poniedziałek, 26 marca 2018

pętle pamięci - marcin kowalczyk


Największym marzeniem Vermila, młodego i spełniającego się kelnera, jest napisanie oraz wydanie książki. Niestety nie posiada ani krzty talentu pisarskiego. Z tego powodu poddaje się kuracji zlepiaczem myśli. Początkowe rozdziały, pomimo wtórności, bardzo go zachwycają. Jednak w pewnym momencie staje się świadkiem niecodziennego zdarzenia, a jego konsekwencje zmuszają go do zmiany celu, dla którego powstawała historia o Mervilu.

Mam w tym roku niesamowite szczęście do nietypowych historii z nurtu fantastyki naukowej. Jednak w tym przypadku w zupełnie innym sensie niż przy Vivo Istavana Vizvary. Żebyście mnie zrozumieli musiałabym zdradzić zbyt wiele z fabuły. Pętle Pamięci dzieją się w dwóch różnych światach. Z jednej strony sporadycznie obserwujemy wydarzenia z perspektywy Vermila. Żyje on w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdzieś pomiędzy naszymi czasami a futurystyczną wizją przyszłości. Technologia i internet odgrywają tam ważną rolę. Wciąż jednak istnieją kamienice, place zabaw czy kościoły, a roboty nie hasają sobie beztrosko po ulicach czy mieszkaniach. Możemy również przeczytać to, co dzieje się w aktualnie pisanych rozdziałach książki głównego bohatera, czyli historie o Mervilu, królewskim śledczym w quasi-średniowiecznej rzeczywistości, w której po kolei znikają poszczególne prowincje czy miasta. Wydarzenia w powieści Olsona są metaforycznym przedstawieniem tego, co siedzi głęboko w jego podświadomości. Niesamowicie nurtowało mnie rozwiązanie całej zagadki tego, co wydarzyło się w życiu Vermila, że godził się na robienie takich rzeczy właściwie działu swojego życia. Treść jego powieści również była bardzo ciekawa, choć po tym wydarzeniu, nabrała bardzo dziwnego charakteru. Ostatecznie zakończenie po prostu wbiło mnie w fotel. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że to może się zamknąć w ten sposób.

Vermil Olson jest jak dla mnie typowym lovelasem - niesamowicie pewny siebie, lubiący dobrze wyglądać i przekonany, że zdobędzie każdą dziewczynę, która mu się spodoba. Nie szuka jednak stałego związku, tylko chciałby się wyszumieć, choć ma już dobrze prosperującą firmę. Ucieka przed problemami. Nie wzbudził we mnie jednak bardzo negatywnych uczuć, raczej byłam nastawiona do niego neutralnie. Zdecydowanie bardziej polubiłam jego kuzyna Alberta, zakonnika, który stroni od nowoczesności, ale ma bardzo ciekawą pracę - jest egzorcystą! No i przede wszystkim Mervila. Jest on bohaterem z wysokim statutem społecznym, ale również ciekawą historią, żyjącym w zgodzie z własnym sumieniem i hierarchią wartości, a nie tytułami, które noszą ludzi, których aresztuje.

Powieść Marcina Kowalczyka bardzo mocno mnie wciągnęła. Miała swego rodzaju drugie dno oraz przesłanie, a przede wszystkim ciekawą i zaskakującą fabułę. Bohaterom również nie można nic zarzucić. Autor wykreował ich bardzo różnorodnie i prawdziwie. Myślę, że kiedyś w przyszłości do niej wrócę, aby poznać inne aspekty historii Vermila i Mervila.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Genius Creations.

niedziela, 18 marca 2018

podsumowanie lutego


Mocno nostalgiczny wpis o grudniu oraz styczniu zastąpi chyba również niezbyt optymistyczne podsumowanie lutego, jak zawsze z opóźnieniem. Nadal mam pracę, ale jak mówiłam, nie jest to zajęcie moich marzeń, więc uważam ją za coś tymczasowego i teraz jak już przygotowałam się na kolejną masę porażek na rozmowach kwalifikacyjnych, to czas szukać czegoś w czym będę czuła się pewniej i co będzie przynosiło mi większą satysfakcje.

