środa, 10 lutego 2016

"Anna we Krwi" Kendare Blake - recenzja książki

Autor: Blake Kendare
Przekład: Komerski Grzegorz
Tytuł polski: Anna we Krwi
Tytuł oryginalny: Anna Dressed in Blood
Seria: Anna #1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydanie polskie: 2012
Wydanie oryginalne: 2011
Ilość stron: 319
Cena okładkowa: 34 zł
Moja ocena: 5/10

Cas Lowood odziedziczył po ojcu niezwykły zawód: zabija umarłych. Ojciec chłopaka został w masakryczny sposób zamordowany przez ducha, którego sam miał uśmiercić. Teraz Cas, uzbrojony w tajemniczy i śmiercionośny sztylet athame, podróżuje po całym kraju ze swoją matką-czarownicą i potrafiącym wyczuć obecność zjaw kotem. Razem śledzą lokalne legendy, próbując wyplenić co bardziej niebezpieczne upiory ze świata - nie dopuszczając jednocześnie do siebie nieprzyjemnych myśli o sprawach typu przeszłość czy przyjaźń. Gdyby przybywają do kolejnego miasta w poszukiwaniu ducha nazywanego przez mieszkańców Anną we Krwi. Cas nie spodziewa się niczego odbiegającego od normy: chce zjawę wyśledzić, wytropić, zabić. Zamiast tego spotyka obłożoną klątwą dziewczynę, istotę, z jaką nigdy przedtem się nie mierzył. Zjawa wciąż nosi sukienkę, którą włożyła w dzień swojego morderstwa w 1958 roku, dawniej śnieżnobiałą, teraz czerwoną, ociekając krwią. Po śmierci Anna zabijała wszystkich, którzy odważyli się postawić nogę w opuszczonym domu, gdzie sama się wychowała. Z jakiegoś jednak powodu Casa postanawia oszczędzić...


~okładka

Po tym całkiem zachęcającym opisie spodziewałam się dostać coś świeżego w dziedzinie paranormal romans, a tymczasem to książka o zupełnie czymś innym. W końcu sam tytuł Anna we Krwi wskazuje, że wszystko będzie kręciło się wokół zjawy i odkrycia jej zagadki i rzeczywiście przez trzy czwarte powieści tak jest. Potem jednak autorka wplata wątek, w którym Cas w pewien sposób ma szansę rozprawić się z przeszłością, a co w żaden sposób nie łączy się z Anną, a wieńczy pierwszy tom ich krwawych przygód. Nie zrozumcie mnie źle. Tak książka jest dobra, ale ten wątek jakby odbiera jej cały urok i całkowity sens nadanego tytułu. Po co nazywać książkę imieniem bohaterki, która nie będzie miała żadnego znaczenia w finalnej scenie? No dobra, może jakieś tam ma i nawet całkiem ważne, ale wpada tam, jak Filip z Konopi tylko po to, żeby zaraz sobie zniknąć. Spycha najważniejszy według mnie wątek w tej książce na dalszy plan, a wszystko było dobrze! Początki niekiedy mroziły mi krew w żyłach, a potem czekała na wybuch wielkiej miłości pomiędzy Casem a Anną. Jestem kompletnie rozgoryczona, bo autorka zaczęła wątek, który powinien być najważniejszy, a potem rzuciła go w cholerę i szczerze to mam jej ochotę za to przyłożyć, a ostatnie strony były dla mnie męczarnią.

A jeszcze gorszy okazał się Cas, który jak głupi osioł uparł się na to rozprawienie z przeszłością i zjawą, która zabiła jego ojca, że nie tylko miał gdzieś cały świat, swoją przyszłość, ale też krzywdził tym własną matkę. Na tyle odsunął się od swoich rówieśników, że zaczynał się uważać za lepszego od nich - nie czytałam tej książki, ale sądzę, że idealnie opisałabym to relacjami między ludźmi, a Carrie Pilby z Nieznośnie genialnej. Tylko, że Cas nie jest ani trochę inteligenty. Wręcz przeciwnie. Opieram się tylko na tym co modne, a biblioteki obchodzi szerokim łukiem. Zapałałam sympatią tylko do Anny - małej, skrzywdzone, zagubionej dziewczynki, która umarła tylko dlatego, że chciała wziąć sprawy w swoje ręce i polepszyć swój byt.

