środa, 25 lipca 2018

dwór cierni i róż - sarah j. maas


Po rozczarowaniu wcześniejszą serią Sarah J. Maas, do tej podchodziłam z ogromnym dystansem i bez jakichkolwiek oczekiwań. Spodziewałam się kolejnej typowej oraz jednocześnie przeciętnej młodzieżowej fantastyki z irytującą główną bohaterką. Tymczasem Dwór Cierni i Róż okazał się przyjemną i wciągającą historią, do której na pewno będę wracać w przyszłości.

Feyra wraz z rodziną mieszka blisko granicy ze światem Fae. Po utracie majątku ojciec wpadł w depresje i cały trud wyżywienia rodziny spadł na nastolatkę. Dziewczyna szybko nauczyła się polować i handlować. Pewnego dnia podczas łowów celowo zabija Fae, który nielegalnie przekroczył mur graniczny. Za karę musi opuścić swój dom i zamieszkać wśród największych wrogów ludzkości.

Spodziewałam się kolejnej na siłę zagmatwanej i przegadanej historii, naszpikowanej próbami zeswatania wszystkich z wszystkimi. Jednak druga seria autorki na początku wydaje się zupełnym przeciwieństwem debiutu. Nie widzę w niej żadnych zbędnych wątków, a fabuła niesamowicie wciąga w świat Fae. Tym razem wykreowany w zdecydowanie ciekawszy sposób niż w przypadku Erilei. Posiada burzliwą przeszłość oraz mroczne tajemnice, które główna bohaterka odkrywa małymi kroczkami. Gdzieś w tle pojawiają się również psotliwe czy niebezpieczne leśne duchy, a relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami wypadły realistycznie. Jeśli zaś chodzi o wątek miłosny to zdecydowanie na zdrowie wyszło autorce to, że był najważniejszym motywem w powieści. Sama akcja niesamowicie wciąga w swe sidła i łatwo nie wypuszcza serwując nam kolejne mocne cliffhangery. Nawiązania do Pięknej i Bestii sprawiają, że niby wiemy do czego historia cały czas zmierza, ale zakończenie i tak wbija w fotel.

Feyra wypada o niebo lepiej niż Aelin. Nie jest twardą babką tylko na pokaz, skrywając w sobie małą, skrzywdzoną dziewczynkę. Przyjęła na siebie ciężar utrzymania rodziny - zamkniętego w sobie ojca oraz rozkapryszonych sióstr. Kochała ich pomimo wszystkich wad i cały czas o nich myślała, a w ostateczności mogła liczyć na ich pomoc. Miewała słabsze chwile, ale mimo wszystko była nieugięta. Kochała sztukę, a także walczyła ze swoimi słabościami. Tamlin z Lucienem tworzyli dobraną parę przyjaciół, którymi kierowały podobne wartości i cel. Niesamowicie skryci, ale jeden porywczy, a drugi stoicki. Jedynie wciąż nie mogę zrozumieć takiego uwielbienia do Rhysanda. Nie wzbudził we mnie większych uczuć.

Wbrew moim wcześniejszym oczekiwaniom Dwór Cierni i Róż okazał się być naprawdę pasjonującą lekturą. Fabuła ogromnie mnie wciągnęła oraz wielokrotnie zaskakiwała. Świat przedstawiony bardzo mi się spodobał, a bohaterów z miejsca polubiłam. Myślę, że nie tylko sięgnę po kolejne tomy, ale również będę do tej serii jeszcze nie raz wracać.

czwartek, 12 lipca 2018

podsumowanie czerwca


Przygotowanie tego wpisu oznacza, że ostatecznie mogę zostawić za sobą nie tylko czerwiec, ale również i pierwszy rok studiów. Jakimś szczęśliwym trafem udało mi się go skończyć w pierwszym terminie, nawet najcięższe przedmioty, których było w tym semestrze całkiem sporo. Poza tym udało mi się wreszcie znaleźć pracę w zawodzie i zaczęłam od początku lipca. Jest męcząca orz stresująca, ale podoba mi się zdecydowanie bardziej niż dwie poprzednie.

A co z czytaniem? W czerwcu obniżyłam nieco loty w stosunku do maja i skończyłam pięć książek. Oczywiście przewijały się również zbiory opowiadań, które sobie od czasu do czasu podczytuje, jak Drobinki Nieśmiertelności czy Księga Wszystkich Dokonań Sherlocka Holmesa. Zaczęłam od Sprawy Zegarmistrza Anny Karnickiej - upewniła mnie ona w zdaniu, że to jedna z najbardziej klimatycznych serii młodzieżowych jakie kiedykolwiek czytałam. W czasie podróży do i z Warszawy zapoznałam się z Wieczorem filmowym, który był w sumie taką średnią powieścią, typową młodzieżówką, ale mimo wszystko odwołania do filmów bardzo mnie zaciekawiły. Szczególnie, że w większości były to klasyki kina. Następnie wreszcie udało mi się skończyć, a następnie napisać o Fantazmatach. Kolejny tomik, który jednogłośnie, w całości mi się podobał. Jako przedostatnią zapoznałam się z powieścią Rafała Cuprajaka, Mamusiu, przecież byłam grzeczna. Bardzo nietypową, pełną metafor i w pewien sposób brutalną książką. Jeszcze rzutem na taśmę zdążyłam skończyć Boginię niewiary, o której już się nie będę rozpisywać, bo niedawno pojawiła się opinia.

