Przekład: Strzelec Małgorzata
Tytuł polski: Droga Cienia
Tytuł oryginalny: The Way of Shadows
Seria: Trylogia Nocnego Anioła #1
Wydawnictwo: MAG
Wydanie polskie: 2008
Wydanie oryginalne: 2009
Ilość stron: 572
Cena okładkowa: 39 zł
Moja ocena: 5/10
Zabijanie stanowi dla Durzo Blinta sztukę, a w tym mieście jest on największym artystą. Merkuriusz żyje z dnia na dzień, walcząc o przetrwanie. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko - na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednakże, by zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi porzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern nauczy się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. A przede wszystkim rozwinie talent do zabijania.
Okropnie nie lubię takich książek. Okropnie nie lubię książek, które zapowiadają się wyśmienicie, ale kiedy już jestem przy końcu mam ochotę cisnąć tą książką w kąt. Zaczynając Drogę Cienia myślałam, że trafiłam na pozycje wyjątkową i naprawdę wartą uwagi, z idealnie wykreowanym światem przedstawionym. Przymknęłam oko nawet na ten drobny schemat "od zera do bohatera", bo jest to jednak książka sprzed dobrych kilku lat, i płynęłam wraz z akcją zastanawiając się czym tym razem zaskoczy mnie autor, bo właśnie na to stawiał przede wszystkim Brent Weeks - na zaskoczenie. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywały się coraz nowsze elementy układanki, aż w końcu nagle przestały mi do siebie pasować. Mogę szczerze przyznać, że zgubiłam się w natłoku tych wszystkich magicznych artefaktów i spraw politycznych, w które został wciągnięty Merkuriusz. Przede wszystkim bardzo nie podobało mi się olanie szkolenia chłopaka na siepacza, któremu pozostawiono niewiele ponad pierwsze sto stron powieści, po których czułam się niezwykle niedoinformowana na temat broni i trucizn stosowanych w tym fachu. Trochę porównywałam sobie termin u Durzo z terminem u Halta ze Zwiadowców i wypada to na niekorzyść Blinta. Gdyby bardziej skupiono się na tym aspekcie książka czy też cała seria byłaby o wiele dłuższa, ale bardziej dopracowana i mniej zawiła w późniejszych rozdziałach, w których akcja zaczyna się rozdwajać. Choć początkowo podobała mi się ta wielowątkowość później nie umiałam przez nią powiedzieć, czy książka jest o magach, czy raczej chodzi w niej o grę o tron królewski. A! No i jeszcze sama magia, która podobno tam jest, a której ja wcale nie poczułam. Postacie ciągle mówiły, że niektóre osoby posiadają Talent, powinny uczyć się go używać i, że go używają, ale chyba tylko się mówiło. Mówienie, a używanie to dwie zupełnie inne rzeczy... Do minusów dorzucę jeszcze brak mapki przedstawiającej świat Trylogii Nocnego Anioła, co jeszcze bardziej utrudniło zrozumienie przekazu, bo nie można było zerknąć i dowiedzieć się, gdzie leżą państwa napadające na Cenarię i jakoś to sobie poukładać w wyobraźni. Już nawet na koniec byłam na tyle zdesperowana, żeby to skończyć, że pominęłam kilka rozdziałów i przeczytałam sam epilog.
Ogromną zaletą i jednocześnie wadą Drogi Cienia są bohaterowie, których mamy tutaj właściwie pełen wachlarz, a każdy posiada własną, niepowtarzalną i czasami wzruszającą historię. Główny bohater wychował się na ulicy. Tam zawierał pierwsze przyjaźnie, sojusze i pakty wojenne. Wraz z jego dorastaniem miałam wrażenie, że naprawdę odciął się od tego. Zapominał nawet o tych najbliższy. No, może oprócz Laleczki, które znaczyła dla niego bardzo dużo, ale Jarl już musiał starać się o jego uwagę i spotkania z nim. Po części był to wpływ samego Durzo. Jego nauk, że bliskie kontakty z ludźmi to dla niego stryczek. No i on właśnie dla mnie miałby najciekawszy bohaterem. Po części takim romantykiem, ale... aghr okazał się zwykłym egoistą. I to było chyba w sumie tyle jeśli chodzi o moją pamięć związaną z postaciami tej książki. Była jeszcze Laleczka, Jarl, Mama K, Logan i wielu, wielu innych, ale zapewne szybko wypadną mi z pamięci.