Nie mam nic do stylu Kendare Blake, bo jest całkiem prosty, plastyczny, zrozumiał i jednocześnie wciągnął mnie w swój świat. Nie jestem jej tylko w stanie wybaczyć, że najprawdopodobniej korzystała z tłumacza internetowego chcąc wykorzystać fińskie korzenie Anny. Użyła sformułowania "Anna taloni" tłumacząc je, jako "dom Anny". Nie chcę się nad tym rozwodzić, ale jest ono po prostu błędne - pisze się "Annan talo".

Nawet jeśli gdzieś w zamierzchłej przyszłości wyjdzie po polsku druga część to nie będę jej czytać, a nie nawet innych książek tej autorki. Zraziłam się ogromnie.

12 komentarzy:

  1. Opis jest naprawdę ciekawy i po jego przeczytaniu nawet miałam ochotę na tę książkę, ale jeżeli w końcówce wątek tytułowej Anny schodzi ze sceny, to ja raczej podziekuje...
    Pozdrawiam
    secretsofbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej podziękujemy.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu opisu spodziewałam się, że ksiązka będzie naprawdę fajna, ale po twojej recenzji chyba jeszcze rozważę jej przeczytanie :) Pozdrawiam /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam bardzo przeczytać tę książkę i miałam co do niej wysokie oczekiwania, jednak widzę, że Ciebie nie zachwyciła, to ja chyba sobie ją odpuszczę :D
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Books obsession

    OdpowiedzUsuń
  5. Koleżanka cały czas mnie do niej przekonuję. Szkoda że tobie się nie podobała. Ja raczej po nią sięgnę. Pozdrawiam cieplutko
    http://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. No to rozumiesz już, czemu ja nigdy więcej nie tknę Bishop :D Bo też jedna książka tak mnei zraziła... A racja, po opisie zapowiadało się genialnie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzecz, której po prostu nie mogę znieść to beznadziejne tłumaczenie. Bywało tak, że widząc coś takiego zwyczajnie odkładałam książkę, potem ewentualnie siadałam po oryginał. Nie ma to jak zepsuć fantastyczną powieść przeinaczając ją, odbierając cały urok gier słownych i.. właściwie kto dopuszcza takich translatorów do pracy? Powinno być zakazane...
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, ale pytałam się nawet studentki finistyki i potwierdziła, że to błąd. Samo "taloni" znaczy "mój dom", więc chyba tylko translator mógł zrobić taki błąd...

      Usuń
  8. Tę książkę przedwczoraj polecił mi kolega, który w ogóle książek nie czyta a tę przeczytał i był zachwycony.. tak więc ja się na nią napaliłam i ucieszyłam się, gdy akurat zobaczyłam recenzję u Ciebie. A teraz cieszę się, że ją przeczytałam, bo już wiem, że po nią nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Opis wskazuje na bardzo dobrą książkę. Szkoda, że tak nie wyszło, że robota została spartaczona. Raczej nie sięgnę po "Annę we krwi".
    Bo kocham czytać!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka! Nominowałam cię do TMI Book TAG http://alejaczytelnika.blogspot.com/2016/02/tmi-book-tag.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książkę kiedyś chciałam przeczytać, ale czułam coś odpychającego, w konsekwencji czego jej nie przeczytałam. Teraz dowiedziałam się, że kręcą film i chciałam jednak przeczytać. W zasadzie już sama nie wiem. Tym bardziej, że przeważają negatywne recenzje tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...