niedziela, 10 grudnia 2017

podsumowanie listopada


Gdy piszę ten post jest wieczór, czwartego grudnia i robię to z nadzieją, że ujrzycie go wcześniej niż podsumowania sprzed jakiś dwóch miesięcy, czyli chociaż przed dziesiątym dniem miesiąca. Niestety, ale ostatnimi czasy nim się obejrzę miesiąc się prawie kończy, a przygotowane notki czekają sobie na zrobienie do nich w miarę ogarniętych zdjęć. 

O tym co się dzieje u mnie prywatnie, poza tym, że jakoś to leci, nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Pracuję, studiuję, czytam, oglądam i od czasu do czasu pójdę sobie na jakieś kulturalne wydarzenie. W listopadzie było to akurat spotkanie z Dmitry'em Glukhovskym w gdańskim Empiku w Galerii Bałtyckiej i koncert Sunrise Avenue w Klubie Studenckim Kwadrat w Krakowie, które niefortunnie złożyły mi się w jednym, ostatnim tygodniu miesiąca, przez co na koniec byłam tak wykończona, że gubiłam się we własnych błędach na dokumentach w pracy. No i jeszcze wyjazd na drugi koniec Polski wypadł w tym samym momencie, co spotkanie z Jakubem Ćwiekiem w Gdańsku. Świetnie się bawiłam w Krakowie, ale jednocześnie od dawna chciałam zobaczyć na żywo tego pana. Mam nadzieję, że przyjedzie na Gdańskie Targi Książki.

Miałam w planach przeczytanie przynajmniej ośmiu książek, żeby wyrobić się ze swoimi planami na ten rok, ale choć się nie udało, to jestem w miarę zadowolona ze swojego wyniku - sześć pozycji. Zaczęło się oczywiście od skończenia Illuminae Amie Kaufman i Jaya Kristoffa, która bardzo mi się podobały i rzeczywiście zasługiwała na ten cały szum medialny, choćby ze względu na formę w jakiej została przedstawiona. Następnie w końcu sięgnęłam po mój absolutny must read, który długo czekał na swoją chwilę, czyli Czerwone jak krew Salli Simukki. Była to naprawdę fajna, lekka lektura na jeden wieczór. Niesamowicie spodobała mi się debiutancka powieść Marcina A. Guzka Komandoria 54. Genialnie się przy niej bawiłam. Miałam cudowny świat przedstawiony oraz cudownych bohaterów, przez których uroniłam morze łez na koniec. Udało mi się także w końcu przeczytać i zrecenzować swój patron - Godzinę Diabła. Miejscami świetna, miejscami beznadziejna, ale miło spędziłam przy niej czas. W pociągu do Warszawy udało mi się pochłonąć ostatnie dwieście stron Eel II Krzysztofa Bonka, o której opinią niedługo się podzielę, bo naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Oczywiście nie mogłoby się też zabraknąć przynajmniej jednego opowiadania o Sherlocku Holmesie - tym razem los padł na Sprawę Tożsamości. Przez większość miesiąca czytałam jednak Imperium Burz, ale niestety nie udało mi się go skończyć w listopadzie, więc zaliczę ją do grudnia.

Ostatecznie w sumie niewiele pamiętam z tego, co oglądałam w listopadzie. Na pewno zrobiłam sobie z przyjaciółką maraton pierwszego sezonu Supernatural. Kontynuowałam oglądanie The Good Doctor i The Exorcist, które się jeszcze nie skończyły, ale zapewne nastąpi to już w grudniu. Oraz Star Trek: The Orginal Series A poza tym to chyba już nic.

Jak wam minął miesiąc? Co ciekawego przeczytaliście lub obejrzeliście? Koniecznie podzielcie się ze mną w komentarzach swoimi wspomnieniami z listopada lub linkami do swoich podsumowań. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...