Styl Weeksa... Szczerze powiedziawszy, to nie było w nim niczego nadzwyczajnego. Książka była lekka i pisana przystępnym językiem. Czasami udawało się stworzyć jakieś zabawne porównanie czy wypowiedzieć bohatera. Autor nie bał się również sięgać po kontrowersyjne tematy, jak prostytucja, homoseksualizm, nepotyzm czy aranżowane małżeństwa. Jedyne do czego mogę się przyczepić to właśnie potraktowanie po macoszemu nauki Merkuriusza i brak jakiegoś takiego wstępu do historii, który pozwoliłby czytelnikowi lepiej to wszystko zrozumieć.
Droga Cienia ma swoje plusy minusy, choć w moim przypadku dostrzegałam więcej tych drugi przez co nie mam ochoty sięgać po dalsze części. W sumie to nie ma nawet sensu, bo nie rozumiem idei tej książki, ale jeśli macie ochotę to sięgnijcie po nią, bo może wam spodoba się bardziej.
Zabijanie stanowi dla Durzo Blinta sztukę, a w tym mieście jest on największym artystą. Merkuriusz żyje z dnia na dzień, walcząc o przetrwanie. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko - na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednakże, by zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi porzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern nauczy się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. A przede wszystkim rozwinie talent do zabijania.
Okropnie nie lubię takich książek. Okropnie nie lubię książek, które zapowiadają się wyśmienicie, ale kiedy już jestem przy końcu mam ochotę cisnąć tą książką w kąt. Zaczynając Drogę Cienia myślałam, że trafiłam na pozycje wyjątkową i naprawdę wartą uwagi, z idealnie wykreowanym światem przedstawionym. Przymknęłam oko nawet na ten drobny schemat "od zera do bohatera", bo jest to jednak książka sprzed dobrych kilku lat, i płynęłam wraz z akcją zastanawiając się czym tym razem zaskoczy mnie autor, bo właśnie na to stawiał przede wszystkim Brent Weeks - na zaskoczenie. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywały się coraz nowsze elementy układanki, aż w końcu nagle przestały mi do siebie pasować. Mogę szczerze przyznać, że zgubiłam się w natłoku tych wszystkich magicznych artefaktów i spraw politycznych, w które został wciągnięty Merkuriusz. Przede wszystkim bardzo nie podobało mi się olanie szkolenia chłopaka na siepacza, któremu pozostawiono niewiele ponad pierwsze sto stron powieści, po których czułam się niezwykle niedoinformowana na temat broni i trucizn stosowanych w tym fachu. Trochę porównywałam sobie termin u Durzo z terminem u Halta ze Zwiadowców i wypada to na niekorzyść Blinta. Gdyby bardziej skupiono się na tym aspekcie książka czy też cała seria byłaby o wiele dłuższa, ale bardziej dopracowana i mniej zawiła w późniejszych rozdziałach, w których akcja zaczyna się rozdwajać. Choć początkowo podobała mi się ta wielowątkowość później nie umiałam przez nią powiedzieć, czy książka jest o magach, czy raczej chodzi w niej o grę o tron królewski. A! No i jeszcze sama magia, która podobno tam jest, a której ja wcale nie poczułam. Postacie ciągle mówiły, że niektóre osoby posiadają Talent, powinny uczyć się go używać i, że go używają, ale chyba tylko się mówiło. Mówienie, a używanie to dwie zupełnie inne rzeczy... Do minusów dorzucę jeszcze brak mapki przedstawiającej świat Trylogii Nocnego Anioła, co jeszcze bardziej utrudniło zrozumienie przekazu, bo nie można było zerknąć i dowiedzieć się, gdzie leżą państwa napadające na Cenarię i jakoś to sobie poukładać w wyobraźni. Już nawet na koniec byłam na tyle zdesperowana, żeby to skończyć, że pominęłam kilka rozdziałów i przeczytałam sam epilog.
