Tytuł polski: Reguły Gry
Tytuł oryginalny: The Rules of Game
Seria: Endgame #3
Tytuł oryginalny: The Rules of Game
Seria: Endgame #3
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Wydanie polskie: 2017
Wydanie oryginalne: 2016
Wydanie polskie: 2017
Wydanie oryginalne: 2016
Liczba stron: 343
Moja ocena: 7/10
Reguły Gry to trzeci i zarazem ostatni tom serii Endgame, która pomimo wtórnego pomysłu, niesamowicie do mnie przemówiła. Nie umiem powiedzieć, czy bardziej jestem zadowolona, że mogłam na raz poznać wszystkie części, czy raczej powinnam była je sobie powoli dawkować, żeby móc jak najdłużej cieszyć się wykreowanym przez autorów światem, bo oparty był na starożytnych cywilizacjach, w których jestem wprost zakochana. Jednak wreszcie musiałam skończyć ją czytać, poznać zakończenie i wyrobić sobie zdanie o całości, które jest pozytywne, choć jeden, bardzo ważny element mnie zawiódł.
Klucz Niebios został odnaleziony i połączony z Kluczem Ziemi, co przyspieszyło proces końca świata. Abbadon nie spadnie za dziewięćdziesiąt dni, jak na początku zapowiadano, a za dokładnie trzy. Większość Graczy nie chce już zwycięstwa dla swojego ludu, a jedynie ocalenia całej ludzkości. Jedynie Nabatejczyk pozostał w Grze i jest bardzo blisko triumfu. Czy mu się uda?
Początkowo byłam okropnie zawiedziona, że po raz kolejny uczestnicy takiego turnieju, zamiast w uczciwej walce starać się zachować życie, buntują się przeciwko jej twórcom, choć tym razem mają oni nie tylko władzę absolutną, ale również są wszechmocni. Im dalej brnęłam w lekturę, tym jednak coraz lepiej rozumiałam ich motywacje do uratowania nie tylko swojego ludu, ale również całej ludzkości. To kolejny dylemat wagonika, w który zostajemy wprowadzeni w trakcie czytania Endgame - skoro życie małej dziewczynki nie jest mniej warte od życia całej ludzkości, to dlaczego życie jednego ludu ma być wartościowsze? Choć pałam ogromną sympatią do Maccabee'ego, muszę powiedzieć, że Sarah, Jago, Aisling, Hilal oraz Shari zasługują na większą. Przede wszystkim za to, że nie brnęli ślepo do zwycięstwa za wszelką cenę, tylko nauczyli się doceniać ludzi bez względu na to kim są i z jakiego ludu pochodzą.
Najbardziej nie podobało mi się zakończenie. Choć gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że jednak James Frey i Nils Johnson-Shelton mnie zaskoczą do tego stopnia, że nie tyle polubię tą serię, a wręcz ją pokocham za powalający finał. Niestety wszystko skończyło się tak, jak się spodziewałam, na dodatek w dość sztampowy i mdły sposób. Zaakceptowałam bym je jeszcze, gdy nie ten epilog.
Większość bohaterów, jak pisałam wyżej, wywarła na mnie całkiem dobre wrażenie. Bardzo ich polubiłam, a nawet będę wspominać z sympatią, tylko że znalazła się postać, której za nic nie mogłam polubić i chyba już nigdy nie znajdę w sobie takiej siły. Jestem nim An Liu z ludu Shang. Całkowicie rozumiem jego tragiczną przeszłość, ciężkie dzieciństwo oraz utratę największej miłości, ale przecież każdy z Graczy przeszedł praktycznie to samo. Mordercze treningi, nadprogramowy materiał do nauki oraz zabijanie od najmłodszych lat. Każdy z nich już przed rozpoczęciem Endgame miał na sumieniu kilka żyć, ale żaden nie zachowywał się w tak irracjonalny, irytujący i bezmyślny sposób. Żaden z nich nie oszalał do tego stopnia.
Ostatecznie Endgame zasila pulę moich ulubionych serii i może kiedyś do niej wrócę, choć jestem kompletnie nie podobało mi się zakończenie całości, bo oczekiwałam, że autorzy naprawdę mnie zaskoczą. Tymczasem otrzymałam kolejne słodko-gorzkie zakończenie. Jednak bez ze względu na nie, bardzo polubiłam pomysł, wykonanie, większość bohaterów oraz inspiracja starożytnymi cywilizacjami. Serdecznie polecam ją wszystkim fanom pełnej akcji literatury fantastycznej w młodzieżowych klimatach.
Większość bohaterów, jak pisałam wyżej, wywarła na mnie całkiem dobre wrażenie. Bardzo ich polubiłam, a nawet będę wspominać z sympatią, tylko że znalazła się postać, której za nic nie mogłam polubić i chyba już nigdy nie znajdę w sobie takiej siły. Jestem nim An Liu z ludu Shang. Całkowicie rozumiem jego tragiczną przeszłość, ciężkie dzieciństwo oraz utratę największej miłości, ale przecież każdy z Graczy przeszedł praktycznie to samo. Mordercze treningi, nadprogramowy materiał do nauki oraz zabijanie od najmłodszych lat. Każdy z nich już przed rozpoczęciem Endgame miał na sumieniu kilka żyć, ale żaden nie zachowywał się w tak irracjonalny, irytujący i bezmyślny sposób. Żaden z nich nie oszalał do tego stopnia.
Ostatecznie Endgame zasila pulę moich ulubionych serii i może kiedyś do niej wrócę, choć jestem kompletnie nie podobało mi się zakończenie całości, bo oczekiwałam, że autorzy naprawdę mnie zaskoczą. Tymczasem otrzymałam kolejne słodko-gorzkie zakończenie. Jednak bez ze względu na nie, bardzo polubiłam pomysł, wykonanie, większość bohaterów oraz inspiracja starożytnymi cywilizacjami. Serdecznie polecam ją wszystkim fanom pełnej akcji literatury fantastycznej w młodzieżowych klimatach.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.