żródło: geniuscreations.pl |
Całkiem niedawno temu mieliście okazje przeczytać na moim blogu recenzje dwóch książek debiutującego nakładem wydawnictwa Genius Creations Artura Laisena, którego niesamowicie polubiłam za niesamowicie dopracowane książki. Teraz, również dzięki ww wydawnictwu mam okazję zaprezentować wam wywiad, który z nim przeprowadziłam.
Arturze, jakie
były twoje początki z pisaniem? Zawsze wiedziałeś, że chcesz być
pisarzem czy przyszło to w jakimś konkretnym momencie?
Ha! Sztandarowe
pytanie. Moje najwcześniejsze wspomnienia związane z pisaniem
pochodzą z okresu późnego przedszkola. Razem z moją mamą
spisywaliśmy ilustrowaną powieść. To znaczy ona pisała, a ja
ponoć pomagałem wymyślać. ;) Teraz jak na to patrzę, myślę że
mojego wkładu aż tak wiele tam nie było. Zatem pierwsze
samodzielne dzieło, nie licząc poezji "okolicznościowej"
pochodzi mniej więcej z 5 klasy podstawówki. Około trzynastego
roku życia odkryłem SF, a dwa lata później postanowiłem, że
zostanę twórcą fantastyki. Z pomysłu wyleczyłem się dopiero
około trzydziestki, co oczywiście źle świadczy o moim zdrowym
rozsądku. ;) Ściślej rzecz biorąc, zdałem sobie do końca
sprawę, że pisarzem to mogę co najwyżej, przy odrobinie
szczęścia, od czasu do czasu bywać, gdzieś na marginesie mojego
codziennego życia.
Czy dzisiaj Twoja rodzina
również jest zaangażowana w proces twórczy? Czy odgrywa rolę
pierwszych recenzentów?
Moja żona bardzo lubi
literaturę, ale niekoniecznie taką, jaką piszę, zatem jeśli już
jej coś się spodoba, to mogę założyć, że jest naprawdę dobre.
Z całą pewnością jest bardzo wnikliwą, spostrzegawczą i
krytyczną czytelniczką, więc zawsze próbuję ją namawiać, by
jednak spróbowała zapoznać się z tym, co skrobię na bieżąco.
Przeważnie mi się to, niestety, nie udaje, bo jak i ja jest osobą
bardzo zapracowaną i ma tyleż czasu na studiowanie moich wypocin,
co ja na ich tworzenie. Czyli mało. :)
Więc pisanie nie jest twoim
głównym zajęciem?
Moja sytuacja jest zbliżona do
sytuacji większości autorów. Czyli z racjonalnego, pragmatycznego
punktu widzenia jest to hobby. Z tą różnicą, że przeciętne
hobby nie pochłania aż tyle czasu i wysiłku. Na co dzień mam
zatem zwykły etat, do tego prowadzę niewielką firmę, biorę różne
"fuchy", żeby nakarmić rodzinę i spłacić kredyt. Piszę
wtedy, kiedy uda mi się ukraść trochę czasu pozostałym zajęciom
albo – niestety – rodzinie. Tyle że akurat rodzina już się
wycwaniła i nie pozwala się tak łatwo okradać ;)
Mogę tylko pogratulować, że
znajdujesz czas na pisanie. Chcesz by Twoje powieści były utrzymane
w klimatach Ursuli K. Le Guin? Czy czerpiesz inspiracje z innych
źródeł?
Myślę, że każdy autor czerpie
inspiracje z wszystkiego, co go otacza – nie tylko z książek. Ze
świata, z ludzi, z rozmów. CK
Monogatari, na
przykład, nie powstałoby gdyby nie moja wieloletnia przyjaźń z
pewnym Piotrem, ekonomistą z wykształcenia, który opowiadał mi o
swojej pracy w dużej kieleckiej firmie. Co do samej literatury, to
zainspirować potrafią nas niekiedy rzeczy na pozór bardzo odległe
od tego, co akurat tworzymy. Jeśli natomiast miałbym wymienić
jakieś bardziej wyraźne inspiracje literackie, to powiedziałbym,
że, na przykład, Studnia…
powstawała, kiedy byłem pod dużym wpływem autorów takich jak
Peter S. Beagle, Roger Zelazny, Gene Wolfe i Mika Waltari.
Właśnie, CK Monogatari! Czy
planujesz jeszcze książki inspirowane kulturą japońską?
Bezpośrednio? Nie. Choć
Jedenaście Wojujących Królestw Madagoru z drugiego tomu Teraii
zostało zainspirowane szesnastowieczną Japonią, a Tekri w jednej
ze scen nawet rzuca w przeciwnika shurikenem. ;) W przyszłości
chciałbym natomiast napisać powieść, której akcja rozgrywa się
w Chinach, i jeszcze inną, gdzie występuje wątek tybetański.
Czytałam o Twoich
imponujących planach pisarskich. Muszę powiedzieć, że rzuciło mi
się w oczy hasło "szamanizm syberyjski". Czy mógłbyś
je rozwinąć?
