Strony

sobota, 17 października 2020

rzuciłam studia po jednym weekendzie

Od kilku miesięcy zbieram się do napisania dla was tekstu o tym, jak wyglądają studia zaoczne na prywatnej uczelni od kuchni i że to wcale nie jest tak, jak źle wszyscy mniemają. Mam jednak pewną blokadę w głowie, przez którą obawiam się, że po prostu opowiem zbyt wiele, że zdradzę zbyt wiele szczegółów ze swojej prywatności, czego bardzo bym nie chciała. Niespodziewanie jednak pojawił się nieco świeższy, temat związany z moją dalszą edukacją, ponieważ po uzyskaniu tytułu licencjata zdecydowałam się zmienić uczelnie i poszukać takiej, na której organizacja nie będzie kpić sobie ze studenta, który wrzucił w nią dość pokaźną sumkę pieniędzy. W ostateczności wyszło tak, że na tej nowej uczelni postudiowałam aż jeden weekend, jednocześnie przekonując się jak życie może być przewrotne.

22 czerwca 2020 roku obroniłam swoją pracę licencjacką na kierunku informatyka - specjalizacje multimedia i grafika komputerowa oraz social media - na Wyższej Szkole Bankowej w Gdańsku i jak wielu moich znajomych z roku postanowiłam sobie, że za żadne skarby już tu nie wrócę, ale o tym dlaczego napiszę wam więcej we wcześniej wspomnianym poście. Zresztą już wcześniej miałam zarezerwowane miejsce na innej uczelni, która według opinii znajomych oraz tych w internecie, jest całkiem okej. Jedyne na co narzekano to stołówka. 

Podczas wymiany e-maili z panią z rekrutacji również wydawało się, że wszystko będzie super, ponieważ spokojnie i przede wszystkim szybko odpowiadała na moje pytania. Jednak kiedy pojawiłam się osobiście z resztą potrzebnych dokumentów, nagle zaświeciła mi się czerwona lampka w głowie. Okazało się, że mimo iż już w maju złożyłam mailowo część papierkologii (umowę, ślubowanie oraz kwestionariusz osobowy) to i tak teraz muszę wypełnić to jeszcze raz, ponieważ uczelnia musi mieć to w wersji papierowej. Rozumiem, ale co stoi na przeszkodzie wydrukowaniu tego, co przesłałam wcześniej mailem? Wtedy również będą mieli to w wersji papierowej. Nie miałam wtedy jeszcze jednak aż tak złych myśli, w końcu wszędzie są jakieś dziwne procedury, których nie da się obejść.

Wszystko tak naprawdę zaczęło się około tygodnia przed pierwszymi zjazdem, kiedy żadne z nas oficjalnie nie otrzymało loginu oraz hasła do Wirtualnego Dziekanatu. Na szczęście po kliknięciu 'zapomniałem hasła' wysłało ci login oraz link do zmiany hasła na adres e-mail podany przy rekrutacji. Pomimo wcześniejszej informacji, że zajęcia będą odbywały się w formie hybrydowej z planu na pierwszy rzut oka wynikało, że większość z nich będzie mimo wszystko działa się w siedzibie uczelni. Co najlepsze i totalnie absurdalne to przy wykładach były wpisane sale, a przy ćwiczeniach informacja o zajęciach zdalnych. Dopiero około dzień czy dwa przed zjazdem pojawiła się lista kierunków, które danego dnia mają pojawić się w Gdyni, a które zostają w domach i jednocześnie przy przedmiotach zaczęto dodawać linki do Teamsa. Ponadto dla mojego kierunku wcześniej wspomniana lista była bardzo niezrozumiała, dlatego zdecydowałam się napisać maila do dziekanatu z zapytaniem, o co dokładnie chodzi. Chwilę później okazało się jeszcze, że nie mogę zalogować ani na platformę Moodle ani na swoje konto w Microsofcie i naskrobałam kolejnego e-maila z prośbą o pomoc. Na oba otrzymałam odpowiedź dopiero po tygodniu, kiedy wszystko zdążyłam ogarnąć sobie sama. Pomijając w ogóle fakt, że w Wirtualnym Dziekanacie cały czas widnieje jako Kandydat a nie Student. Jeden wielki cyrk organizacyjny.

Poziom nauczania uczelni również według pozostawia dość sporo do życzenia. Niezrozumiałe kompletnie jest dla mnie łączenie wykładów z innymi - momentami totalnie niezwiązanymi z twoim - kierunkami. W moim przypadku była to logistyka i studia menadżersko-prawne. Z tym drugim w miarę się zgadzam, ale ten pierwszy budzi mój  zastanowienie. Nie byłoby tak, gdyby to było zaledwie kilka przedmiotów, które pokrywają się w planach studiów. Tutaj mówimy o wszystkich wykładach co do jednego. Poczułam się wręcz wrzucona do jednego worka. Jeden z wykładowców przedstawił nam nawet ideę uczelni, która mówi, że studia magisterskie mają zrobić z nas kierowników. W tym momencie cały mój światopogląd jakby runął? Zawsze sądziłam, że studia mają nas zrobić pracowników, którzy są specjalistami w danej dziedzinie, a dopiero doświadczenie może nas zaprowadzić na stanowisko kierownicze. Temu samemu profesorowi wymsknęło się podczas wykładu dość niemiłe stwierdzenie dotyczące studentów z Ukrainy, co już kompletnie zdyskredytowało go w moich oczach. Najgorsze, co chyba najbardziej wpłynęło na moją decyzje dotyczącą porzucenia tej uczelni, wydarzyło się w niedziele. Niestety nie mogłam tam być, bo moja bratanica miała I Komunię, ale moi koledzy zdążyli mnie poinformować, że profesor od prawa cywilnego doszedł do wniosku, że on o żadnych wykładach online nie słyszał i nie będzie na to tracił czasu, a to, że my nie uczestniczymy w zajęciach to nie jego problem. Poprowadził zajęcia tylko dla studentów, którzy byli w sali. Kolejny wykład również się nie odbył, ponieważ coś się popsuło w Teamsach. Na koniec były jeszcze ćwiczenia, na których uwaga przez dwie godziny opowiadano jak będę wyglądały zajęcia, co będzie na zaliczenie i jak będziemy oceniani. W tym momencie chcę zauważyć, że są tu studia zaoczne, gdzie jest o wiele mniej czasu niż na dziennych, a prowadzący marnuje ten czas.

Po tym tragicznym weekendzie biłam się jeszcze z myślami czy nie przeczekać tego jednego semestru i potem przenieść się na inną uczelnie. Jednak podobna decyzja pewnej osoby była dla mnie inspiracją, że w takich sprawach nie warto czekać i trzeba trzymać rękę na pulsie. W ciągu zaledwie kilku dni zdążyłam załatwić sprawę rezygnacji z dotychczasowych studiów i dzięki temu, że na mojej starej uczelni rekrutacja wciąż trwała, zapisać się na ten sam kierunek tam. Nie była to szkoła idealna, ale przynajmniej wiem czego się mogę po nich spodziewać i że ich tryb nauczania jest bardzo nastawiony na praktyczne przygotowanie nas do wykonywania danej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.