Tytuł polski: Zima
Tytuł oryginalny: The Demi-Monde: Winter
Seria: Demi-Monde #1
Tytuł oryginalny: The Demi-Monde: Winter
Seria: Demi-Monde #1
Wydawnictwo: Amber
Wydanie polskie: 2010
Wydanie oryginalne: 2011
Wydanie polskie: 2010
Wydanie oryginalne: 2011
Liczba stron: 522
Moja ocena: 5/10
Demi-Monde to najlepsza symulacja komputerowa, jaką kiedykolwiek stworzył człowiek dla potrzeb amerykańskiej armii lądowej. Zdolna jest utrzymać kilkadziesiąt tysięcy różnorodnych mieszkańców podzielonych na pięć stref, którymi rządzą najwięksi psychopaci w historii ludzkości. Od dokładnie czterech lat utrzymywany jest tam stan wojny, aby umożliwić żołnierzom szkolenie tylko, że od czasu jej powstania ludzie nie mają nad nią kontroli. Demi-Monde żyje własnym życiem i jedyne, co mogą zrobić to wyciągnąć wtyczkę, co jest niemożliwe ze względu na znajdujących się w niej ludzi a w szczególności córkę prezydenta.
Fabuła Zimy jest bardzo mocnym ciosem dla osób wrażliwych, których niesamowicie poruszają losy ludzkości, ponieważ jest to właśnie taki powrót do przeszłości, w szczególności do II wojny światowej. Mniej więcej w połowie książki wydarzenia w jednej ze stref Demi-Monde'u przybierają analogiczny przebieg do tych na terenach polskich w czasach okupacji niemieckiej. Mieszkańcy nie będący Aryjczykami zamknięci są w specjalnie wydzielonym terenie lub obozach i pozbawieni swoich praw. Żyją w nędzy, ubóstwie oraz strachu przed bezwzględną władzą, a my jesteśmy świadkami tego wszystkiego. Mnie osobiście ten wątek niezbyt się podobał, ponieważ autor poszedł na łatwiznę i zamiast wymyślić coś nowego, ciekawego to po prostu skopiował całość wydarzeń. SS-mani znowu mają zamiar podbić świat i wytępić wszystkie niższe rasy ludzkie, a największy opór stawiają im oczywiście Polacy, czym są szczerze zadziwienie.
Zdecydowanie bardziej interesował mnie główny temat tej historii, który w pewnym momencie zszedł sobie na dalszy plan, a mianowicie ratowanie córki prezydenta Stanów Zjednoczonych, która nie wiadomo skąd znalazła się w Demi-Monde'zie. Wysłano po nią młodziutką, czarnoskórą Ellę Thomas. Radziła sobie z tym świetnie, choć zdarzało się kilka niewielkich potknięć i jedno takie całkiem spore, ale to ze względu na fakt, że dziewczyna nie chciała dać sobie w kaszę dmuchać albo łamać podstawowych praw moralnych mówiących, że słabszym trzeba pomóc. Zaś sama Norma Williams nie była zbyt przyjazną bohaterką. Cały czas narzekała na warunki, w jakich się znajdowała, ani razu nie podziękowała za ratunek i była takim typowym emo, że chyba nic więcej nie muszę dodawać... a! Nie, nie! Jeszcze Wańka! Czyli najciekawszy bohater w całej książce. Początkowo arogancki, gburowaty i całkowicie bez zasad, ale w dalszym ciągu książki potrafił się dostosować do każdej sytuacji, odkrył swoje wielkie serce pozostając w każdym calu sobą.
Zima to w ostateczności przeciętna książka ze słabą fabułą, ale bardzo ciekawymi i intrygującymi bohaterami oraz niesamowicie zaskakującym zakończeniem. Autor mógł wykazać się większą kreatywnością i napisać coś, co byłoby świeższym, ciekawszym spojrzeniem na temat hitleryzmu w Demi-Monde'zie, a tak naprawdę tylko powielił schemat i same wydarzenia. Mam nadzieję, że chociaż w kolejnych częściach będzie wyglądało to lepiej, bo z chęcią bym po nie sięgnęła ze względu na postać Wańki oraz dalszego ciągu tego zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.