Z takich jeszcze ważniejszych wydarzeń, to w ubiegłym miesiącu zwiedziłam trochę stolicy i Podlasia. O czym trąbi ostatnio mój instagram. A także jak pewnie zauważyliście wróciłam do częstszego wrzucania postów i odwiedzania waszych blogów, bo nareszcie mam to czas. Nawet przekonałam się do pisania z telefonu, gdy mój komputer niedomaga. Mam ogromną nadzieję to utrzymać i wreszcie nadrobić swoje zaległości. ;) Do tego jeszcze znowu oglądam seriale!

A jak wam minął miesiąc? Przeczytaliście albo obejrzeliście coś ciekawego? Może odwiedziliście jakieś ciekawe miejsce?

niedziela, 8 lipca 2018

bogini niewiary - tarryn fisher


Po zobaczeniu okładki Bogini Niewiary miałam pewne obawy w stosunku co do najnowszej powieści Tarryn Fisher. Znałam ją do tej pory tylko z lektury fenomenalnej Margo, w której niesamowicie mną wstrząsnęła grając psychiką głównej bohaterki. Z tego względu postanowiłam dać szansę również jej romansom, choć nie bardzo je trawię jako gatunek. Czy wyniknęło z tego coś dobrego?

David przypadkiem zauważa Yarę w oknie baru i z miejsca się w niej zakochuje. Pragnie by została jego muzą. Wszystko w ich związku bardzo szybko postępuje. Po zaledwie paru miesiącach znajomości biorą ślub. Dwa tygodnie po nim dziewczyna znika bez śladu, a kariera zespołu Davida rozkwita.

Niestety tym razem nie mogę powiedzieć, że jestem totalnie zszokowana tą powieścią, ale też nie uważam jej za kompletną klapę. Autorka stworzyła historię miłosną, z którą wcześniej się nie spotkałam, w której wiele rzeczy mi nie pasuje, ale która mnie nie wynudziła, a momentami nawet zaskakiwała. Do pewnego momentu miałam jeszcze jakąś nadzieję, że porwie mnie całkowicie, ale niestety romanse wciąż nie są moją bajką. Szczególnie miłość od pierwszego wejrzenia, której doświadczył David. Narracja prowadzona jest dwutorowo. Pokazuje przeszłość oraz teraźniejszość związku głównych bohaterów, próbując wyjaśnić co się właściwie wydarzyło, dlaczego Yara wyjechała. Mam jednak wrażenie, że wszystko skupia się na jej błędach i słabościach, a bagatelizuje te Davida. Poza tym oczywiście fabuły dąży do przewidywalnego zakończenia.

Po zrozumieniu postawy Yary, bardzo ją polubiłam. Dziewczyna miała za sobą ciężkie dzieciństwo. Była wychowywana przez matkę, która traktowała ją jak zło konieczne i nie okazywała żadnych, innych uczuć. Po tym wszystkim bała się po prostu od kogokolwiek uzależniać czy wiązać. Miała również w sobie nieco egoisty. Była zazdrosna oraz impulsywna. David z kolei  to jej totalne przeciwieństwo. Facet nieco zbyt idealny - przystojny, szarmancki, a do tego muzyk. Szuka tylko prawdziwej miłości. Jednak wielokrotnie dawał Yarze powody do zazdrości i nieszczególnie się tym przejmował. Nie szukał jej przez dwa lata, podczas gdy ona była przy nim nawet w najgorszych momentach.

Poza tą dwójką pojawiło się również kilku ciekawych bohaterów. Między innymi nieliczni, ale za to dość charakterystyczni, przyjaciele Yary. Na przykład Ann z agorafobią czy Celine, której mieszkanie było czarno-białe. Z drugiej strony chłopacy z zespołu Davida, z których najbardziej polubiłam Fernanda. Nieco misiowatego wujka dobra rada. Strasznie żal mi Ethana, który w całej tej historii był najbardziej pokrzywdzony. Za to matka Yary na sam koniec niesamowicie mi zaimponowała swoją ogromną zmianą. Warto byłoby wspomnieć również o największym powodzie do zazdrości Yary, czyli Petrze, która nie dawała za wygraną w zdobyciu Davida, nawet gdy był w związku.

Może w ostateczności rzeczywiście nie jest to książka dla mnie. Mogłabym ją z tego powodu zjechać od góry do dołu, ale szczerze powiedziawszy były w niej elementy, które mi się spodobały. Wciąż lubię styl autorki, a także poprowadzenie narracji czy fabuły, choć Fisher za bardzo skupiła się na niedoskonałościach Yary i wyidealizowała Davida. Poza nimi pokazała nam również kilka fajnych postaci, które dało się polubić. Myślę jednak, a raczej jestem pewna, że historia zdecydowanie lepiej trafi do miłośników romansów, w szczególności tych fanfickowych.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...