Nie było sensu pisać podsumowania z wczorajszego dnia, ponieważ nawet nie tknęłam książki. Przed maratonem przeczytałam zbyt dużo i odbiło się to teraz, ale dałam sobie odpocząć jeden dzień. Dziś już od samiutkiego rana siedzę nad Morelowym Sadem Amandy Coplin i powolutku delektuję się tą piękną historią. Jest spokojna i jednostajna, ale odnajduję w niej naprawdę wspaniałe wątki, przesłania i motywy. Nie czytam klasyki, ale przypomina mi właśnie taką współcześnie napisaną klasykę - głównie dlatego, że jej akcja osadzona jest na przełomie XIX i XX wieku na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Bardzo polubiłam większość bohaterów, oprócz jednej, której postępowanie mnie niesamowicie irytuję, choć je rozumiem. Myślę, że wiem też do jakiego wydarzenia dążymy i bardzo mnie ono boli. Mam świadomość, że jeżeli to się stanie to uronię potok łez. Mam też wrażenie, że jednak nie jest to typowy romans, ponieważ mało mówi się tu o miłości pomiędzy dwojgiem ludzi, więcej o miłości rodzinnej i przyjacielskiej, ale pozostała mi jeszcze połowa książki, więc tam jeszcze może się dużo zmienić. Nie wiem, czy skończę ją jutro, bo przez transmisję sportowe będę przykuta do telewizora (mnie już radość roznosi, że nareszcie zawody w moim ukochanym mieście!), ale postaram się przeczytać chociaż kawałek. A jak wam idzie? :)
Zazwyczaj jak jest czas na jakieś maratony na czytanie to nie mam wtedy na to czasu :(
OdpowiedzUsuńStaramy się z Darią organizować je, gdy chociaż część z nas może mieć wolne. Najbliższy będzie pewnie w wakacje, więc wtedy może spróbować :)
UsuńDziś w porównaniu do poprzednich mam zastój trochę, ale jakoś nawet idzie :) Jeszcze poczytam i po północy u siebie zaktualizuję post z wynikami.
OdpowiedzUsuńAż mnie zaciekawiłaś tym Morelowym sadem jak tak opowiadasz :D