środa, 12 października 2016

"Idol z ulicy"


Moje plany pisania recenzji filmów za każdym razem kończyły się jedynie na chęciach, ponieważ do przeciwieństwie do czytanie książek oglądam ich niestety bardzo mało, ale tym razem muszę się wypowiedzieć. Byłam bardzo negatywnie nastawiona do pomysłu mojej polonistki, wyjścia sobie do kina w trakcie lekcji na Idola z ulicy, ponieważ niespecjalnie interesuje mnie temat ludzi występujących w telewizyjnych talentshow. Jednak koniec końców nie mogę przestać o nim myśleć, dlatego chciałabym się z wami podzielić moim zdaniem na temat tego filmu.

Idol z ulicy to film biograficzny opowiadający o życiu Muhammeda Assafa, który urodził się i wychował w odizolowanej od świata Strefie Ghazy. Od około pół wieku bez przerwy toczy się tam krwawy konflikt Izrealczyków z Palestyńczykami o ziemię, która jest ważna ze względów religijnych dla aż trzech wyznań. Młody chłopak obdarzony jest niesamowitym talentem wokalnym, a dla spełnienia marzenia ryzykuje życie - ucieka do Kairu, aby wystąpić w Arabskim Idolu.

Na samym wstępie muszę powiedzieć, że nie jest to film idealny i wielu momentach wykonanie kuluje. Czasami akcja tak niesamowicie pędzi, że trudno zorientować się o co właściwie chodzi, a z dzieci reżyser zrobił po prostu małych kaskaderów. No i przede wszystkim moja ulubiona scena, w której człowiek niepełnosprawny zostaje wprowadzony do autobusu, ale jego wózka nie zapakowano do bagażnika tylko zabrano gdzieś poza kadr. Na szczęście wszystkie te uchybienia nadrabia niesamowicie poruszająca serce oraz wielowątkowa historia młodego człowieka walczącego o spełnienie marzeń w pogrążonym w wojnie kraju.

Wszystko zaczyna się jeszcze w dzieciństwie Muhammeda, kiedy wraz ze swoją siostrą Nour oraz dwójką przyjaciół Ahmedem i Omarem założyli zespół muzyczny. Własnoręcznie zapracowali na instrumenty, a potem zaczęli na grać na miejscowych weselach. Niesamowicie dla mnie zaskakujące było to, że z biegiem historii grupa się rozpadła i tylko Assafowi udało się pozostać przy ich wspólnej pasji. Potem już jako młody mężczyzna wciąż pogrążony w smutku po stracie najbliższej osoby postanowił dokonać heroicznego czynu, do którego w pewien sposób nakłaniała go siostra - wystąpić w telewizyjnym konkursie dla wokalistów. W ten sposób nieświadomie stał się bohaterem narodowym, który chociaż na chwilę wlał nadzieję w serca mieszkańców Strefy Ghazy.

Ale to nie tylko historia człowieka, który jest w stanie poświecić wszystko dla spełnienia marzenia, ale przede wszystkim nagłośnienie sprawy konfliktu na Bliskim Wschodzie. Jest to tak ważne miejsce kultu religijnego, że tam nigdy nie będzie spokoju póki ludzie nie przestaną wierzyć w jakiegokolwiek Boga. Przedstawiono to w nieco idylliczny sposób, ale niestety jako że reżyser sam jest Palestyńskim na emigracji, wiele rzeczy musiał przemilczeć dla swojego dobra. Pokazał jednak to co najważniejsze - ruiny miasta po bombardowaniach i ludzi, którzy pomimo religii na świecie uznawanej za niosącą tylko śmierć oraz robiącej z kobiet niewolnice, są naprawdę wspaniałymi i normalnymi ludzi z pasją, marzeniami i rodzinami. W końcu to też opowieść o dramacie, który rozegrał się w rodzinie Assafów, o śmierci jego siostry, która żyłaby jeszcze gdyby nie zniszczona i skorumpowana służba zdrowia. O wspaniałej, braterskiej więzi między Muhammedem a Nour, która zdolna była kruszyć wszelkie mury.

Idol z ulicy przedstawia jedną z najbardziej wzruszających, pokrzepiających serce i dających sił do walki o własne marzenia historię, jaką kiedykolwiek oglądałam. Wszystkie te cechy potęguję fakt, że został on oparty na prawdziwej historii Muhammeda Assafa, bohatera narodowego i niesamowitego wokalisty. Gorąco polecam wam zapoznanie się z jego losami, ponieważ to naprawdę wspaniały człowiek, którego determinacja i zapał na długo zapadnie mi w pamięć.

4 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, czy mnie również by wzruszył.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie - książki czytam a filmów oglądam mało, jednak i tak mam ochotę pisać ich recenzje! :P "Idol z ulicy" wydaje się być ciekawą produkcją, może kiedyś zdecyduję się na jego obejrzenie, ale raczej w telewizji/internecie, a nie w kinie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam jeszcze o tym filmie, ale brzmi ciekawie. Mimo że zwykle nie ogladam takich filmów :)
    Pozdrawiam
    secretsofbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wiesz, nie lubię filmów, o ile nie są animowane lub zboczone, więc to zdecydowanie nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...