Tytuł polski: Grom i Szkwał
Seria: Kraina Martwej Ziemi #1
Seria: Kraina Martwej Ziemi #1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Wydanie polskie: 2017
Wydanie polskie: 2017
Liczba stron: 396
Moja ocena: 8/10
Gdzieś w okolicach połowy zeszłego roku ogłosiłam Jacka Łukawskiego polskim debiutantem roku. Jego pierwsze książka urzekła mnie oryginalną kreacją świata przedstawionego, tajemniczością a przede wszystkim językiem stylizowanym na średniowieczny, dzięki czemu jeszcze bardziej czuło się klimat historii. Wraz z początkiem marca nadszedł nareszcie moment na konfrontacje z drugim tomem Krainy Martwej Ziemi - sprawdzenie, czy autor utrzymał poziom. Odpowiem wam na to pytanie już teraz, utrzymał. Grom i Szkwał jako kontynuacja jest nawet lepszy niż Krew i Stal, ale niestety, lub stety, fabuła straciła nieco na tajemniczości.
Stolica Wondettel została zaatakowana przez rządnych krwi Morrończyków. Tymczasem król od kilku dni nie żyje, a księżniczka przepadła bez wieści. Po uratowaniu zamku, stary Garhard tymczasowo przejmuje władze. Arthornowi udaje się uciec z obleganej twierdzy i niebawem wbrew własnej woli będzie musiał wrócić za Martwicę, tym razem w pojedynkę, bez wyszkolonej drużyny. Połać martwej ziemi znika w zastraszającym tempie, kiedy warzą się losy królestwa.
Momentami brakowało mi słów na wydarzenia, które miały miejsce w tym tomie, ponieważ akcja pędziła na łeb na szyję, co chwilę zarzucając nas bardzo mocnymi cliffhangerami. Dzięki nim autor wyjaśnił wiele zawiłości, które pojawiły się już w pierwszym tomie, jednak tym razem miałam wrażenie, że rzucił nas na sam środek bardzo głębokiego jeziora. Krew i Stal wymięka przy ilości wprowadzonych tutaj wątków i postaci. Pojawiło się dużo więcej charakterów ściśle związanych z mitologią słowiańską na przykład czarty czy płanetnicy. W trakcie ponownej podróży Arthorna za Martwicę zostałam wprowadzona w ich świat oraz obyczaje i mogłam pozachwycać się ilością magii, którą Jacek Łukawski tutaj wprowadził - jak w pierwszym tomie wszystko osnute było mgiełką tajemniczości tak tutaj dominowała magia. Wszędzie, gdzie nie pojawił się główny bohater tam miał do czynienia z magicznymi mocami różnych istot.
Na wszystkich głównych bohaterów spadła bardzo wielka odpowiedzialność za losy królestwa Wondettel, przez co wielokrotnie targały nimi sprzeczne emocje. Arthorn nie raz i nie dwa miał ochotę rzucić wszystko w cholerę i wracać do Valeski, która czekała na niego w Asnal Talath, a Garhard wyrażał tęsknotę za swoją podziemną pracownią i korytarzami, które pozostały mu do odkrycia. Jednak zdarzało się to tylko w najgorszych momentach, a los zawsze sprowadzał ich na właściwe tory. Nawet armia antagonistów, których w tej książce jest całkiem sporo, popełniała błędy, choć byli oni bardzo zdeterminowani i skrupulatnie przygotowali się do walki. Jedynie postać księżniczki okropnie mnie irytowała - cały czas zachowywała, jakby pozjadała wszystkie rozumy i jej tok postępowania był jedynym słusznym. Jej zachowanie doprowadziło do tak przykrego incydentu i zakończenie książki, że boje się tego, co zastanę w kolejnym tomie.
Po raz kolejny autorowi należą się ogromne brawa za stylizacje języka na średniowieczny staropolski, a także tym razem za stworzenie języka dwargów oraz czartów. Jego zabiegi bardzo pozytywnie wpływają na odbiór oraz nastrojenie się do klimatu lektury. Szkoda jedynie, że nie otrzymaliśmy tłumaczenia zwrotów, których używali bohaterowie, ponieważ nie zawsze dało się je wyczytać z kontekstu.
Jacek Łukawski tworząc drugi tom Krainy Martwej Ziemi doskonale poradził sobie z dotrzymaniem poziomowi Krwi i Stali. Powiem nawet, że było zdecydowanie lepiej, ponieważ działo się więcej, było więcej zwrotów akcji oraz poznaliśmy większy obszar stworzonego przez niego uniwersum. Ponownie jestem kompletnie zachwycona i zakochana w jego prozie. Niecierpliwie i z przestrachem oczekuję na kolejny odsłony przygód moich ulubionych bohaterów.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.