Tytuł polski: Kapłanka w Bieli
Tytuł oryginalny: Priestess of the White. Age of the Five. Book One
Seria: Era Pięciorga #1
Wydawnictwo: Galeria Ksiąki
Wydanie polskie: 2005
Wydanie oryginalne: 2009
Wydanie polskie: 2005
Wydanie oryginalne: 2009
Liczba stron: 679
Moja ocena: 7/10
Nie wiem, czy jeszcze pamiętacie, ale chyba już kilkukrotnie na łamach tego bloga opowiadałam o tym, że żywot Biblioteczki nie rozpocząłby się, gdyby nie Trudi Canavan. To właśnie jej Złodziejska Magia wywołała na mnie tak ogromne wrażenie, że zapragnęłam podzielić się swoją opinią na jej temat z innymi. Niemal rok później w moich rękach w końcu znalazła jedna z jej wcześniejszych powieści i nie mogłam nie powstrzymać się przed natychamiastowym sięgnięciem po nią. Czy Kapłanka w Bieli utrzymała poziom, który przed nią postawiłam? Przekonajcie się sami.
Pierwszy tom Ery Pięciorga przedstawia nam niesamowitą wielowątkową powieść o nowo powstającym imperium, które już znajduje się u progu wojny z państwem magów o wiele potężniejszych od nich. W Hanii od setek lat rządzą Biali, czyli kapłani szczególnie obdarzeni przez piątkę bogów, których są ich przedstawicielami. Ich głównym zadaniem jest zjednoczenie całej północnej części kontynentu pod jednym sztandarem, gdy tymczasem magowie z południa zbierają wojska i szykują się do starcia. Na te niespokojne czasy przypada wybranie ostatniej Białej. Zostaje nią Auraya Dyer, pochodząca z malutkiej wioseczki na granicy z Dunwayem, która ledwo dziesięć lat temu wstąpiła w kapłańskie szeregi. Od tego momentu jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, a ona sama nie ma zbyt wiele czasu na przystosowanie się do nowych warunków. Początkowo akcja była dość powolna, ponieważ Canavan wprowadzała nas w świat Aurai, ale im dalej w las tym wszystko coraz bardziej się rozkręcało, a wydarzenia biegły w niesamowicie szybkim tempie. Przez to wielokrotnie udawała się jej mnie niesamowicie zaskoczyć, wprawić w osłupienie a nawet doprowadzić do łez.
Przede wszystkim wbrew pozorom nie jest to tylko książka o Aurai. Szczerze powiedziawszy to ze wszystkich postaci wątek Białej interesował mnie najmniej, ponieważ obok niej Canavan postawiła mi jeszcze wielu innych bohaterów z niezwykle interesującymi historiami do opowiedzenia. Przy nich wszystkich Dyer wydawała postacią niemal papierową, ponieważ jej jednym wkładem w całą historię były tylko i wyłącznie genialne pomysły na zarządzanie państwem. Jej historię, w większości opowiedzianą w prologu da się streścić w jednym zdaniu, gdy tymczasem gdzieś obok przemyka bohater, którego zagadki wciąż jeszcze nie rozwiązano np. Emerahl i Leiard. Również polubiłam bardzo niesamowicie uroczy wątek Tryssa, jak i jego samego. Był tutaj takim pomysłowym Dobromirem i wprowadzał wiele ciepła na karty Kapłanki w Bieli. Nawet, kiedy na powojennym pobojowisku próbowano ratować tych, którzy jeszcze jakoś zipali oraz godnie pożegnać poległych.
Muszę przyznać, że koncepcja na Erę Pięciorga podoba mi się dużo bardziej niż w przypadku Prawa Millenium. Odnoszę wrażenie, że tym razem Trudi Canavan udało się w dużo lepszy i ciekawszy sposób stworzyć uniwersum oraz dokładniej je przemyśleć. Dużo lepiej czytało mi się, kiedy nie musiałam przeskakiwać od jednego świata do drugiego odrywając się od wydarzeń, które dużo bardziej mnie interesowały.
Kolejne spotkania z Trudi Canavan zaliczam do jeszcze bardziej udanych. Niesamowicie wciągnęłam się w Kapłankę w Bieli. Przeżyłam kolejną niesamowitą przygodą z cudownymi bohaterami, przez co z niecierpliwością oczekuje na możliwość przeczytania kolejnych tomów. Również wam serdecznie ją polecam i mam nadzieję, że spodoba się równie mocno, co mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.