sobota, 21 listopada 2015

"Droga Cienia" Brenta Weeksa - recenzja książki


Autor: Weeks Brent
Przekład: Strzelec Małgorzata
Tytuł polski: Droga Cienia
Tytuł oryginalny: The Way of Shadows
Seria: Trylogia Nocnego Anioła #1
Wydawnictwo: MAG
Wydanie polskie: 2008
Wydanie oryginalne: 2009
Ilość stron: 572
Cena okładkowa: 39 zł
Moja ocena: 5/10

Zabijanie stanowi dla Durzo Blinta sztukę, a w tym mieście jest on największym artystą. Merkuriusz żyje z dnia na dzień, walcząc o przetrwanie. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko - na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednakże, by zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi porzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern nauczy się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. A przede wszystkim rozwinie talent do zabijania.

Okropnie nie lubię takich książek. Okropnie nie lubię książek, które zapowiadają się wyśmienicie, ale kiedy już jestem przy końcu mam ochotę cisnąć tą książką w kąt. Zaczynając Drogę Cienia myślałam, że trafiłam na pozycje wyjątkową i naprawdę wartą uwagi, z idealnie wykreowanym światem przedstawionym. Przymknęłam oko nawet na ten drobny schemat "od zera do bohatera", bo jest to jednak książka sprzed dobrych kilku lat, i płynęłam wraz z akcją zastanawiając się czym tym razem zaskoczy mnie autor, bo właśnie na to stawiał przede wszystkim Brent Weeks - na zaskoczenie. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywały się coraz nowsze elementy układanki, aż w końcu nagle przestały mi do siebie pasować. Mogę szczerze przyznać, że zgubiłam się w natłoku tych wszystkich magicznych artefaktów i spraw politycznych, w które został wciągnięty Merkuriusz. Przede wszystkim bardzo nie podobało mi się olanie szkolenia chłopaka na siepacza, któremu pozostawiono niewiele ponad pierwsze sto stron powieści, po których czułam się niezwykle niedoinformowana na temat broni i trucizn stosowanych w tym fachu. Trochę porównywałam sobie termin u Durzo z terminem u Halta ze Zwiadowców i wypada to na niekorzyść Blinta. Gdyby bardziej skupiono się na tym aspekcie książka czy też cała seria byłaby o wiele dłuższa, ale bardziej dopracowana i mniej zawiła w późniejszych rozdziałach, w których akcja zaczyna się rozdwajać. Choć początkowo podobała mi się ta wielowątkowość później nie umiałam przez nią powiedzieć, czy książka jest o magach, czy raczej chodzi w niej o grę o tron królewski. A! No i jeszcze sama magia, która podobno tam jest, a której ja wcale nie poczułam. Postacie ciągle mówiły, że niektóre osoby posiadają Talent, powinny uczyć się go używać i, że go używają, ale chyba tylko się mówiło. Mówienie, a używanie to dwie zupełnie inne rzeczy... Do minusów dorzucę jeszcze brak mapki przedstawiającej świat Trylogii Nocnego Anioła, co jeszcze bardziej utrudniło zrozumienie przekazu, bo nie można było zerknąć i dowiedzieć się, gdzie leżą państwa napadające na Cenarię i jakoś to sobie poukładać w wyobraźni. Już nawet na koniec byłam na tyle zdesperowana, żeby to skończyć, że pominęłam kilka rozdziałów i przeczytałam sam epilog.

Ogromną zaletą i jednocześnie wadą Drogi Cienia są bohaterowie, których mamy tutaj właściwie pełen wachlarz, a każdy posiada własną, niepowtarzalną i czasami wzruszającą historię. Główny bohater wychował się na ulicy. Tam zawierał pierwsze przyjaźnie, sojusze i pakty wojenne. Wraz z jego dorastaniem miałam wrażenie, że naprawdę odciął się od tego. Zapominał nawet o tych najbliższy. No, może oprócz Laleczki, które znaczyła dla niego bardzo dużo, ale Jarl już musiał starać się o jego uwagę i spotkania z nim. Po części był to wpływ samego Durzo. Jego nauk, że bliskie kontakty z ludźmi to dla niego stryczek. No i on właśnie dla mnie miałby najciekawszy bohaterem. Po części takim romantykiem, ale... aghr okazał się zwykłym egoistą. I to było chyba w sumie tyle jeśli chodzi o moją pamięć związaną z postaciami tej książki. Była jeszcze Laleczka, Jarl, Mama K, Logan i wielu, wielu innych, ale zapewne szybko wypadną mi z pamięci.

Styl Weeksa... Szczerze powiedziawszy, to nie było w nim niczego nadzwyczajnego. Książka była lekka i pisana przystępnym językiem. Czasami udawało się stworzyć jakieś zabawne porównanie czy wypowiedzieć bohatera. Autor nie bał się również sięgać po kontrowersyjne tematy, jak prostytucja, homoseksualizm, nepotyzm czy aranżowane małżeństwa. Jedyne do czego mogę się przyczepić to właśnie potraktowanie po macoszemu nauki Merkuriusza i brak jakiegoś takiego wstępu do historii, który pozwoliłby czytelnikowi lepiej to wszystko zrozumieć.

Droga Cienia ma swoje plusy minusy, choć w moim przypadku dostrzegałam więcej tych drugi przez co nie mam ochoty sięgać po dalsze części. W sumie to nie ma nawet sensu, bo nie rozumiem idei tej książki, ale jeśli macie ochotę to sięgnijcie po nią, bo może wam spodoba się bardziej.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...