czwartek, 18 maja 2017

"Płytkie Groby" Jennifer Donnelly

okładka, jennifer donnelly, płytkie grobyAutor: Donnelly Jennifer
Przekład: Walulik Agnieszka
Tytuł polski: Płytkie Groby
Tytuł oryginalny: These Shallow Graves
Wydawnictwo: YA!
Wydanie polskie: 2016
Wydanie oryginalne: 2015
Liczba stron: 570
Moja ocena: 7/10

Przed sięgnięciem po tę książkę, kompletnie nic o niej nie wiedziałam, poza wyglądam okładki i tytułem, a jednak podświadomie niesamowicie chciałam ją przeczytać. I wbrew pozorom wcale nie chodziło o wrażenie estetyczne, a pobudzenie mojej wyobraźni przez opakowanie. W tej chwili mogę powiedzieć, że pominięcie opisu było świetnym pomysłem, ponieważ dzięki temu odkrywanie każdej strony tej książki, było jeszcze większą przygodą. Co prawda nie do końca idealną, ale wciąż niesamowitą.

Nowy Jork, rok 1890. Ojciec siedemnastoletniej Josephine Montfort umiera nagle w tajemniczym wypadku. Jego śmierć nie daje dziewczynie spokoju, dlatego wraz z nowo poznanym reporterem należącej do rodziny gazety, Edwardem Gallagherem, rozpoczyna śledztwo w tej sprawie. Niejednokrotnie ryzykuje życiem i swoim dobrym imieniem, aby rozwiązać zagadkę kolejnych zgonów członków spółki, w której uczestniczył ojciec. Czy jej się uda? Jakie napotka przeszkody? Jak to wpłynie na jej życie?

Historia kręci się głównie wokół wątku kryminalnego, który pomimo swojej przewidywalności, jest niesamowicie interesujący i wciągający. Od początku wiedziałam kto i dlaczego zabija członków spółki Van Houtena, ale mimo to nie moglam się doczekać, aż bohaterowie poznają wszystkie jej zawiłości. Powodem tego może być nie tyle fakt, że bardzo ich polubiłam, ale też to, że autorka opisała to w taki sposób, że przez tę książkę się wręcz płynie. Styl dostosowany jest do dzisiejszego odbiorcy, ale przy jego pomocy udało się świetnie odwzorować realia tamtych czasów. W szczególności kontrast pomiędzy gnuśną arystokracją a samym dołem drabiny społecznej. Znalazło się również miejsce dla postaci, które chciały wyrwać się z okowów swojej klasy.

Właśnie za taką postawę niesamowicie polubiłam dwójkę głównych bohaterów. Josephine pomimo wychowania w "złotej klatce", była niesamowicie twardą i upartą nastolatką. W przeciwieństwie do swoich przyjaciółek, nie chciała wychodzić za mąż z rozsądku ani tym bardziej tkwić w swojej sztywnej roli. Wręcz przeciwnie, miała pasję w której pragnęła się realizować. Jednak nie do końca umiała oddać się temu w pełni, ponieważ wciąż łączyły ją głębokie relacje z rodziną i bała się, że skrzywdzi ich swoimi wyborami. Zaś Eddiemu udało się odciąć od trudnego dzieciństwa, dzięki dziennikarstwu. Co prawda nie zarabiał kokosów i ledwo wiązał koniec z końcem, ale wciąż nie porzucał planów o tym, że uda mu się wbić na jakieś wyższe stanowisko i zdobyć sławę, o jakiej marzy.

Pewnie się domyślacie, że między tą dwójką wybuchła wielka miłość i wiele się nie mylicie. Niemniej bardzo podobał mi się ten wątek, ponieważ pasowali do siebie, z powodu wspólnych celów i marzeń. Wcale nie odczułam, żeby ich uczucie rozwijało się jakoś zanadto szybko, choć mogło tak być, a poza tym nie zawsze było idealne. Niestety pochodzili z zupełnie innych klas społecznych i te różnice dawało się odczuwać. W pewnych momentach po prostu ich przytłaczały. Zakończenie zaś kompletnie mnie zaskoczyło, ponieważ było nietypowe i zadowalające. Nie było wielkiego happy endu, ale dawało pole do popisu dla wyobraźni i nadzieję na niego.

Chciałabym opowiedzieć jeszcze o innych bohaterach, ponieważ poza Jo i Eddiem występuje tutaj jeszcze kilka bardzo ciekawych charakterów, ale nie bardzo wiem, o których mogę. Boję się, że coś mogłabym wam zaspojlerować. Powiem tylko, że bardzo polubiłam Oscara - ekscentrycznego, genialnego studenta medycyny, pracującego dorywczo w kostnicy - oraz Fay - dziewczynę z Zaułka, w którym wychowywał się Eddie. Choć Brama, niedoszłego męża Jo, było bardzo mało, również zasłużył sobie na sympatię z powodu swojego honorowego zachowania. Zaś kreacja sprawcy była dobra, ale czujny czytelnik od razu mógł domyślić się, że w jego zachowaniu coś nie grało.

Ostatecznie, pomimo znaczącej wady, Płytkie Groby dostarczyły mi mnóstwa przyjemności. Świetnie bawiłam się odkrywając razem z Josephine  kolejne karty w zagadce śmierci jej ojca oraz poznając tajniki życia na ulicy, wśród żebraków, złodziei i prostytutek, co czasami wywoływało dość zabawne sytuacje. Współodczuwałam razem z bohaterami, a także zachwycałam się nad kreacją świata przedstawionego. Jennifer Donnelly wykonała kawał świetnej roboty, która powinna przemówić do nastolatków zakochanych w kryminałach historycznych.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...