Przechodząc już do spraw, które pewnie interesują was zdecydowanie bardziej, czyli do spraw blogowych, to odniosłam tutaj mały sukces. Było mnie zdecydowanie więcej na Biblioteczce, wzięłam się w końcu za pisanie zaległych recenzji, które niebawem całkowicie nadrobię no i przede wszystkim posty pojawiły się w miarę regularnie. Niestety ucierpiało na tym czytanie, bo w lutym udało mi się skończyć zaledwie trzy książki, kontynuować jedną i zacząć kolejne dwie.

Przez cały miesiąc na zmianę z innymi książkami, czytałam dalej To Stephena Kinga, które jest bardzo długą i wymagającą książką, ale to kawał świetnej prozy i naprawdę warto się z nią zapoznać. Pętle Pamięci Marcina Kowalczyka były pierwszą pozycją, którą skończyłam oraz niebawem mam o niej napisać dłuższy post. Na razie mogę powiedzieć jedynie, że to bardzo ciekawa, ale jednocześnie mocno pogmatwana i zaskakująca lektura. Małym rozczarowaniem okazał się dla mnie Tropiciel Małgorzaty Lisińskiej, o którym również będzie osobny post, gdzie to rozwinę. No i jeszcze na sam koniec, już właściwie ostatnim rzutem na taśmę, udało mi się przeczytać Białe jak śnieg Salli Simukki, które pomimo całkowicie odmiennego klimatu niż w pierwszym tomie, podobało się równie mocno. No i jeszcze na koniec książki, które zaczęłam, ale nie udało mi się ich skończyć, czyli Stukostrachy Stephena Kinga oraz Drobinki Nieśmiertelności Jakuba Ćwieka.

Luty również nie był dla jakimś bardzo dobrym miesiącem, choć wzięłam się w końcu za nadrabianie zaległości na blogu. W zmian tego nie czytałam dużo i czuję niejaką frustracje, że nie spełniam się zawodowo i potrzebę zrobienia czegoś z tym. Dodatkowo rozpoczął się nowy semestr, więc marzec jest jeszcze bardziej intensywnym okresem. Mam jednak nadzieję, że uda mi się spełnić choć część moich planów na ten miesiąc.

A jak u was wyglądał luty? Co przeczytaliście? Co obejrzeliście? Opowiedzcie lub zostawcie link do swojego podsumowania w komentarzu, a ja na pewno zajrzę! :)

czwartek, 8 marca 2018

okrutna pieśń - victoria schwab


Okrutna Pieśń w pierwszym momencie może wydawać się wam totalnie przewidywalnym odgrzewanym kotletem o dwójce wyjątkowych nastolatków, którzy spotykają w środku dystopijnego świata i wywracają go do góry nogami, a przy okazji wybucha między nimi wielka miłość. Nic bardziej mylnego. Powieść Victorii Schwab tylko tworzy takie pozory, żeby ukryć przed wami swoje niezwykłe i wciągające wnętrze, od którego nie można się oderwać aż do samego końca.

Kate i August żyją w brutalnym świecie, podzielnym na pół, gdzie przemoc tworzy potwory z najgorszych koszmarów. Ona jest córką mężczyzny, karmiącego swoich obywateli kłamstwami o utopijnym życiu w jego części miasta. Tymczasem pozwala potworom na swobodny żywot. On ma delikatną duszę artysty i bezskutecznie walczy ze swoim przeznaczeniem oraz naturą. Do ich spotkania nie dochodzi przypadkiem, ale odmienia całe ich życie i punkt widzenia.

Victoria Schwab napisała historię niezwykle wciągającą, z oryginalnym i ciekawym światem przedstawionym, a także cudownymi bohaterami, do których nie da się nie załapać sympatią. Właściwie już od pierwszych stron nie mogłam się od niej oderwać. Zwroty akcji oraz przedstawienie praw rządzących uniwersum były odpowiednio wyważone, dzięki czemu nie dało się przy niej nudzić. Dodatkowo styl autorki nie jest przesadnie wymyślny, dlatego Okrutną Pieśń pochłania się w ekspresowym tempie i przede wszystkim bardzo mocno skupia się na prowadzeniu akcji i rozbudowywaniu fabuły. Pokazuje również, że można stworzyć niesamowitą historię dla młodzieży, w której nie ma wątku miłosnego między dwójką głównych bohaterów. Relacje Kate i Augusta są ważne dla samej historii, ale do końca pozostają oni w sferze przyjaźni.