Ogromną zaletą i jednocześnie wadą Drogi Cienia są bohaterowie, których mamy tutaj właściwie pełen wachlarz, a każdy posiada własną, niepowtarzalną i czasami wzruszającą historię. Główny bohater wychował się na ulicy. Tam zawierał pierwsze przyjaźnie, sojusze i pakty wojenne. Wraz z jego dorastaniem miałam wrażenie, że naprawdę odciął się od tego. Zapominał nawet o tych najbliższy. No, może oprócz Laleczki, które znaczyła dla niego bardzo dużo, ale Jarl już musiał starać się o jego uwagę i spotkania z nim. Po części był to wpływ samego Durzo. Jego nauk, że bliskie kontakty z ludźmi to dla niego stryczek. No i on właśnie dla mnie miałby najciekawszy bohaterem. Po części takim romantykiem, ale... aghr okazał się zwykłym egoistą. I to było chyba w sumie tyle jeśli chodzi o moją pamięć związaną z postaciami tej książki. Była jeszcze Laleczka, Jarl, Mama K, Logan i wielu, wielu innych, ale zapewne szybko wypadną mi z pamięci.
Styl Weeksa... Szczerze powiedziawszy, to nie było w nim niczego nadzwyczajnego. Książka była lekka i pisana przystępnym językiem. Czasami udawało się stworzyć jakieś zabawne porównanie czy wypowiedzieć bohatera. Autor nie bał się również sięgać po kontrowersyjne tematy, jak prostytucja, homoseksualizm, nepotyzm czy aranżowane małżeństwa. Jedyne do czego mogę się przyczepić to właśnie potraktowanie po macoszemu nauki Merkuriusza i brak jakiegoś takiego wstępu do historii, który pozwoliłby czytelnikowi lepiej to wszystko zrozumieć.
Droga Cienia ma swoje plusy minusy, choć w moim przypadku dostrzegałam więcej tych drugi przez co nie mam ochoty sięgać po dalsze części. W sumie to nie ma nawet sensu, bo nie rozumiem idei tej książki, ale jeśli macie ochotę to sięgnijcie po nią, bo może wam spodoba się bardziej.
Przerwanie czytania Trylogii Anioła Nocy na pierwszym tomie to błąd, bo nie zna się właśnie sensu tych książek. Wszystko zaczyna się wyjaśniać w 2 a już zupełnie jasne jest w 3 tomie. To historia o walce ze złem, o walce ze samym sobą, o dojrzewaniu i niesamowitej sile miłości. To zdecydowanie jedna z najlepszych serii jakie czytałam. Choć rzeczywiście wątek polityczny może przyprawiać o ból głowy, to jednak bez niego, bez tych wszystkich artefaktów tak książka nie miałaby racji bytu. Mimo wszystko polecam zapoznać się z dalszymi tomami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś sięgnę, ale na razie nie jestem do tego przekonana. :)
UsuńMoże kiedyś przeczytam, zastanowię się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Okladka przypomina mi troche te opatrzona nazwiskiem Canavan, ktore nie byly jakie idealne, ale byly w porzadku i gdy zobaczylam Twoja recenzje Drogi cienia zaciekawilam sie, bo lubie dobra fantastyke, jednak raczej nie siegne po nia, skoro najwyrazniej dobra nie jest :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań. Po opisie wydawała się być całkiem interesująca, jednak przewaga minusów nad plusami raczej mnie do niej nie zachęca ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
A zapowiadała się taka ciekawa książka :'(
OdpowiedzUsuńTa książka stoi u mnie na półce już drugi rok. I przeczytałam dopiero pięćdziesiąt stron. Kolega strasznie zachwalał, że muszę ją przeczytać, to się skusiłam. A jednak jakoś nie umiem się zebrać w sobie i tego dokończyć. Może faktycznie nie jest aż tak dobra, ale na pewno będę próbowała jeszcze raz z nią walczyć.
