piątek, 19 sierpnia 2016

"Clovis LaFay. Magiczne Akta Scotland Yardu" Anny Lange - recenzja książki

Autor: Lange Anna
Tytuł polski: Clovis LaFay. Magiczne Akta Scotland Yardu
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Wydanie polskie: 2016
Ilość stron: 444
Cena okładkowa: 36,90 zł
Moja ocena: 6/10

Bez ogródek muszę przyznać, że jednym elementem, który skusił mnie do przeczytania tej pozycji to okładka. Jestem okładkową sroką, a wydawnictwo Sine Qua Non raczy nas ostatnio tak wyśmienitymi kąskami, że po prostu nie da się przejść obok nich obojętnie. Moją zainteresowanie dodatkowo wzbudził fakt, że jest to debiutująca polska pisarka, a ostatnimi czasy w takich właśnie książkach się zakochuje, więc jakby to powiedzieć nie mogłam nie dać jej szansy. Jesteście ciekawi czy spełniła moje wysokie oczekiwania i dlaczego dałam tak niską ocenę?

Troszkę boli mnie serce, jak to piszę, ale niestety według mnie nie jest to ocena niska, ale adekwatna do tego co czuję, czyli lekkiego zawodu w połączeniu z mieszanymi uczuciami. Gdybym mogła to wystawiłabym jej choć te pół oceny wyżej, bo w sumie to sam pomysł na książkę rzeczywiście jest niesamowity i wykonanie też niczego sobie. Bardzo lubię książki osadzone w wiktoriańskim Londynie, ponieważ mają swój specyficzny i magiczny klimat, a Annie Lange po części udało się go oddać. Mroczne zaułki dziewiętnastowiecznego miasta, powozy, suknie, służące, pilnowanie dobrych obyczajów, szlachta i tajemnicze śledztwa to dla mnie nie lada gratka. W tej kwestii rzeczywiście ani trochę nie zawiodłam. Wykorzystane zostały wszystkie elementy, które kojarzą mi się z tymi czasami, a jednak pewien drobny elementy popsuły mi radość z lektury. Podobał mi się pomysł na stworzenie wątku kryminalnego, który momentami wywoływał osłupienie, ale gdzieś na jego początku pojawiła się dziura fabularna, bo nagle ni stąd ni zowąd wspomina się o napadach z udziałem magii i przede wszystkim zabrakło mi elementu zaskoczenia w rozwiązaniu. Choć co prawda samo "załatwienie" sprawcy było dla mnie sporym szokiem, to od samego początku domyślałam się, kto stoi za tajemniczymi napadami, wzmożonym pojawieniem się ghuli i tajemniczym zaginięciem małej Mary. W fabule poza samą wiktoriańską otoczką przypadł mi do gustu jeszcze delikatny wątek powoli rodzącej się miłości, która nie przytłaczała pozostałej części historii, a wręcz wywoływał uśmiech na twarzy oprócz momentów, kiedy wymyślali z jakich to powodów nie mogą być ze sobą.

Największym plusem Magicznych Akt Scotland Yardu są bardzo charyzmatyczni bohaterowie. Clovis niesłusznie będący czarną owcą rodziny często wpadał na całkiem osobliwe pomysły, ale też równie często były one najlepszym wyjściem na jakie mógł wpaść. Oprócz litości podczas czytania o jego niezbyt szczęśliwym dzieciństwie wzbudzał też bardzo ciepłe uczucia. Był bardzo empatyczny i opiekuńczy wobec innych ludzi i nawet osobom, które życzyły mu śmierci nie okazał w jawny sposób swojej nienawiści. Bił od niego smutek, że własna rodzina go odtrąciła. Johna określiłabym mianem starszego brata, który dla bliskich osób zawsze był na wyciągnięcie ręki i wspomagał ich, jak tylko mógł, nie rezygnując przy tym z własnych ambicji. A Alicja? To bardzo twarda bohaterka, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, zawsze szuka najlepszego wyjścia z całej sytuacji oraz stara się spełnić swoje marzenia pomimo ograniczeń, jakie prawa w tamtym czasie nakłada na kobiety