Kate Harker jest twarda i buntownicza. Nie daje sobą pomiatać i zawsze znajdzie sposób, żeby postawić na swoim. W rzeczywistości jest bardzo samotna, bo za wszelką cenę stara się przypodobać ojcu - swojej jedynej bliskiej osobie - który od czasu śmierci matki trzyma ją na dystans i wysyła do coraz to nowych szkół z internatem. August Flynn to z kolei bardzo uczuciowy oraz ugodowy chłopak, kochający muzykę i zwierzęta. Nienawidzi jednak swojej prawdziwej natury, z którą walczy. Bardzo polubiłam również siostrę Augusta, Ilsę. Charakterem bardzo podobną do niego, która dla ukochanych osób zrobiłoby wszystko. Trudno ocenić mi Leo, ponieważ przez całą książkę starał się stwarzać pozory wiernego, ale nieco tępawego osiłka, tymczasem na końcu zrobił coś naprawdę niesamowicie okropnego. Ojciec Kate, Callum, jest z kolei niesamowicie chłodnym, samolubnym i kłamliwym człowiekiem.

Podsumowując, Okrutna Pieśń to wciągająca i oryginalna powieść młodzieżowa z ciekawymi bohaterami. Victoria Schwab świetnie to wszystko stworzyła. Od samego początku nie mogłam się oderwać od lektury, która niejednokrotnie mnie zaskoczyła oraz zachwyciła. Oprócz stylu, postaci czy konstrukcji uniwersum, ogromnym plusem jest brak wątku miłosnego między Kate i Augustem. Jeżeli zastanawiacie się nad przeczytaniem tej książki to bardzo gorąco was do tego zachęcam, a pozostałym równie mocno polecam, bo według mnie naprawdę warto się z nią zapoznać.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

niedziela, 4 marca 2018

biblioteczny bookhaul #10


Znowu minął dość długi okres, w którym nie było mnie w bibliotece i mimo najszczerszych chęci nie udało mi się przeczytać wszystkich wypożyczonych książek. Oddałam zatem te, które poznałam lub też stwierdziłam, że nie mam ochoty już ich czytać, ale nie mogłam wyjść bez nowych (a to się w ogóle da?). Prezentuję wam zatem, co nowego upolowałam na bibliotecznych półkach, a przyznać muszę, że jestem naprawdę z nich naprawdę zadowolona.

Na sam początek zabrałam ze sobą z półki nowości całą Trylogię Wiktoriańską, czyli Mapę Czasu, Mapę Nieba i Mapę Chaosu Felixa J. Palmy, bo od niesamowicie dawna byłam ciekawa tych pozycji. Następnie długo buszowałam wśród fantastyki, horrorów i kryminałów, niepewna co mam wziąć, aż natrafiłam na Gen Atlantydzki, czyli kolejna książka, która była mojej liście do przeczytania od długiego czasu. No i jeszcze na koniec wzięłam sobie Czarne jak heban Salli Simukki, żeby szybko poznać zakończenie przygód Lumikki. Po raz pierwszy od dawna wizyta w bibliotece zabrała mi prawie całą godzinę!

Czytaliście którąś z tych książek i możecie podzielić się ze mną swoją opinią? Albo wręcz przeciwnie jesteście ciekawi co ja sądzę o danej pozycji i to właśnie od tej książki powinnam zacząć czytanie tego stosiku? Piszcie koniecznie! :)

piątek, 2 marca 2018

w otchłani - beth revis


Dawno temu, czyli gdzieś na początku istnienia Biblioteczki, powołałam do życia serię postów, w której blogerzy polecali sobie nawzajem książki. Niestety strasznie dużo było przy niej pracy, więc kiedy narosło mi obowiązków, pomysł po prostu umarł, ale mam nadzieję niebawem go wskrzesić, w nieco zmienionej formie. Zapomniałam też o większości pozycji, które polecono mi osobiście, a W otchłani jest chyba jedyną, która zapadła mi głębiej w pamięć i kiedy zobaczyłam ją w biedronkowej promocji, nie mogłam się powstrzymać, żeby w końcu po nią sięgnąć. Osoba, która zwróciła mi na nią uwagę, miała racje - to genialna młodzieżówka ze świetnym przesłaniem.