Owszem, plany być może i są
imponujące, ale czy życie i świat pozwolą mi je zrealizować? Mam
pomysł na powieść – kilku pokoleniową sagę, której ostatni akt
rozgrywa się we współczesnej Polsce. Opowiada ona historię pewnej
rodziny, której męscy potomkowie posiedli pewien szczególny dar. A
raczej odziedziczyli go po córce syberyjskiego szamana, z którą
ożenił się ich przodek, były zesłaniec. Więcej nie chciałbym
jednak zdradzać na tym etapie.
Szamanizm syberyjski tak czy
inaczej zawsze mnie fascynował – bardzo podobała mi się np. Ruda
Sfora Kossakowskiej,
będąca fantastyczną interpretacją mitów Jakuckich. Stworzona
przeze mnie postać Koj Choruna (Teraia,
Wyprawa Koj Choruna
i być może jeszcze kilka innych tekstów w przyszłości) też
została w jakimś stopniu zainspirowana sylwetkami syberyjskich
szamanów.
Masz dość egzotyczne obiekty zainteresowań i ogromną wiedzę na ich temat. Jestem bardzo
ciekawa, skąd wzięła się geneza Teraii.
Tak naprawdę Teraia
zaczęła powstawać prawie osiemnaście lat temu – początkowy
pomysł jest więc dość stary. Porzucałem go i powracałem do
niego na nowo wielokrotnie. Ta Teraia,
którą teraz piszę – czyli "Teraia
2.0" – to konglomerat wielu bardzo różnych pomysłów, które
złożyły się (i wciąż się składają) w pewną, mam nadzieję,
sensowną całość. Niektóre były konsekwencją samego życia i
moich obserwacji, tego co mnie uwiera pod sercem i co uważam za
ważne, inne wzięły się z inspiracji lekturami, a jeszcze inne, na
przykład, przyszły do mnie zupełnie znienacka i zaczęły nagle
wyświetlać się przed oczami mojej wyobraźni w postaci filmu anime
;)
To bardzo sensownie, ale
książka posiada wiele rozpoczętych wątków, których zakończenia
jestem niesamowicie ciekawa. Ciekawi mnie też, czy w kolejnych
częściach będzie się pojawiała postać Krzysztofa? Nie ukrywam,
że bardzo go polubiłam, choć pojawił się ledwie na chwilę.
Też uważam, że Krzysztof jest
sympatyczny. Chyba nawet zbyt sympatyczny i rozsądny, by go
przenosić do innego świata. Niestety, muszę cię rozczarować –
poza pewnymi retrospekcjami pozostałe tomy rozgrywają się już
wyłącznie w Świecie Błękitu. Lecz tytułem pocieszenia –
powinien ci się spodobać Kassaf Owiri, który pojawia się w drugim
tomie.
Mówi się trudno. ;) Może
zapytam na koniec: czy masz jakieś rady dla początkujących
pisarzy? Lub też chciałbyś dodać coś od siebie?
Kolejne sztandarowe pytanie!
Myślę, że przede wszystkim warto się zastanowić, co oznacza dla
nas "bycie pisarzem". Bo – wbrew pozorom – może to
oznaczać bardzo różne rzeczy. Inna jest ścieżka kogoś, kto
pragnie zostać pisarzem zawodowym, czyli zarabiać w ten sposób na
życie (na co w Polsce szanse są raczej znikome), inna kogoś, kto
pragnie brylować na salonach, a jeszcze inna kogoś, kto po prostu
czuje gdzieś w głębi taką potrzebę.
We wszystkich przypadkach wydaje
mi się jednak, że ważne jest, aby po prostu kochać literaturę.
Bardzo dużo czytać - różne rzeczy, nie tylko to, co nam się
zwykle podoba. Co jakiś czas próbować coś napisać.
Z jednej strony nie zrażać się niepowodzeniami (bo ich zazwyczaj
jest o wiele więcej niż sukcesów), ale z drugiej nie fiksować na
samym pisaniu. Żyć normalnym życiem. Dojrzewać. Znajdować radość
w samym procesie a nie za wszelka cenę poszukiwać sukcesu.
Bardzo ciekawy wywiad :) Nie czytałam żadnej z książek tego autora (chociaż chętnie bym się z nimi zapoznała), ale zgadzam się z jego radami dotyczącymi początkujących pisarzy (testowane na sobie :D Pozdrawiam :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale bardzo fajnie było dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Wywiad wyszedł naprawdę ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńKsiążek nie czytałam, ale podejście autora bardzo mi się podoba! :D
OdpowiedzUsuńNo i te inspiracje... Chyba jednak muszę się skusić na książki tego pana :D
Nie czytałam książek tego autora ale wywiad jest interesujący, zdarza mi się bardzo często czytać za to książki wydawane za pośrednictwem rozpisani.pl, książki początkujących pisarzy, debiutanci potrafią zaskoczyć.
OdpowiedzUsuń