Tytuł polski: Kasacja
Seria: Joanna Chyłka #1
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Wydanie polskie: 2015
Wydanie polskie: 2015
Liczba stron: 492
Moja ocena: 7/10
Poprzednia książka Remigiusza Mroza, którą czytałam, czyli Ekspozycja, przyniosła mi całkiem ciekawie spędzony czas, trochę rozrywki i niesamowitą zagwozdkę w postaci rozwiązywanej tam sprawy. Gdy zobaczyłam kolejną jego książkę na bibliotecznej półce nie mogłam się powstrzymać przed zabraniem jej ze sobą do domu i natychmiastowym przeczytaniem. Jesteście ciekawi czy i tak okazała się być równie dobra? Czy bawiłam się przy niej równie świetnie? Oto odpowiedź!
Kordian Oryński, świeżo upieczony absolwent prawa, trafia na aplikację do jednej z najdynamiczniej rozwijających się kancelarii adwokackich w Warszawie, Żelazny&McVay. Jego patronką zostaje ekscentryczna pani mecenas Joanna Chyłka, która nie pogardzi dobrą i ciężką muzyką, a także porządnym kawałem mięcha. Wspólnie będą rozwiązywać sprawę pozornie nie do wygrania...
Kasacja jest milion razy lepsza niż Ekspozycja! Przeczytanie tego całkiem sporego tomu zajęło mi rekordowo mało czasu, a nawet przyniosło prawie zarwaną nockę, kiedy następnego dnia musiałam wstać już przed piątą i w sumie nawet o tej wczesnej porze nie mogłam się od niej uwolnić. Remigiusz Mróz zabrał mnie na wycieczkę roller coasterem prawniczych wrażeń, który posiada kilka wad, jednak tak niesamowicie wciąga w swój świat, że nie da się z niego wyrwać ani na chwilę. Jestem co prawda kompletnym laikiem w dziedzinie prawa i sądownictwa, jednak ani trochę się w tym wszystkim nie pogubiłam - jeśli nie rozumiałam jakiś określeń to szybko zostawały mi mimochodem objaśnione. Pracownicy kancelarii Żelazny&McVay to interesująca subkultura, która posiada własny slang, rytm dnia i coś na podobieństwo walczących ze sobą gangów. Poza tym sama sprawa Piotra Langera jest tak niesamowicie zagmatwana i jednocześnie prosta, że nie da się przejść obok niej obojętnie. Bo jak właściwie człowiek, który spędził niemal dwa tygodnie z ciałami ofiar w zamkniętym mieszkań mógł ich nie zabić? Na czym Chyłka i Zordon mają oprzeć swoją linię obrony? No i jeszcze zakończenie, które wbiło mnie w siedzenie i do dziś nie jestem w stanie zrozumieć, jak to się mogło stać.
Największym pozytywem tej książki są bohaterowie. Chyłka i Zordon to współczesna wersja Sherlocka Holmesa i Johna Watsona w polskim wydaniu. Joanna to niezwykle poważna, ekscentryczna pani mecenas, której metody są niezwykle drastyczne. Potrafi wywołać niezły raban na sali sądowej, jeśli tylko ma pomóc to jej klientowi. Prywatnie uwielbia ostrą muzykę w szczególności Iron Maiden i porządnie zjeść. Kordian zaś to jej totalne przeciwieństwo. Dopiero stawia pierwsze kroki w prawniczym biznesie. Zdarza mu się mnóstwo wpadek i luk w niezbędnej wiedzy, ale szybko i pojętnie się uczy a momentami jest nawet niezwykle przydatny w jakiś drobnych sprawach, a także posiada całkiem ciekawą przeszłość. Również bohaterowie drugoplanowi to istny majstersztyk cichy, niepozorny Langer, geniusz techniczny zakochany w powieściach Cormaca McCarthy'ego, od którego wzięło się jego przezwisko, Kormak, a także skłóceni ze sobą współwłaściciele kancelarii.
Kasacja okazała się niesamowitą przygodą ze świetną zagadką, bohaterami oraz przedstawionym wielkim, prawniczym światem. Nie mogłam się od niej oderwać póki nie dowiedziałam się prawdy, póki nie przewróciłam ostatniej strony i nie poczułam niedosytu. Chcę więcej Chyłki i Zordona, bo to jeden z najlepszych duetów, jakie poznałam w trakcie moich przygód z thrillerami. Nie zawahałam się sięgnąć od razu po kolejne części, bo wprost nie mogę bez nich żyć. Muszę znać dalszy ciąg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.