Amy ma zaledwie siedemnaście lat, kiedy musi zostawić przyjaciół, cudownego chłopaka i cały swój świat na Ziemi. Zostaje zamrożona i na pokładzie Błogosławionego, razem z rodzicami wyrusza ku nowej planecie, oddalonej o 300 lat podróży kosmicznej. W trakcie lotu na pokładzie wybucha Plaga, która zmusza załogę do całkowitego wywrócenia do góry nogami systemu rządów. Starszy jest przygotowywany do objęcia władzy po obecnie panującym, Najstarszym. Czuje jednak, że mężczyzna nie mówi mu wszystkiego. Wielkimi krokami zbliżają się gody mieszkańców statku, kiedy tymczasem dziewczyna budzi się z kilkusetletniego snu.

Po przeczytaniu opisu i obejrzeniu okładki nigdy nie spodziewałabym się, że trafię na naprawdę wartościową historię dla młodzieży. Obie te rzeczy przywodzą raczej na myśl schematyczną historię miłosną między dwójką nastolatków na statku kosmicznym. W rzeczywistości jest to jednak opowieść o autorytarnym społeczeństwie stworzonym na zamkniętej przestrzeni promu, a wątek romantyczny między Amy i Starszym stanowi jedynie tło dla jego funkcjonowania. Najstarsi od kilku pokoleń swoje rządy opierają na kłamstwach, tuszowaniu prawdziwej historii naszej planety, ważnych dla ludu informacji oraz Plagi. Dodatkowo za pomocą specjalnych hormonów manipulują zachowaniem zwykłych mieszkańców Błogosławionego. Po przebudzeniu, Amy ma na wszystko świeże spojrzenie i uświadamia Starszemu to, co od dawna podejrzewał - że wszyscy całkowicie poddali się propagandzie i kłamstwom Najstarszego. 

Amy przed odlotem z Ziemi była całkowicie zwyczajną nastolatką. Miała przyjaciół, chłopaka oraz względnie normalną rodzinę. Była dość popularna, a jej rodzice posiadali wysoką pozycją społeczną - matka zajmowała się badaniami genetycznymi, a ojciec był wojskowym. Już na statku musi borykać się z szykowaniem z powodu swojego odmiennego wyglądu, czyli płomiennorudych włosów i zielonych oczu. Nie przejmuje się tym jednak zbytnio. Tęskni za dawnym życiem oraz rodzicami. Cały czas próbuje uświadomić Starszemu, że to co przekazuje mu Najstarszy czy w jaki sposób okłamuje i manipuluje ludźmi na promie, choć utrzymuje porządek i pokój, wcale nie jest dobre, bo ogranicza ich wolność osobistą. Podburza chłopaka do buntu i kolejnego przewrotu. Już wcześniej pełen wątpliwości, co do sposobów postępowania,  oraz niechętny wobec nich, przywódcy łatwo daje się przeciągnąć na jej stronę. Najstarszy to z kolei idealny przykład władcy autorytarnego - pyszny, pewny swego oraz konsekwentny wobec niesubordynacji. Jest już jednak stary i zmęczony. Ciekawymi postaciami byli również doktor czy zajmujący się czymś w rodzaju biblioteki, Orion. Niesamowicie polubiłam również najbliższego przyjaciela Starszego, Harleya - skrzywdzoną i stłamszoną duszę artysty.

W otchłani można by nazwać Rokiem 1984 w wersji kosmiczno-młodzieżowej. W obu utworach mamy do czynienia ze społeczeństwem autorytarnym, okłamywanym i manipulowanym przez władze oraz buntem jednostki, która w końcu wyrwała się z tych okowów. Co prawda nie do końca, ale podobne są również zakończenia. Ukazujące, że od tego systemu nie ma łatwej ucieczki.

Powieść Beth Revis to jedna z najbardziej wartościowych powieści młodzieżowych, jakie do tej pory poznałam. Nie skupia się na wątku miłosnym, pozostającym cały czas w tle wydarzeń, a na budowaniu autorytarnego systemu władzy w odizolowanym, zamkniętym społeczeństwie, oraz buncie jednostki. Niesamowicie przypomina mi, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, perełkę gatunku antyutopijnego, czyli Rok 1984. Ma kilku niesamowitych i wyrazistych bohaterów, dzięki czemu historia jeszcze bardziej wciąga. Serdecznie oraz bardzo gorąco polecam ją wam wszystkim.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...