OdpowiedzUsuńTę książkę posiadam już od niesamowicie długiego czasu i nie mogę się za nią zabrać. Nawet miałam już ja w dłoni i zaczynałam czytać, ale ostatecznie odłożyłam po paru zdaniach :P Nie wiem czemu nie mogę się zmotywować żeby ja przeczytać :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
houseofreaders.blogspot.com
Sądziłam, że mi się spodoba. To jednak nie jest coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńW sumie na zmianę mam wielką ochotę na zapoznanie się z twórczością Weeks'a i nie mam jej wcale ;). Zupełnie nie przekonuje mnie brak dobrego świata przedstawionego, ponieważ po Drodze Królów Sandersona mam wysokie wymagania w tej kategorii, bo tam jest po prostu istny majstersztyk ;).
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji, intryguje mnie cały poczet bohaterów. Może się skuszę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńPIerwsza kiepska opinia tej książki, jaką widzę :D ALe i tak przeczytam, bo sądzę, że mi się spodoba :P
OdpowiedzUsuńOkładka przyciągnęła moją uwagę. Wręcz ogormnie kojarzy mi się z okładką jakiejś książki, którą już przeczytałam, ale nie pamiętam jaka to była pozycja..
OdpowiedzUsuńCo do treści książki. Jakoś nie za bardzo mnie do siebie zachęciła i raczej nie sięgnę po tą lekturę.
Pozdrawiam / Juliet ☺
Mnie się kojarzy z okładkami powieści Trudi Canavan! :D
UsuńNie jestem fanką takich książek :/
OdpowiedzUsuńMnie książka wydaje się niezwykle ciekawa. Nawet pomimo potraktowania po macoszemu niektórych wątków. Jak będę mieć okazję, sięgnę po tę powieść. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moich klimatach, chociaż nigdy wcześniej o niej nie słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Tagu, więcej informacji tu: http://regalnapoddaszu.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie! :)
Jakiś czas temu zapoznałam się z tą książką, ale muszę się przyznać, że przebrnięcie przez nią było dość sporym wyzwaniem. Nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie słyszałam o tej książce. Wydaje się być ok, lecz raczej jej nie przeczytam gdyż 570 to niby nie jest dużo jednak mam już takie dwie książki do przeczytania i jeszcze do tego jedną, która ma 1000 stron, a czasu brak. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://in-the-book-word.blogspot.com/
"Czasami udawało się stworzyć jakieś zabawne porównanie czy wypowiedzieć bohatera" - coś nie tak z tym zdaniem jest :P Bohatera chyba nie można "wypowiedzieć".
OdpowiedzUsuńCo do książki to już jest bardziej high fantasy i tak to trzeba oceniać. Wydaje mi się, że przede wszystkim targetem są tu osoby starsze, którym nie przeszkadza brutalność i mnogość polityki. No i szkoda, że zostawiasz tę serię, bo to co się dzieje w drugiej części to jest po prostu miazga! Ale styl za bardzo się nie zmienia, więc może to po prostu nie jest książka dla Ciebie.
A porównywanie do dziecinnych "Zwiadowców" nie ma sensu, bo to są książki dla zupełnie innych grup docelowych.
Zastanowię się nad tą książką, bo mimo wszytsko opis brzmi fantastycznie i słyszałam pozytywną opinię ;)
OdpowiedzUsuń