Sam styl Anny Lange był jednocześnie bardzo bogaty w opisy i słowa, ale również bardzo prosty, dzięki czemu czytało się dość szybko oraz przyjemnie. Niestety zepsuło to nieco klimat historii, ponieważ momentami wydawał mi się mocno niedopasowany do epoki. Nie mówię oczywiście o tym, że autorka powinna wystylizować język na dziewiętnastowieczny (coś, jak zrobił Jacek Łukawski z Krwią i Stalą), ponieważ jest wiele książek, które tego nie miały, a mimo to mi się podobały (przykładem Diabelskiego Maszyny), ale niektóre zwroty z użytych w książce raczej nie były znane w tamtej epoce. Najbardziej rzuciło mi się w oczy "przebojowy" gdzieś na początku książki.

Zdecydowanie nie umiem pisać recenzji książek, które w sumie to mi się podobały, ale na kilka rzeczy muszę ponarzekać, ponieważ bardzo rzuciły mi się w oczy. Mam wtedy wrażenie, że zbyt mało mówię o tych dobrych stronach danej pozycji, a zbyt wiele krytykuję. Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu pomimo tych kilku minusów było naprawdę ciekawą książką, cieszę się, że ją przeczytałam i z chęcią sięgnęłabym po dalsze jej części. Nie kończę też swojej przygody z Anną Lange, ponieważ widzę w niej świetny potencjał na przyszłość i to bardzo zachęca mnie do śledzenia jej literackiej kariery. A jeśli wy zastanawiacie się nad przeczytaniem jej debiutu to zróbcie to śmiało, bo spróbować warto.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

6 komentarzy:

  1. To druga recenzja tej książki, na którą trafiłam i mocno się zaskoczyłam.
    Poprzednia była pozytywna, a widać, że tobie przypadła tak w połowie, ze względu na błędy.
    Mimo wszystko chcę ją, bowiem tak okładka mnie przyciąga jak magnez :D
    Pozdrawiam serdecznie
    http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

    I przy okazji zapraszam na wydarzenie konkursowe
    https://www.facebook.com/events/1046947058721737/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, ktoś odniósł się do Twojego komentarza pod recenzją u Nas, może będziesz chciała zobaczyć (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro polecasz tę książkę, która jest debiutem, to przy odrobinie czasu postaram się ją zdobyć i przeczytać. Szczególnie, że akcja nie toczy się we współczesnych nam czasach, ale w XIX wieku. Czuję jakiś niedobór na pozycje, których akcja toczy się w tym okresie o jestem ciekawa, co autorka "wyczarowała" w Londynie.

    Swoją drogą stwierdziłam, że możesz być zainteresowana podjęciem się "totally didn't book tag", do którego Cię nominowałam (http://molksiazkowyrecenzuje.blogspot.com/2016/08/totally-didnt-book-tag.html)

    OdpowiedzUsuń
  4. O nieee! Smutek! :C
    Co prawda, bronić nie mam zamiaru, bo mi też rzucił się w oczy ten mało dopasowany do epoki język, natomiast co do intrygi to ja od samego początku wiedziałam, że mnie ona nie zaskoczy, to raczej inne elementy fabuły miały większe znaczenie. Ale, ale... no, ja to tam się zakochałam i już wiem, że będzie kontynuacja. Mam na co czekać ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie wytknęłam jej te same mankamenty, ale mi koniec końców bardzo przypadła do gustu. Przede wszystkim to było coś bardzo świeżego wśród polskiej fantastyki, no i bohaterowie zyskali moją sympatię <3 Zresztą jak ktoś uwielbia klimaty Austen, to w połączeniu z fantastyką musiałam być zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem na razie na początku i całkiem mi się podoba. W sumie nie mam wielkich oczekiwań. Myślę, że na chwilę obecną dałabym jej 7/10, bo powieść po prostu mnie wciągnęła. Mogę otwarcie stwierdzić, że na zabój zakochałam się w Dobsonie (nadal nie wiem, jak czytać to nazwisko hahaha :D).

    Pozdrawiam Cię gorąco,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...