środa, 25 listopada 2015

Tolkienowski TAG książkowy.

Za nominację serdecznie dziękuję Mitchelii Vitamo. :)
Szczerze i z bólem serca muszę się przyznać, że nie czytałam jeszcze nic od Tolkiena, ale mam w planach na najbliższy czas nadrobienie zaległości. Z tegoż samego powodu początkowo nie chciałam robić tego TAGu - myślałam, że bardzo mocno będzie wiązał się z treścią książki. Na szczęście jest to jednak zabawa, którą najczęściej znajduje się na blogach. Polega przede wszystkim na dopasowaniu książki czy też bohatera do kategorii w tym przypadku związanej z najsłynniejszą trylogią Tolkiena, czyli Władcy Pierścieni.

Drużyna Pierścienia, czyli ulubiona książkowa paczka przyjaciół.
żródło: http://sakuja.pinger.pl/a/2014/7/23
Mogę z ręką na sercu przyznać, że w mojej karierze mola książkowego było ich już mnóstwo. Począwszy oczywiście od złotej trójcy z Harrego Pottera. Jednak nie czułam się z nimi zbytnio związana, - w sensie z nimi, nie z książką, bo akurat w tej bardziej lubię czarne charaktery. Myśląc przyjaciele nie wpadają mi oni do głowy. Pierwszym skojarzeniem są bohaterowie drugiej mojej ulubionej serii, czyli Darów Anioła, czyli Clary, Jace, Simon, Izzy i Alec.

Pierścień, czyli ulubiona książka o władzy.
Praktycznie nie czytam książek historycznych, bo zwyczajnie ich nie lubię, a to głównie one opierają się o motyw władzy. No i są jeszcze współczesne wizje przyszłości, do której zaprowadzi nas dotychczasowe postępowanie, nazywane dystopiami. Je czytam i w sumie niektóre nawet mi się podobają, dlatego wybiorę spośród nich i będzie to oczywiście moja ulubiona dystopia, czyli Rywalki. Może nie jest bezpośrednio powiedziane, że jest o władzy, ale przecież wszyscy i tak się tego domyślają.

Nazgul, czyli książka, która wzbudziła we mnie strach.
Strach, niepewność i gęsią skórkę czułam przez cały czas czytania Unicestwienia Jeffa Vandermeera. To jest bardzo cieniutka książeczka (ma niewiele ponad 200 stron), ale naprawdę wzbudza niesamowite emocje. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać w danej chwili. Autor ani na chwilę nie daje wytchnienia głównej bohaterce.

Bilbo Baggins, czyli książka, która nieoczekiwanie wkradła się do mojego serca.
Bez zastanowienia mogę tutaj wpisać Nomen Omen i Martwą Strefę, ponieważ sięgając po nie, nie spodziewałam się czegoś nadzwyczajnego. Marta Kisiel była mi wtedy nieznana i przede wszystkim sądziłam, że polscy autorzy nie mogą być dobrzy, a druga po prostu nie miała zbyt wysokich ocen na lubimy czytać. W zamian dostałam naprawdę niesamowitą przygodę.

Sam Gamgee, czyli bohater, który mógłby zostać moim bohaterem.
Salka z Nomen Omen! Jesteśmy dokładnie takimi samym fajtłapami i mamy dość tego w jaki sposób rodzice nas traktują. Szkoda tylko, że nie mam jeszcze takiej możliwości wyrwania się z tego, jak ona, bo wciąż się uczę.

Eowina i Faramir, czyli ulubiona książkowa para.
żródło: tumblr.com
Nie mam jednej. Jest ich zbyt dużo, ale bardzo mocno kibicuję Clary i Jace'owi, Sky i Holderowi, Salce i Bartkowi, Ami i Maxonowi, Eadlyn i Henriemu, Britt i Jude'owi, Celeanie i Chaolowi oraz Marze i Noah.

Gandalf, czyli ulubiony pisarz-czarodziej
żródło: ksiazki.onet.pl
Ostatnimi czasy nie mogę się uwolnić od myśli, że Kisiel to moja ulubiona autorka. I tak naprawdę to tak jest.

Sauron, czyli znienawidzona książkowa postać.
Większość wymieniała tutaj Bellę, prawda? Otóż powiem wam, że jest ktoś gorszy, a zwie się ona Emily Selden i występuje w Córce Alchemika Katrinne McMahon. To była tak naiwna, lekkomyślna i irytująca, że... aghr. Nigdy nie potrafiła przemyśleć swojej decyzji!

Gollum, czyli bohater książki, któremu współczuje.
Wystarczy, że powiem Gale, bo jeśli powiedziałabym więcej to zaspojlerowałabym wam całe Igrzyska Śmierci.

Hobbiton, czyli moja książkowa ojczyzna.

Hogwart!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...