Takim oto sposobem powracam z opiniami o produkcjach małego i dużego ekranu, a zacznę od serialu Netflixa, który ostatnio skończyłam oglądać, czyli Serii Niefortunnych Zdarzeń. Nie jest to może najlepsza produkcja, jaką w życiu oglądałam i na pewno nie spodoba się wszystkim, ale ma w sobie pewien urok, który skradł sobie moją uwagę.
W tragicznych okolicznościach zostaje osierocona trójka nieprzeciętnie uzdolnionego rodzeństwa. Podstępem, zamiast trafić do najbliższego krewnego, zostają umieszczeni w domu podłego Hrabiego Olafa, który czyha na ich majątek. Przed Wioletką, Klausem i Słoneczkiem długa droga ku spokojnemu dzieciństwu u boku najbliższych.
Swego czasu był to dość popularny serial, dlatego myślę, że część z was spotkała się chociaż z tytułem lub obejrzała kilka odcinków. U mnie jest to jedna z niewielu serii, które starałam się oglądać na bieżąco i nawet nieźle mi to wychodziło. Zawsze chętnie do niej wracałam, ponieważ przyjemnie mi się ją oglądało. Głównym tego powodem był klimat całości - niezwykle groteskowa opowieść dla dzieci, dodatkowo wyolbrzymiona przez umieszczenie postaci autora, jako narratora opowieści, co na koniec ma również swoje wytłumaczenie. Fabuła większości początkowych odcinków wygląda podobnie i dopiero trzeci sezon przełamuje ten schemat, ale w pewnym momencie zauważyłam przekaz tego zabiegu. Tymczasem, kiedy w ostatnim sezonie akcja nabrała tępa, wiele kart zostało wyrzuconych na stół i nareszcie dowiedzieliśmy się całej prawdy o rodzicach Baudelaire'ów, ja przepadłam już totalnie. Samo zakończenie nieco mnie jednak zawiodło i myślę, że zdecydowanie lepiej wyglądałoby bez ostatniego odcinka. Szczęśliwe zakończenie nie pasuje mi do całej tej otoczki tragizmu, groteski i wyolbrzymień.
Każdy odcinek serialu to kolejni nowi, barwni bohaterowie, których albo czeka tragiczny koniec, albo zostaną z nami już do końca. Skupmy się jednak na głównych postaciach, które splatają ze sobą wszystkie części. Wioletka to młoda i rezolutna dziewczyna ze smykałą do majsterkowania oraz coraz nowymi pomysłami na wynalazek, który pomoże im wyjść z opresji. Klaus ma głowę nie od parady. Uwielbia się uczyć i czytać, a mała Słoneczko to niezwykłe niemowlę. Dziewczynka ma bardzo ostre zęby, a do tego nie boi się żadnej pracy. Najbardziej groteskową postacią całego serialu jest oczywiście Olaf, czyli główny antagonista. Przez trzy sezony stara się złapać w swoje ręce rodzeństwo, aby zdobyć spadek po ich rodzicach. Nie cofnie przed niczym. Do tego jest obleśnym facetem z kiepskim talentem aktorskim oraz wysokim mniemaniem o sobie. Ma oczywiście swoja trupę złożoną z niezwykłych osobowości - podstarzałych bliźniaczek, hakorękiego czy transwestyty z myślami samobójczymi. Na swojej drodze rodzeństwo spotyka wiele postaci, które albo będą chciały im pomóc albo zaszkodzić - nawet niekoniecznie na spółkę z Olafem. Jednak każda z nich ma do przekazania swoją historię i motywy, które nim kierują.
