Możecie mi wierzyć albo nie, ale pojawienie się dwóch recenzji książek o niemal identycznych tytułach pod rząd to totalny przypadek. Nie planowałam tego jakoś bardzo, a poza tym lekturę tych dwóch powieści dzieli tak naprawdę kilka dobrych miesięcy. Przypadkiem nie jest jednak to, że to właśnie ta pierwsza skłoniła mnie do sięgnięcia po tą drugą. Na tyle uwielbiam historię Raskolnikowa, że nie mogłam przejść obojętnie obok debiutu Aleksandry Ruminy. Zapowiada on coś w rodzaju zabawnego retellingu. Czujecie się zaciekawieni?
W profesorskiej łazience na kampusie Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego dwie sprzątaczki odnajdują zwłoki znienawidzonego przez studentów i grono wykładowców, Ernesta Karasia. W tym czasie w budynku przebywało tylko dziesięć osób i każde z nich ma motyw, aby pozbyć się profesora. Policja szybko uznaje ten incydent za nieszczęśliwy wypadek. Czy aby na pewno tak było?
Pierwsza powieść Aleksandry Rumin to przede wszystkim ukazanie niektórych postaci i społeczeństw w krzywym zwierciadle, w szczególności mowa tutaj o studenckiej codzienności na UKSW w Warszawie. Samą fabułę podzieliłabym na dwie części - moment śmierci Karasia i to, jak wpłynęła ona na życie dziesiątki jego potencjalnych zabójców. I przyznam szczerze, że wielokrotnie nie tylko mnie zaskakiwała, ale również wywoływała szeroki uśmiech i niepohamowane wybuchy śmiechu. Autorka świetnie poradziła sobie ze stworzeniem dobrej komedii. Co najśmieszniejsze, w przeciwieństwie do Zbrodni i Kary, w powieści Rumin bohaterowie skończyli zupełnie inaczej niż Raskolnikow. Inspiracja jest niezwykle subtelna. No i jeszcze zakończenie! Takiego totalnie bym się nie spodziewała.
Oprócz zabawnej i wciągającej fabuły, autorka przekazuje nam również całą paletę barwnych bohaterów. Od samego Karasia, który umie wykorzystać sytuacje oraz nieszczęście innych, poprzez sprzątaczki bizneswoman, kibola homoseksualistę, czy księdza z klątwą niespotykanej urody i uzależnieniem od hazardu po leniwych studentów z bogatych domów. Osobiście najbardziej polubiłam maskotkę uczelni, wielkiego rudego kocura Stefana i menela Bolka, który miał ogromną smykałkę do interesów.
Aleksandra Rumin z niezłym rozmachem wkroczyła w rynek komedii kryminalistycznych i mam nadzieję, że zostanie tam na dłużej. Jej powieść jest nie tylko zabawna, ale i zaskakująca, wzbudzająca refleksje nad niektórymi zachowaniami. Do tego ma świetnych bohaterów z wyrazistymi charakterami oraz poświęciłam im wszystkim odpowiednią uwagę. Serdecznie polecam tą powieść wszystkim fanom dobrze wyważonych komedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.