Po lekturze swojej pierwszej książki autorstwa Artura Urbanowicza wiedziałam, że będę chciała sięgnąć po kolejne jego powieści. Gałęziste miały swój niesamowity urok pogańskich wierzeń oraz odizolowania od cywilizacji. Momentami była może nieco nużąca, jednak zakończenie wynagrodziło mi wszyściutko. Z tego właśnie powodu zdecydowałam się również na lekturę tego grubaska, który wyszedł ostatnio spod jego rąk i był to strzał w dziesiatkę.
Po szczeniackim wybryku podkomisarz Vytautas Cesnauskis wraz z przyjacielem, Mateuszem, za karę zostają oddelegowani do pilnowania ewakuacji wioski niedaleko Suwałk, Jodozior. Oboje pierwszy raz słyszą o tym miejscu. Wygląd ciał odnalezionych w jednym z domów bardzo niepokoi służby. Tymczasem w czasie akcji młody policjant z pobliskiego posterunku popełnia samobójstwo. Nie budziłoby niczyjego zainteresowania, gdyby nie to, że chłopak intensywnie badał historię miejscowości, której mroczne zakamarki kryją się w czasach komunizmu.
Muszę przyznać, że jak na razie Inkub to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Pomimo jej objętości ani przez chwilę nie czułam się nią znużona, wręcz przeciwnie chciałam czytać, czytać i czytać dalej, byleby poznać dalszy ciąg. Sama fabuła dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych - w 1971 roku, kiedy w Jodoziorach mieszkała czarownica i w 2016, kiedy tajemnicze wydarzenia ponownie zaczynają nawiedzać wioskę. Dzięki temu zyskuje pełny obraz na całą opowieść. Fabuła poza tym, że niesamowicie mnie zaskakiwała to jeszcze wywoływała całą gamę różnorodnych emocji - irytacje, obrzydzenie, radość i zdziwienie. Posiada ona również kilka mankamentów, jak na przykład dość typowe sposoby strasznie czy frustrujące kończenie rozdziałów w kulminacyjnych momentach. Jednak wszystko wynagradza poziom dopracowania wątku czarownic. Autor wskazuje konkretne źródła, z których czerpał informacje oraz inspiracje do stworzenia tego wątku. No i oczywiście zakończenie. Ponownie totalnie wbijające w fotel, ale przede wszystkim otwarte.
Bardzo polubiłam dwójkę głównych bohaterów. Vytautas był nieco nieśmiałym gliną z niską samooceną, ale ogromnym sercem i determinacją. Było to jego największym atutem w pracy policjanta. Jednak niestety nie wiodło mu się prywatnie. Był kiepski w flirtowaniu i nie bardzo mógł znaleźć sobie wybrankę serca. Za przyjaciela skoczył by w ogień. Jego zachowanie w samej końcówce totalnie mnie zaskoczyło i nie wiem co o tym myśleć. Krysia to nastolatka, z typowymi dla jej wieku problemami, czyli szkołą i pierwszą miłością, dodatkowo po śmierci matki to na jej głowie leżą wszelkie pracę domowe. Ojciec chce ją wychować na miastową panią doktor, dlatego posyła do najlepszego liceum w Suwałkach. Sama dziewczyna jest bardzo inteligentna, troskliwa i uwielbia się uczyć. Do Sylwii od początku miałam pewne wątpliwości, jednak to, jak potraktował ją Vitek, sprawiło, że bardzo ją polubiłam. Mateusz był wspaniałym człowiekiem, świetnym przyjacielem i dobrym gliną. Poza tym w pewnych względach totalnie różnił się od Vytautasa. Rodzeństwo Żynda, Jarek i Zuzia totalnie nie przypadli mi do gustu przez swój straszliwy pociąg do złego. Zapałałam ogromną sympatią do Czarka, który jak na swój wiek był bardzo dojrzały oraz romantyczny. No i Wojtek, który był wspaniałym bratem.
Inkub Artura Urbanowicza to istny kalejdoskop wrażeń. Niezwykle wciągająca, zaskakująca i genialnie dopracowana fabuła, a do tego świetni bohaterowie. Wszystko to sprawia, że jestem w stanie zaakceptować kilka drobnych mankamentów i do woli napawać się lekturą. Jestem nią totalnie zachwycona i na pewno będę rozważała jej kandydaturę przy najlepszych książkach tego roku. Przede wszystkim jednak serdecznie wam ją polecam, jeśli lubicie horrory i naszą rodzimą fantastykę w najlepszym wydaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.