaświaty. Wtedy znowu zaczyna się robić mrocznie oraz pojawiają się kolejne nawiązania do literatury czasów romantyzmu. Powieść posiada również bardzo ważne morały i przesłania, które moim zdaniem powinny posiadać wszystkie książki z nurtu literatury dziecięcej. Małe Licho i anioł z kamienia uczy, żeby nigdy nie oceniać kogoś po pozorach, a najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Zdecydowanie za mało było w tym tomie samego Licha, ale jestem mu w stanie to wybaczyć. W końcu było nieco niedysponowane, jednak jego większy kolega po fachu zastąpił go w bardzo dobrym stylu. Tsadkiel jest zawsze mrukliwy, zawsze przeciw wszystkiemu jest przeciwny i zawsze musi wszystkich strofować. Spotkała go jednak bardzo ważna lekcja, którą mam nadzieję zapamięta do końca swojego długiego życia. Bożek z kolei stał się bardziej "normalnym" dzieckiem. Nadal jest bardzo pomysłowy i przyjacielski, jednak zdecydowanie lepiej dogaduje się z kolegami z klasy. Bazyla chyba nikomu nie trzeba przedstawiać? To czort niepodobny do żadnego innego. Najważniejsze co można o nim powiedzieć to to, że nie skrzywdziłby muchy, ma wadę wymowy oraz uwielbia placki ziemniaczane. Oda z kolei z perspektywy Bożka wydała mi się niezwykle tajemnicza i gdybym nie czytała wcześniej Szaławiły oraz Oczu Urocznych, to na pewno odczuwałabym wobec niej respekt z małą nutką strachu.

Nigdy nie mogę zacząć, jednak im dalej się zapędzam z opowiadaniem, tym bardziej nie mogę skończyć! Mam nadzieję, że to jasno opisuje moje uwielbienie do prozy Marty Kisiel. Nawet w takim wydaniu dla najmłodszych utrzymuje swój poziom i nie można się oderwać od jej książki. Zagrało mi tutaj dosłownie wszystko - fabuła, klimat oraz bohaterowie. Nie jest to kolejna naiwna książeczka dla dzieci, a naprawdę wartościowa powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...