Podsumowując Seria Niefortunnych Zdarzeń to serial, który niedociągnięcia fabularne i schematy nadrabia świetnym klimatem i charakteryzacją, a w końcu i drugim dnem niektórych zabiegów. Każdy odcinek ma nam do zaoferowania kolejną niesamowitą, groteskową i w pewnym sensie absurdalną historię oraz paletę barwnych bohaterów. Mam dość duże zastrzeżenia do zakończenia, ale z drugiej strony również ono było potrzebne do wyjaśnienia niektórych wątków. Zdaję sobie również sprawę, że nie wszystkim ta historia może się spodobać, dlatego polecam ją tym, którzy szukają czegoś innego i oryginalnego. Aż nóż widelec się wam spodoba.
Swego czasu był to dość popularny serial, dlatego myślę, że część z was spotkała się chociaż z tytułem lub obejrzała kilka odcinków. U mnie jest to jedna z niewielu serii, które starałam się oglądać na bieżąco i nawet nieźle mi to wychodziło. Zawsze chętnie do niej wracałam, ponieważ przyjemnie mi się ją oglądało. Głównym tego powodem był klimat całości - niezwykle groteskowa opowieść dla dzieci, dodatkowo wyolbrzymiona przez umieszczenie postaci autora, jako narratora opowieści, co na koniec ma również swoje wytłumaczenie. Fabuła większości początkowych odcinków wygląda podobnie i dopiero trzeci sezon przełamuje ten schemat, ale w pewnym momencie zauważyłam przekaz tego zabiegu. Tymczasem, kiedy w ostatnim sezonie akcja nabrała tępa, wiele kart zostało wyrzuconych na stół i nareszcie dowiedzieliśmy się całej prawdy o rodzicach Baudelaire'ów, ja przepadłam już totalnie. Samo zakończenie nieco mnie jednak zawiodło i myślę, że zdecydowanie lepiej wyglądałoby bez ostatniego odcinka. Szczęśliwe zakończenie nie pasuje mi do całej tej otoczki tragizmu, groteski i wyolbrzymień.
Każdy odcinek serialu to kolejni nowi, barwni bohaterowie, których albo czeka tragiczny koniec, albo zostaną z nami już do końca. Skupmy się jednak na głównych postaciach, które splatają ze sobą wszystkie części. Wioletka to młoda i rezolutna dziewczyna ze smykałą do majsterkowania oraz coraz nowymi pomysłami na wynalazek, który pomoże im wyjść z opresji. Klaus ma głowę nie od parady. Uwielbia się uczyć i czytać, a mała Słoneczko to niezwykłe niemowlę. Dziewczynka ma bardzo ostre zęby, a do tego nie boi się żadnej pracy. Najbardziej groteskową postacią całego serialu jest oczywiście Olaf, czyli główny antagonista. Przez trzy sezony stara się złapać w swoje ręce rodzeństwo, aby zdobyć spadek po ich rodzicach. Nie cofnie przed niczym. Do tego jest obleśnym facetem z kiepskim talentem aktorskim oraz wysokim mniemaniem o sobie. Ma oczywiście swoja trupę złożoną z niezwykłych osobowości - podstarzałych bliźniaczek, hakorękiego czy transwestyty z myślami samobójczymi. Na swojej drodze rodzeństwo spotyka wiele postaci, które albo będą chciały im pomóc albo zaszkodzić - nawet niekoniecznie na spółkę z Olafem. Jednak każda z nich ma do przekazania swoją historię i motywy, które nim kierują.
Podsumowując Seria Niefortunnych Zdarzeń to serial, który niedociągnięcia fabularne i schematy nadrabia świetnym klimatem i charakteryzacją, a w końcu i drugim dnem niektórych zabiegów. Każdy odcinek ma nam do zaoferowania kolejną niesamowitą, groteskową i w pewnym sensie absurdalną historię oraz paletę barwnych bohaterów. Mam dość duże zastrzeżenia do zakończenia, ale z drugiej strony również ono było potrzebne do wyjaśnienia niektórych wątków. Zdaję sobie również sprawę, że nie wszystkim ta historia może się spodobać, dlatego polecam ją tym, którzy szukają czegoś innego i oryginalnego. Aż nóż widelec się wam spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.