niedziela, 3 marca 2019

alyssa i czary - a.g. howard


Co jakiś czas wraca do nas moda na bardzo mocne inspirowanie książek baśniami czy klasycznymi książkami dla dzieci, które nazywamy retellingami. Nie wiem jaka była najwcześniejsza historia tego typu, ale pierwszą, która odbiła się jakimś większym echem była Saga Księżycowa, które pomimo dużego zainteresowania, w naszym kraju doczekała się tylko dwóch części, ale niebawem mają pojawić się kolejne. Mam jednak wrażenie, że w ciągu ostatniego roku czy dwóch pojawiło się takich powieści dużo więcej i na jedną się skusiłam.

Alyssa w prostej linii pochodzi od dziewczynki, która zainspirowała Louisa Carolla do napisania jego najpopularniejszej powieści. Samo to przynosi jej same kłopoty wśród rówieśników, a do tego ma jeszcze dość unikatowy sposób bycia i ogromny sekret. Jej matka od kilkunastu lat przebywa w zakładzie psychiatrycznym z objawami, które nierozerwalnie kojarzą się z historią Alicji, a sama główna bohaterka odkąd zaczęła dojrzewać słyszy głosy m.in. roślin i owadów. Aby uratować matkę przed terapią elektrowstrząsami, musi udowodnić, że Kraina Czarów naprawdę istnieje.

Początek historii Alyssy bardzo mnie wciągnął i zapowiadał naprawdę genialną lekturę, która być może trochę zmroziłaby mi krew w żyłach. Jednak gdzieś około setnej strony miałam mały kryzys i jakoś nie bardzo mogłam dać się ponieść fabule. Myślę, że było to głównie związane z wątkiem miłosnym, który był niezwykle typowy dla powieści młodzieżowych, jeszcze gdzieś później wyłonił się z niego trójkąt. Niemniej podróż do Krainy Czarów i cała jej kreacja w wykonaniu A.G. Howard niezwykle mnie urzekła, ponieważ była oryginalna, groteskowa i jednocześnie idealnie wpasowała się w wizje Louisa Carolla. Mieliśmy tu do czynienia z totalnym absurdem i wywróceniem rzeczywistości na drugą stronę. Samo rozwiązanie tajemnicy historii rodzinnej Alyssy wbiło mnie w fotel. Nigdy nie spodziewałabym się, że doszło do takiej sytuacji.

Alyssa ma wiele dziwactw i nie stara się ich ukrywać, tylko pokazywać prawdziwą siebie. Nie przynosi jej to oczywiście zbyt wielu przyjaciół i popularności nawet wśród młodych, ekscentrycznych artystów. Do tego bardzo kocha swoją rodzinę i jest w stanie skoczyć za nich w ogień. Drażniła mnie jedynie w momentach, kiedy na scenę wychodził przyjaciel, w którym się podkochiwała lub Morpheus. Sam Jeb jakoś nieszczególnie mi przypasował. W Krainie Czarów zaś mogliśmy spotkać starych bohaterów w nieco innych, groteskowych postaciach - na przykład Królika Białego czy Kota z Cheshire.

A.G. Howard wpadła na naprawdę fajny pomysł z napisaniem sequelu Alicji w Krainie Czarów i w całkiem umiejętnie wprowadził go w życie. Jego wizja świata z powieści Louisa Carolla niezwykle przypadła mi do gustu, a do tego fabuła wielokrotnie zaskakiwała, w szczególnie zakończenie. Główna bohaterka miała ciekawą osobowość, choć nie zgadzam się z wszystkimi jej decyzjami i zachowaniami. Myślę, że Alyssa i Czary przypadną do gustu miłośnikom fantastyki młodzieżowej i właśnie im polecam sięgnięcie po nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...