Tytuł polski: Paradoks marionetki: Sprawa Klary B.
Seria: Paradoks Marionetki #1
Seria: Paradoks Marionetki #1
Wydawnictwo: Genius Creations
Wydanie polskie: 2016
Wydanie polskie: 2016
Liczba stron: 397
Moja ocena: 7/10
Jeśli omyłkowo pojawił się tutaj jakiś czytelnik, który szczerze nie lubi teatru, niech natychmiast opuści to miejsce i nigdy więcej nie wraca do czytania tej recenzji, ponieważ nie jest to książka dla niego. Tylko co ja właściwie plotę? To można nie lubić teatru? Można nie lubić oglądania przedstawień na żywo przygotowanych przez profesjonalnych aktorów z pięknie dobraną scenerią? Teatr to jedno z najwspanialszych przeżyć w moim życiu, dlatego nie mogłam się oprzeć sięgnięciu po Paradoks marionetki, który już po samym tytule i jednym zerknięciu na okładkę przywodzi na myśl jakąś niesamowitą sztukę teatralną.
Dziewiętnastoletni Martin marzy o dostaniu się do Praskiej Szkoły dla Lalkarzy. Aby zakupić swoją pierwszą w życiu marionetkę postanawia na okres wakacji zatrudnić się w starym sklepie z antykami, który prowadzony jest przez ekscentryczną Petrę oraz jej zaczytaną w kryminałach, cynamonową siostrzenicę Canelle. Niestety jest to krok, który zburzy dotychczasowe życie chłopaka, a jego ukochane rodzinne miasto odkryje przed nim swoje największe tajemnice.
Ot, z pozoru nie niewnosząca nic nowego do naszego życia powieść młodzieżowa z wątkiem fantastycznym, która na dodatek chyba będzie bardzo schematyczna. Pomyślałam, kiedy po raz pierwszy czytałam opis stworzony przez wydawnictwo, ale im dłużej przypatrywałam się okładce tym coraz bardziej nie mogłam się oprzeć. Kusiła mnie tym teatralnym mrokiem, jednocześnie z tyłu głowy wciąż siedziało mi miejsce akcji. Niewiele w życiu czytałam książek z Pragą w tle, ale za każdym razem była ona bardzo magicznym miejscem i również w tym przypadku nie pomyliłam. Paradoks marionetki to jedno wielkie, wspaniałe przedstawienie teatralne umieszczone na ulicach urokliwej, czeskiej stolicy. Przez to momentami może wydawać się, że zachowanie bohaterów jest nienaturalne, wyolbrzymione, wręcz sztuczne, że nie posiadają oni ludzkich charakterów tylko spłycono je do najważniejszych cech, ale po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że tak musi być, bo taka obietnica zawarta była w tytule. Jedynie zagadka kryminalna trzymała się bardziej realistycznej kreacji niż mimetyczna całość powieści. Była niesamowicie tajemnicza i brutalna oraz nieco zaskakująca, jak również podsumowałabym całą fabułę.
Główny bohater na początku wydawał mi się kompletnie nijaki. Wiedziałam o nim jedynie tyle, że chce iść do Praskiej Szkoły dla Lalkarzy, zatrudnił się w sklepie z antykami, aby kupić sobie swoją pierwszą marionetkę, a jego najlepsza przyjaciółka od czasów dzieciństwa to Klara Berg. Utwierdzałam się w tym im dalej brnęłam w jego historię, ponieważ niesamowicie łatwo było nim manipulować i wydawał się jakby jedynie statystą przy rozwiązywaniu sprawy najbliższej mu osoby. Dopiero, gdy w końcu podjął się jakiegoś samodzielnego działania i myślenia doszło do mnie, że tak właśnie miało być, ponieważ w ten sposób Martin miał nauczyć się, że jedynym sposobem przetrwania po drugiej stronie to myśleć i działać samodzielnie, ponieważ nawet najbardziej zaufane osoby mogą tobą manipulować. Pozostałe postacie są niesamowicie urokliwe i kilka z nich skonstruowano w naprawdę ciekawy sposób między innymi Canelle ze swoją manią na punkcie zagadek kryminalnych i skrzywienie spowodowanym częstym przebywaniem wśród fantastycznych istot, a przede wszystkim mój ulubiony bohater czyli Walter. Nieszczęśliwie zakochany książę z bajki, posiadający własny zamek, grający na fortepianie oraz niesamowicie wrażliwy, po prostu ideał bohater romantycznego.
Powieść Anny Karnickiej może na początku wydawać się całkowicie sztuczna, wyolbrzymiona i spłycana, ale mam wrażenie, że jest to zabieg całkowicie świadomy oraz przemyślany. Widzę w tym nie niedoróbki tylko sposób przeniesienia teatralnej gry aktorskiej na karty powieści dziejącej się w naszej rzeczywistości, wzbogaconej o elementy fantastyki. Oczywiście początkowo trudno się w to wszystko wgryźć, ale im dalej brnęłam tym coraz bardziej nie mogłam oderwać się od tej książki.
Paradoks Marionetki był dla mnie po części powrotem do lat dzieciństwa, kiedy sama brałam udział w szkolnych teatrzykach oraz często odwiedzałam mury gdyńskiego teatru muzycznego. Choć nigdy nie widziałam przedstawienia wystawianego przez lalkarzy to całkowicie rozumiem Martina i jego zamiłowanie do tej sztuki. Ma ona swój niesamowity urok i niepowtarzalny klimat, który odnajdziecie na kartach książki Anny Karnickiej. Z całego serca wam ją polecam.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Genius Creations
.fanpage * instagram * twitter * lubimy czytać
Okładka książki jest niesamowita, choć trochę też niepokojąca. Sama powieść wydaje się być naprawdę ciekawa, chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia co do tej książki, jednak to opisywane przez Ciebie spłycenie wątków, niedoszlifowanie charakterystyki bohaterów przypisałabym bardziej niedopracowanemu warsztatowi pisarskiemu autorki. Jak na debiut książka jest naprawdę ciekawa, miejscami chłonęłam ją jak urzeczona, przeszkadzały mi tylko wybijające z czytania szczegóły. Przerysowane zachowania postaci, szczególnie głównego bohatera. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w kontynuacji. :D
OdpowiedzUsuńWalt jest też i moim ulubieńcem! Chociaż wychowanek Alchemików bezsprzecznie stoi na pierwszym miejscu, mam do niego niemałą słabość. Jak i do Widmokota. <3
PS Jestem pierwszy raz na twoim blogu, bardzo podoba mi się twój sposób pisania tekstów. Będę wpadać częściej. :)
Liczba stron, nie ilość. ;)
OdpowiedzUsuń